[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale on albo przyjmuje,albo odrzuca ludzi, obojętnie jakiego są pochodzenia.Tyle wiem.Byłem nieraz tego świadkiem.Wiemtakże, że to psotnik, że rozśmiesza niektórych do łez, ale nigdy nie widziałem, żeby się z kimś bawił. Czy możesz mi teraz powiedzieć, don Juanie, w jaki sposób pejotl chroni.Nie pozwolił mi dokończyć.Energicznie dotknął mego ramienia. Nie nazywaj go nigdy w ten sposób.Widziałeś go za mało i nie znasz go bliżej. W jaki sposób Mescalito ochrania ludzi? Doradza.Odpowiada na wszelkie pytania. Więc Mescalito istnieje naprawdę? Można go zobaczyć?Sprawiał wrażenie zaskoczonego tym pytaniem.Spojrzał na mnie z rodzajem zakłopotania woczach. Chodzi mi o to, czy Mescalito. Słyszałem twoje pytanie.Nie widziałeś go w nocy? Chciałem odrzec, że widziałem jedynie psa,ale spostrzegłem jego zdezorientowane spojrzenie. Więc uważasz, że to jego widziałem wczoraj w nocy? Spojrzał na mnie z pogardą.Roześmiał sięcicho, potrząsnął głową, jakby nie mógł w to uwierzyć, i dodał tonem nadzwyczaj inteligentnym: Apoco crees que era tu.mama? (A ty może myślałeś, że to była twoja.mamusia?) Zrobił pauzę, nimpowiedział mama, ponieważ miał zamiar użyć wyrażenia tu chingada mądre, będącego lekceważącąaluzją do matki rozmówcy.Słowo mama było tak nieoczekiwane, że obaj wybuchnęliśmy śmiechem.Następnie uprzytomniłem sobie, że don Juan zasnął, nie odpowiedziawszy na moje pytanie.Niedziela, 6 sierpnia 1961Zawiozłem don Juana do domu, gdzie zażyłem pejotl.Podczas jazdy powiedział mi, że człowiek,który ofiarował mnie Mescalito", miał na imię John.Po przybyciu na miejsce zastaliśmy Johnasiedzącego na werandzie w towarzystwie dwóch młodych mężczyzn.Wszyscy trzej zachowywali sięszalenie jowialnie.Zmiali się i rozmawiali z wielką swobodą.Ich angielszczyzna była wyśmienita.Powiedziałem do Johna, że przyjechałem, aby mu podziękować za pomoc.Chciałem dowiedzieć się, co sądzą o moim zachowaniu podczas seansu halucynogennego, ipowiedziałem im, że starałem się sobie przypomnieć, co robiłem tamtej nocy, ale nic nie pamiętam.Roześmiali się, nie kwapiąc się wcale do rozmowy.Odniosłem wrażenie, że mitygują się ze względuna don Juana.Wszyscy zerkali w jego stronę, jak gdyby w oczekiwaniu na przyzwolenie.Don Juanmusiał im w jakiś sposób go udzielić, choć sam niczego nie zauważyłem, gdyż John zaczął raptemopowiadać mi o tym, co robiłem tamtej nocy.Stwierdził, że zostałem przyjęty", kiedy usłyszał, że wymiotuję.Według jego obliczeńwymiotowałem trzydzieści razy.Don Juan poprawił go, stwierdzając, że tylko dziesięć.John mówił dalej: Wtedy zgromadziliśmy się wszyscy obok ciebie.Byłeś sztywny i miałeś drgawki.Leżąc naplecach, poruszałeś wargami, jakbyś mówił; trwało to bardzo długo.Potem zacząłeś walić głową opodłogę, a don Juan nakrył ci głowę starym kapeluszem, i wtedy przestałeś.Dygotałeś i jęczałeśgodzinami, leżąc na podłodze.Wszyscy już chyba usnęli, ale słyszałem przez sen twoje posapywaniei stękanie.Nagle usłyszałem twój krzyk i zbudziłem się.Zobaczyłem, że krzycząc, skaczesz podniebo.Dałeś susa w kierunku wody, przewróciłeś rondel i zacząłeś tarzać się w kałuży.Don Juanprzyniósł ci wody.Usiadłeś spokojnie przed rondlem.Potem wykonałeś skok i zdarłeś z siebie całeubranie.Klęcząc przed rondlem, piłeś wielkimi haustami.Następnie usiadłeś znowu w tym samymmiejscu i wlepiłeś wzrok w przestrzeń.Sądziliśmy, że zostaniesz tam na zawsze.Prawie wszyscyspali, także don Juan, gdy ponownie zerwałeś się z miejsca, wydając z siebie głośny skowyt, i rzuciłeśsię w pogoń za psem.Pies się przestraszył i też zaczął skowyczeć, i uciekł na tyły budynku.Wówczaswszyscy się obudzili.Powstaliśmy z miejsc.Wróciłeś z drugiej strony, ścigając nadal psa.Pies biegł przed tobą:szczekał i skowyczał.Przebiegłeś wokół domu chyba ze dwadzieścia razy, szczekając jak pies.Bałemsię, że ludzie się tym zainteresują.W bliskim sąsiedztwie nikt nie mieszka, ale twój skowyt słychaćbyło w promieniu kilku mil. Dogoniłeś psa i przyniosłeś go na rękach na werandę dorzucił któryś z młodszych mężczyzn.John podjął opowieść: A potem zacząłeś bawić się z psem.Mocowałeś się z nim, kąsaliście się dla zabawy.Wydawałomi się to zabawne.Mój pies zwykle nie figluje.Tymczasem wy turlaliście się po sobie. Potem pognałeś ku wodzie, a pies pił razem z tobą powiedział młodzieniec. Powtórzyliścieten bieg po wodę pięć czy sześć razy. Jak długo to trwało? spytałem. Całe godziny odrzekł John. W pewnej chwili straciliśmy was z oczu.Musiałeś chyba pobiecna tyły domu.Słyszeliśmy tylko, jak szczekasz i postękujesz.Robiłeś to tak bardzo po psiemu, żetrudno was było odróżnić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]