[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To było dwadzieścia lat temu - dodał tonemusprawiedliwienia.- Każda kobieta, pracująca w mojej branży, ma coś z mamusi - pocieszyła go Juliet,machając na nadjeżdżającą taksówkę.- Opiekuńczość mamy wpisaną w obowiązki służbowe.Carlo przysunął się bliżej i skubnął jej ucho zębami.- Zdecydowanie wolę cię w roli kochanki niż niańki - szepnął namiętnie.Samochód zatrzymał się przy krawężniku.Juliet opanowała drżenie, jakie wywołałysłowa Carla i energicznym ruchem pociągnęła go za sobą do środka.- Jeszcze przez kilka dni będę łączyć te dwie role - rzuciła ze śmiechem, gdy ruszyli.Była prawie dziesiąta, kiedy zameldowali się w Cocharan House.Carlo z trudempowstrzymał się od uwag na temat oddzielnych pokoi.Postanowił niezłomnie, że nie da Julietani chwili wolnego.Zostały im jeszcze trzy dni.z czego większość miały zająć oficjalnespotkania.Pozostałe godziny muszą spędzić razem.Nie mają ani chwili do stracenia.Milczał, kiedy szli do windy, poprzedzani przez hotelowego boya.Milczał, kiedykabina sunęła w górę.Pod drzwiami apartamentu ujął Juliet pod rękę.- Proszę zostawić tu bagaże - nakazał boyowi.- Panna Trent i ja mamy jeszcze sprawydo omówienia.I zanim zdążyła powiedzieć choć słowo, odprawił boya sutym napiwkiem.Zaczekałado chwili, gdy zostali sami, po czym powiedziała z wyrzutem:- Carlo, co ty sobie właściwie myślisz? Przecież mówiłam, że.- %7łe chcesz mieć osobny pokój, wiem.Najlepiej na drugim końcu korytarza.I maszgo, tam - pokazał kierunek lekceważącym gestem.- Ale zamieszkasz ze mną.Zamówimybutelkę wina i odprężymy się po ciężkich przeżyciach.- Chwycił torby i wniósł je do środka.- A może wolisz coś mocniejszego?- Wolę decydować za siebie - stwierdziła sucho.- Wyobraz sobie, że ja również.- Znacząco zerknął w stronę toreb z zakupami.- Leczw tym wypadku.Cóż, rozumie pani, mamy sytuację nadzwyczajną.Boże, ten facet jest beznadziejnym przypadkiem, stwierdziła Juliet z desperacją.- Carlo, proszę, spróbuj tylko.Urwała, słysząc energiczne pukanie do drzwi.Carlo uprzedził ją, biegnąc dokorytarza.- Summer - dosłyszała ogromną radość w jego głosie, a za moment zobaczyła go wobjęciach niezwykle atrakcyjnej brunetki.- Carlo, czekam tu na ciebie od godziny!Bardzo miły głos, doprawiony szczyptą francuskiego akcentu, brzmiał intrygująco izmysłowo.Kiedy nieznajoma odstąpiła od Carla, Juliet mogła podziwiać elegancję, styl iurodę tej kobiety.Ku jej wielkiemu zaskoczeniu Carlo ujął twarz Summer w dłonie, tak jak toczęsto robił z jej twarzą i obsypał pocałunkami.- Ach, moje słodkie ciasteczko, jesteś śliczna, jak zawsze - powiedział czule.- A ty, Franconi, jesteś jak zwykle.,.- Summer urwała nagle, zauważając drugąkobietę.Powitała Juliet czarującym uśmiechem, który słabo jednak maskował babski,taksujący odruch.- Cześć, domyślam się, że jesteś aniołem stróżem Carla na czas jegotournee.- Juliet Trent.- Carlo zaczerwienił się jak młodzieniaszek, prezentujący mamie swojąpierwszą sympatię.- Juliet, poznaj Summer Cocharan, najlepszą specjalistkę od cukiernictwapo obu stronach Atlantyku.Summer ruszyła ku Juliet, wyciągając rękę na powitanie.Zdwoiła czujność, słysząc wgłosie Carla nutę, której nigdy wcześniej tam nie było.- Ten potwór mi pochlebia, bo chce.żebym go poczęstowała swoimi ekierkami.- Poproszę od razu o cały talerz - oblizał się demonstracyjnie.- Prawda, Summer.żeona jest śliczna?Juliet, przeklinając go w duchu, usiłowała zrobić dobrą minę do złej gry.Summerdodała jej otuchy kolejnym, sympatycznym uśmiechem.- Jak zawsze w pełni się z tobą zgadzam, Carlo - odparła.- Przyznasz chyba, żeniełatwo się z nim pracuje? - zwróciła się do Juliet.- Oj, tak! - Tym razem śmiech przyszedł jej łatwo.- Ale przynajmniej nie jest nudno.- Summer, nic zaniedbując konwersacji,obserwowała Carla i Juliet z ukosa.Tu musi chodzić o coś więcej niż tylko o służbowązwykłą współpracę, pomyślała zaintrygowana
[ Pobierz całość w formacie PDF ]