[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mówię to jako wolna, samotna kobieta, która z żonatymi zadałasię raptem parę razy, i nie jestem z tego szczególnie dumna.Ale pewien gość,Bob DuPont (nie z tych DuPontów, takiego szczęścia nie mam), powiedział mi,że żonaty nie chce postrzegać siebie jako kogoś, kto goni wyłącznie za seksem,choć przecież sensem romansów jest seks, o to tylko w nich chodzi.Alejesteśmy inteligentnymi zwierzętami i lubimy myśleć, że sprawa jest jednakpoważniejsza od połączenia dwóch libido.A kiedy seks traci na atrakcyjności,a zawsze traci, skarbie, możesz mi wierzyć, trzeba jakoś uzasadnić poświęconymu czas.Więc umawiasz się na kilka kolacji, żeby jakoś to zakończyć, jednez deserem", inne bez, jeśli rozumiesz, co mam na myśli.Ronisz parę łez wstylu biedni my, gdybyśmy tylko spotkali się kiedy indziej", choć ta rozmowaodbywa się dopiero wtedy, kiedy wiesz, że romans jest kaput.Czujesz sięoczyszczona, możesz się pożegnać i iść dalej.Założę się, że Kathleen i Alfredtak zrobili. Mam nadzieję.264RcLT Współczuję twojemu bratu.Nie jest tajemnicą, że zawsze uważałam goza obłudnika.To świętoszek, a tacy zawsze pierwsi upadają, i to z wielkimhukiem, jak ołowiana rura.Dręczą ich własne słabości. Wiele dowiedziałam się o Alfredzie, odkąd zaczął z nami pracować.Poraz pierwszy w życiu mój brat popełnia błędy.To bolesny widok, aleprzynajmniej wyciąga z nich wnioski. Myślisz, że jego żona wie? pyta June. Powiedziałam mu, żeby nigdy nie mówił o tym Pameli.Nic dobrego tonie da. Masz rację.Nigdy nie byłam zwolenniczką szczerych spowiedzi.Myślę, że są okrutne.Poza tym jedynie czas może złagodzić wstrząs wywołanywielkim upadkiem.Zawsze tak było i będzie. Upija łyk kawy. A co uciebie? Próbuję zapomnieć o Gianluce. Wciąż? Napisałaś do niego?Kręcę głową. Dlaczego nie spróbujesz? Nie wiem, co napisać. Na pewno wiesz. Nie, June, nie wiem. To może zaczniesz od napisania, co do niego czujesz. Myślę, że mi nie uwierzy. Podczas kłótni miotałam się, niezdolna dowyrażenia prawdziwych emocji.On był zdecydowany, ja się ze sobązmagałam.Oto różnica pomiędzy impulsywną kobietą a mądrym mężczyzną.Wiedział, co powiem, zanim otworzyłam usta.265RcLT Wręcz przeciwnie, na pewno ci uwierzy zapewnia June. Jest w tobiezakochany. Był.Tak się na mnie wściekł, że wsiadł do samolotu i wrócił do Włoch.Poleciał na drugi kontynent, żeby nie być ze mną. Ma cię we krwi. W złym znaczeniu tego wyrażenia. To dopiero trzeba ustalić mówi June. Wiesz, kiedy chodziłaś zkucharzem, martwiłam się.Roman nie był taki bystry jak ty.Miły chłopak zniego, ale ogląda się za spódniczkami.Nie obwiniam go, nic nie może na toporadzić, to siedzi w facecie albo nie.Ale Gianluca jest inny.On naprawdę cięrozumie.Myślę, że nie powinnaś tak szybko z niego rezygnować.Dlaczego doniego nie zadzwonisz? Tylko bym płakała. Więc do niego napisz.June podchodzi do biurka, z drukarki wyciąga papier, z kubka bierzedługopis i podaje mi: Proszę. Robi miejsce na stole i kopnięciem podsuwa mi taboret.Siadam.28 sierpnia 2010Pisząc datę, uświadamiam sobie, że minęło całe lato, a Gianluca i ja niewymieniliśmy ani słowa.Drogi GianlucaNie wiem, czy mnie pamiętasz, ale w czerwcu byliśmy w Buenos Aires itak Cię rozgniewałam, że wsiadłeś do samolotu i wróciłeś do domu.Myślę