[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A potem zostawiono go przywiązanego na tym kozle dochłosty, bo najwyrazniej coś się stało, co nie wróżyło dobrze jego zdrowiu i życiu.Claeon został gdzieśwezwany, a teraz, jak Teornis podejrzewał, był gotów już do bardziej konkretnej rozmowy,prawdopodobnie przy użyciu noży, którymi tak lubił się bawić.Cóż, miałem swoją szansę, byprzygotować odpowiednią przemowę.O edmirze, myślał sobie.Sprawdzmy więc, czy moje umiejętności na coś się jeszcze przydadzą.Najgorszym aspektem całej sytuacji było to, że czułwobec Cłaeona wyłącznie pogardę.Och, nie dlatego, że pająkowcy również czasem dla rozrywki bralikogoś na tortury.Lecz dlatego, że były one dla nich wyłącznie zabawą albo metodą przesłuchaniaupartego, acz bogatego w wiadomości więznia.Gdyby więc teraz zamienili się miejscami i gdyby toTeornis schwytał ambasadora jakiejś nieznanej mu cywilizacji, który mógłby znać wszelkie tajemniceswego świata, nie marnowałby czasu na zaspokajanie swoich niskich ciągot do zadawania bólu.Albokazałby zawodowemu męczycielowi wwiercić się w każdy nerw Claeona w celu wydobycia z niegowszystkich sekretów, albo też roztoczyłby przed nim swój czar, starając się pozyskać w nim stronnikarodu Aldanraelich.A ponieważ najwyrazniej edmir nie należał do grona zwolenników tego drugiegosposobu, wszystko zależało od Teornisa.Claeon patrzył na rozciągniętą postać pająkowca, ale myślami był gdzie indziej. Wiele bym dał zamruczał żeby mieć tu tego prostaczka Rosandera na mojej łasce i niełasce.Teornis zaczerpnął głęboko powietrza.Plecy bolały go od pejcza, a stawy i mięśnie zaczynały piec odrozciągania.Złatwością jednak, wynikającą z długoletniej praktyki, wygnałte niedogodności z umysłu, starając się przemówić nadzwyczaj miłym tonem: Jest jeszcze jeden, którego, jak sądzę, wolałbyś tu mieć, na moim miejscu.Claeon podskoczył na te słowa i Teornis pomyślał: Nie przywykł, żeby mięcho na raku zwracało się doniego.Muszę działać szybko, zanim stwierdzi, że mogę się obyć bez języka. Mogę ci ściągnąć tu Aradoklesa.Czy to cię zadowoli, edmirze?W jednej chwili na twarzy Claeona pojawiła się niezwykła czujność. Nawet nie wiesz, kim on jest stwierdził z ironią. To prawda, chociaż wiem, że ci uciekł i tym samym jest twoim wrogiem.Claeon podszedł bliżej.Dłonią musnął rząd noży, tak że zadzwięczały, ale żadnego nie wybrał. Bez wątpienia wydaje ci się, że wyślę cię z powrotem na ląd w zamian za obietnicę, że wrócisz zchłopcem.Straszni z was prostacy.Och, w rzeczy samej, pomyślał Teornis i odparłłagodnie: Spodziewam się, że wyślesz wraz ze mną kilku swoich wojowników.Ale mogę ci dać coś więcej niżtylko to, żeby udowodnić moją dobrą wolę.Jego rzeczowy ton, niezmącony strachem, błaganiami i wrzaskami, zaintrygował edmira.Moja rybkazaraz złapie haczyk.Ale Claeon nie odezwał się, tylko skinął lekko głową, jakby zachęcając go, bymówił dalej. Pozwól mi, edmirze, na snucie domysłów ciągnąłTeornis. Jeśli się pomylę, znajdujesz się w idealnej pozycji, by skorygować moje przypuszczenia.Na ustach Claeona pojawił się lekki uśmiech, ledwo widoczny w bujnej brodzie. No to snuj domysły zachęcił pająkowca. Twój potwór zabrał nas ze statku niedaleko pewnego miasta kolonii wybranego z całego naszegodługiego wybrzeża. Teornis wnikliwie przyglądał się twarzy edmira, by sprawdzić, czy słowo wybrzeże z czymś się tu kojarzy.Dlaczego interesowało cię to jedno miejsce, skoro jesteś władcą morza? dodał, stwierdziwszy, żeClaeon z całą pewnością nie jest odporny na pochlebstwa. Musiało tak być, bo masz tam jakieśsprawy? Ale jakie? Czy można je połączyć ze zniknięciem Aradoklesa? Widzę, że Paladrya zdradza mnie nawet w lochu warknął Claeon. Za dużo z tobą rozmawia, a za mało ze mną, nawet kiedy goszczę ją w tej komnacie.Utrzymuje, że nie wie, dokąd udał się chłopak, że zostawiła taką decyzję sługom, którzy z nim uciekli.Ale ta ziemska kolonia jest najbliższą dużą osadą w pobliżu miejsca jak wyznała ich wyjścia na ląd.Dlaczego wasza kolonia nie ma poczuć mego gniewu, skoro ukrywa zbiegłych wrogów? No właśnie, dlaczego? Teornis zmusił się do uśmiechu. Szczególnie że to nie jest moja kolonia. Jaśniej proszę warknął Claeon. Z ochotą.Moja kolonia leży bardzo daleko od tego miejsca, a między moim ludem i tamtejszymrozpoczął się spór.Twój potwór schwytał nas podczas rozmów ostatniej szansy. Uśmiechnął sięszerzej. Widzę, że mi nie wierzysz, i na twoim miejscu też pewnie miałbym wątpliwości. A jeślipewnego dnia ty znajdziesz się na moim miejscu, o edmirze, pokażę ci, jak mszczą się cywilizowaniludzie. Z pewnością masz swoich agentów w tej kolonii, bo inaczej skąd byś wiedział, gdzie nasszukać.A skoro tak, to zaklinam cię, poślij po nich.Poślij po nich i zapytaj ich, jak się mają sprawymiędzy tą kolonią a Ziemiami Pająkowców.Zapytaj ich o mnie, Teornisa z Aldanraelich, i zobaczysz, copowiedzą.Claeon przyglądał mu się przez dłuższy czas, a oblicze Teornisa jak każdego pająkowca aristosa stawałosię coraz bardziej nieodgadnione.W końcu przywołał strażnika. Zaprowadz go do komnat na górze zamruczał.Niech go nakarmią, ale niech nie spuszczają z niego oka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]