[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie dopytywałam.Zastana-wiałam się raczej, co powinnam teraz zrobić.Czekać, aż się uspokoi, czy wyjść, pozostawiając go zfantomami przeszłości.- Posiedzieć jeszcze z panem? - spytałam wprost.- Nie, Basiu, wracaj do domu - powiedział w zamyśleniu.Miałam wrażenie, że wcale go tutajnie ma.%7łe przeniósł się w przeszłość i przebywa tam ze swą Misią.Zamiast zająć się Kornelią i jej spóznieniem, poszłam prosto do Marka i zaczęłam go wypyty-wać o powojenną historię polskich emigrantów w Anglii.Był zajęty i nie bardzo miał ochotę na roz-mowę.- Nie wiem, Basiu.Nie interesowałem się tym.Spotykasz ich co tydzień w kościele, to zapytaj.Cała ta starsza ekipa to przecież żołnierze Andersa i Maczka.- A ci, którzy wrócili do Polski?- Wątpię, czy jeszcze żyją.Jeżeli nie zostali straceni za zdradę stanu, to pewnie trafili do wię-zienia.Pewnie pomarli młodo w nędzy i zapomnieniu.- A kobiety? - dociekałam, bo jednak Marek miał większe pojęcie o historii niż ja.- Basiu, nie wiem.Wez internet i poszukaj - zbył mnie.Nie poszukałam.Nie miałam czasu ani tego, ani następnego dnia.Zajmując się chorym Marci-nem, zaniedbałam produkcję pierogów - zużyłam cały zapas z zamrażarek i musiałam kleić je na bie-żąco.Resztę czasu zajmowała mi opieka nad dzieckiem, zakupy, gotowanie.Pewnego dnia w porze lunchu w kawiarni pojawił się John Smith.Wyglądał bardzo stylowo wczarnej sztruksowej marynarce nałożonej na śnieżnobiałą, płócienną koszulę, z ogromnym bukietem wdłoni.Musiał za niego zapłacić majątek - był przecież początek grudnia.Podszedł prosto do mnie.- Basiu, chcę ci podziękować za opiekę, a zwłaszcza za ostatni wieczór.Kątem oka widziałam, że dziewczyny wyłażą ze skóry, by usłyszeć każde słowo.- Wyleczyłaś mnie z choroby, która trwała sześćdziesiąt dwa lata.Po wyjezdzie Marii nie mo-głem sobie znalezć miejsca.Służyłem w wojsku, ale zawsze zostawiałem dokładny adres, na wypadek,gdyby Misia wróciła.Spotykałem się z dziewczętami, ale bałem się zaangażować.Bo gdybym tak sięzaręczył, a ona nagle wróciłaby do mnie? Dlatego nigdy się nie ożeniłem.Do wczoraj czekałem na nią.Teraz wiem, że mnie oszukała, choć nie rozumiem dlaczego.Wszystko skończone.Nareszcie.Słuchałam pana Smitha z rosnącym zdziwieniem.Stopniowo poznawałam jego historię miłosną,ale wciąż jeszcze było w niej mnóstwo niewiadomych.Miałam tyle pytań! Nie mogłam ich terazzadać, ale liczyłam na kolejne odcinki zwierzeń.RLT - Drogi panie Smith - zaczęłam ostrożnie.- Przecież nawet nie wiemy, jak doszło do tego nie-porozumienia.Nie powinien pan bez sądu skazywać na śmierć wspomnień o pani Marii.Dajmy jejprawo do obrony.- Proszę bardzo, niech się broni - zaperzył się.- Niech przyjedzie tu ze swojego Krakowa czyskądkolwiek i niech się broni!Ostatnie słowa powiedział tak głośno i dobitnie, że aż podskoczyłam.Tymczasem do kawiarni wszedł James.Usiadł przy stoliku i coś zamówił.Dziewczyny zerkałyto na niego, to na mnie, to na pana Smitha.Nie zwracałam na to uwagi, czułam się w obowiązku do-kończyć rozmowę.Nie mogłam zostawić staruszka z zamętem w głowie, w dodatku zamętem, którysama wywołałam.- Skoro się pan wyleczył, to może któregoś dnia namówię pana na dokończenie tej historii? -zapytałam.- Może kiedyś - zamyślił się.- No, ale na dzisiaj już koniec.Idę odpoczywać w moimantykwariacie.Coraz mniej klientów.- Takie czasy, panie Smith, takie czasy - westchnęłam, odprowadzając go do drzwi.Gdy się odwróciłam, James już płacił rachunek.Podszedł jednak do mnie i zapytał, na tyle gło-śno, by dotarło do obu dziewczyn, czy mogę podejść z nim do samochodu, bo zostawił w nim doku-menty od Charoll.Poszłam na zaplecze po kurtkę.Byłam prawie pewna, że widziałam, jak Sheila iSara wymieniają znaczące spojrzenia.Ale mało mnie to obchodziło.Czułam, że stało się coś ważnego,w innym wypadku James nie wymyśliłby czegoś tak absurdalnego.Musiał być zdesperowany.