oTobie codziennie i czuję się okropnie, a najgorzej jest wieczorami.Piszę, żebyCię przeprosić za to, że byłam taka głupia.Nigdy nie chciałam Cię oszukać ani266RcLTzranić, choć udało mi się tyle rzeczy zrobić zle, że Cię straciłam.Mamnadzieję, że znalazłeś szczęście przy boku normalnej kobiety, która dobrze Ciętraktuje.Ale gdyby tak się nie stało, znam w Nowym Jorku prawdziwąświruskę, która oddałaby wszystko, byłe znowu Cię zobaczyć.Piszę to na ar-kuszu papieru z drukarki, ponieważ działam pod wpływem impulsu i nie chcęprzerywać, żeby pobiec na górę po ładną papeterię.(Przynajmniej nie piszę naodwrocie zamówienia na guziki albo rachunku na wodę).Pamiętam, coczułam, kiedy przez całą noc trzymałeś mnie w objęciach i żałowałam, że niemogę przesunąć słońca za horyzont, bo zyskałabym kilka godzin tej rozkoszy.Ale nie możemy nad wszystkim panować a niewykluczone, że ja nad niczymnie panuję.Wiem tylko, że bez Ciebie serce mam złamane i może kiedyś, jeślibędziesz mógł mi wybaczyć, pomyślisz o tym, żeby wrócić.Z wyrazami miłości Valentine*To było lato złamanych serc (mojego) i oparów z farb (Gabriela).Kiedyskończył Bajeczny Remont (jak go nazywa) na piętrze, przeniósł się na dach.Pozwalał mi zatrzymać pomidory (głównie dlatego, że je jemy), ale wszystkoinne wymagało odnowienia.Przedmioty, których nie dało się upiększyć,powędrowały na śmietnik.Ze starego żeliwnego stołu i krzeseł zdarł starą farbę i pomalował je nafioletowo.Zrobił nowe poduszki na siedzenia (inspirowane Cecilem Beatonem,w szerokie czarno białe pasy).Zwięty Franciszek z Asyżu został solidnie umyty i pomalowany na kośćsłoniową.Gabriel naprawił wąż w fontannie mama przysięga, że nie działałod 1958 która znowu pełna jest święconej wody i ozdobiona lampkami (dladramatycznego efektu nocą), a dokoła ustawił kwiaty w donicach.267RcLTPomalował nawet stary grill na fioletowo, żeby pasował do mebli. To wygląda jak statek kosmiczny dla moich braci powiedział Gabriel,podziwiając swoje dzieło. Włochów? zapytałam. Nie, gejów sprostował.Nasz grill przypomina teraz potężne jajko L'Eggs, pojemnik naeleganckie damskie pończochy, które dawniej w domu towarowym D'Agostinoleżały na obrotowym regale.Finalny i najbardziej dramatyczny element powiewa nam nad głową.Gabriel zrobił (sam!) markizę z lawendowego drelichu.Obszył wycinane wschodki brzegi białą taśmą i naciągnął na cztery mosiężne drążkiprzymocowane do dachu.Baldachim tworzy salon na świeżym powietrzu.Mama jest zachwycona wreszcie ma dostęp do oszałamiającej przestrzenigodnej najbardziej wytwornych gości w hotelu Carlyle.Zbieram rubinowe pomidory.Babcia byłaby zadowolona.To było dobrelato dla pomidorów.Posiałam jej e mailem zdjęcia z naszych plonów, a onazrewanżowała mi się fotografią Dominica stojącego przy trzymetrowymsłoneczniku na podwórku ich domu w Arezzo.Prowadzimy zdrową rywa-lizację, jeśli chodzi o nasze rozdzielone oceanem ogródki.Zrywam dojrzałe pomidory i ostrożnie układam w koszyku.Przygotowałam cztery koszyki: dla mamy, dla Tess, dla Jaclyn i dla Alfreda.Otwierają się świeżo pomalowane drzwi. Cześć. Mackenzie rozgląda się po dachu. Gabriel powiedział, że ciętu znajdę. I jestem.Co za miła niespodzianka.268RcLT Ojej, ale tu kolorowo.Mnóstwo fioletu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]