- Stało się coś? - spytałam, gdy tylko wyszliśmy.Musieliśmy przejść obok trzech okienwystawowych drogerii i przeparadować przed sklepem Soni, która dziwnym trafem poprawiała cośwłaśnie na wystawie.James zwolnił trochę.- Basiu, podjąłem ważną decyzję i chcę, żebyś ją poznała, zanim dowiesz się o nich od Charoll.Wyjeżdżam na półroczną misję do Afganistanu.Zamilkłam.Nie wiedziałam, co powiedzieć.Byłam zaskoczona, przerażona i zawiedziona.Miałam nadzieję, że po jesienno-zimowym zamieszaniu wszystko się unormuje, że zaczniemy sięznów regularnie spotykać.- Ale dlaczego, James, dlaczego akurat tam?- Bo to daleko, a chcę sobie wszystko dokładnie przemyśleć i poukładać.Nie wiem, co robić.Poraz kolejny powtarzam ci, że nic się nie zmieniło.Kocham cię, ale nie chcę stracić Amy, tak jak tracęTroya.Wiem, że trudno ci to zrozumieć, bo tobie nikt nie odbierze Marcina, nie musisz się tymmartwić.Nie mogę znów wszystkiego zepsuć.Tym razem muszę to załatwić inaczej.Nie mogę zostaćRLT z niczym.Kiedyś ci to wyjaśnię.Poza tym widzę, że ty nie śpieszysz się z decyzjami i z jakiegoś po-wodu jest ci z tym dobrze.- Z tobą jest mi dobrze - szepnęłam.- Ale nie na tyle, żeby ze mną zamieszkać, prawda? Milczałam.- Sama widzisz.Nie ma o czym dyskutować.Poza tym ja już postanowiłem.Wylatuję pierw-szego stycznia.W grudniu chciałbym się z tobą spotykać tak często, jak na to pozwolisz.Muszę siętobą nacieszyć.A potem.Zobaczymy.Dajmy sobie trochę czasu.Chcę przemyśleć wszystko z da-leka od ciebie i od tych miejsc.Koniec rozmowy.Był tak stanowczy, że nie potrafiłam zaprotestować.Czułam się bezradnawobec jego chaotycznych wprawdzie, ale jednoznacznych wyznań.Mogłam się tylko domyślać, żejego poprzedni rozwód był paskudny, skutkiem czego James wyprowadził się daleko i prawie niewiduje syna.Teraz chciałby przeprowadzić wszystko inaczej, choć jeszcze nie wie jak.Wie tylko, żemusi się rozwieść.I tym się różniliśmy.Ja jeszcze nie wiedziałam.A w tym momencie miałam wgłowie kompletną pustkę.Doszliśmy na parking i zaczęłam się rozglądać za czymś, co pozwoliłoby mi wrócić dokawiarni bez wzbudzania podejrzeń.- Znajdz jakąś kopertę, cokolwiek.- poprosiłam.Wyciągnął ze skrytki szarą zniszczoną teczkę, wytrząsnął z niej swoje papiery i podał mi.Uśmiechnęłam się i przez chwilę patrzyłam mu w oczy.Nie mogłam wyczytać z nich nic prócz smut-ku.- Kocham cię - powiedziałam, czując, jak wzbiera we mnie to uczucie.Miałam absolutną pew-ność, że stoi przede mną najbliższy mi człowiek.Przedświąteczna gorączka zapanowała już na dobre.Mniej więcej od tygodnia moje pracownicepatrzyły na mnie tak, jakby chciały powiedzieć mi coś ważnego.Znów nie miałam na nic czasu.Narzuciłam sobie nowe obowiązki: codziennie co najmniej pół godziny spędzałam z Kornelią, bo niechciałam zaniedbać czegoś jak w przypadku Karoliny.Regularnie bywałam u pana Smitha, a co jakiśczas zaglądałam też do drogerii i do sklepu z batystami.Każda z tych spraw z osobna nie zajmowałazbyt wiele czasu, ale w ogólnym bilansie dnia były wyraznie odczuwalne [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • windykator.keep.pl
  • Strona pocz±tkowa
  • Warren Adler Wojna państwa Rose 02 Dzieci państwa Rose
  • Wells Rebecca Ya Ya 02 Boskie sekrety siostrzanego stowarzyszenia ya ya
  • Hieber Leanna Renee Percy Parker 02 Walka œwiatła i mroku o Percy Parker
  • Lensman 02 Smith, E E 'Doc' First Lensman
  • Benzoni Juliette Fiora 02 Fiora i zuchwały
  • Benzonnni Juliette Fiora 02 Fiora i zuchwały(1)
  • Coulter Catherine Gwiazda 02 Dzika gwiazda
  • superczytanie
  • Anne Thomas Soffee Nerd Girl Rocks Paradise City, A True Story of Faking It in Hair Metal L.A. (2005)
  • Margolin Phillip Nie zapomnisz mnie
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nowe.htw.pl