[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Zbieraj się, wracasz do domu. Spierdalaj.Próbował ruszyć w jej stronę, ale na szczęście brat czuwał.Byłem ogłuszonygwałtownością małżeńskiego sporu i pewnie nie zareagowałbym dość szybko właśniedlatego Roman mógł mówić o szczęściu.Gdyby podszedł, Jovanka jednym ruchemuczyniłaby z siebie wdowę. Lepiej go posłuchaj poradził bratowej starszy, też niezle rozzłoszczony. Ciąglejesteście małżeństwem, a on ojcem. To niech płaci! Musiałem złapać ją za łokieć, by i jego nie zarżnęła. Teraz sobieo niej przypomnieliście?! Jedziesz z nami wykaszlał Roman. Możemy zapłacić więcej niż ta kurewka spróbował z innej beczki starszy,przenosząc wzrok na mnie. Zapomnijmy o tym strzelaniu.Nie zaskarżymy pana,zapłacimy, ile się należy, i rozejdziemy po dobroci.A ją niech pan oleje.Małżonkowie szarpnęli się zgodnie.Oboje bezskutecznie. A konkretnie? Wepchnąłem pistolet za pasek i ująłem czarnowłosą furię za obałokcie.Niepotrzebnie: słowa wystarczyły.Spocona twarz Bigosiaka rozbłysła nadzieją. Zapomni pan o niej wzruszył ramionami. I tyle.Trzeba przyznać, że nie był wymagającym kontrahentem.Czułem przykrość,udzielając mu takiej odpowiedzi. O takich kobietach się nie zapomina.Próbowała się odwrócić i spojrzeć mi w twarz, ale za dobrze ją trzymałem. Dopadnę was usłyszałem stłumiony wściekłością głos Romana.Jednymszarpnięciem wyswobodził się z objęć i trochę po omacku odszedł w głąb poczekalni. Głupio pan robi uświadomił mnie starszy z braci.Odwrócił się i bez pośpiechuposzedł za Romanem.Na koniec pokazali się z lepszej strony i zamknęli drzwi. Aż nie wiem, co powiedzieć.Dojrzewałem do tego wyznania ładnych parę minut.Szmat czasu, jak na jeden pokóji dwoje ludzi, unikających krzyżowania spojrzeń.Odwróciła się od okna.Ołowianeniebo, na którego tle ją oglądałem, prezentowało się radośniej od jej twarzy. Najlepiej prawdę powiedziała zarazem cicho i dobitnie. Prawdę? I kto to mówi? Nie okłamałam cię.Pana poprawiła się. Przepraszam.To z nerwów.Trochę tobyło nieprzyjemne. Może być ciebie powiedziałem bez uśmiechu. Może łatwiej się dogadamy. Mamy przejść na ty ? zapytała powoli, marszcząc czoło. Opłaca się na takkrótko? Można spojrzeć na to inaczej: do końca życia.Kto wie, czy wieczorem Roman niewpadnie tu z siekierą.Coś leciutko drgnęło w kącikach jej ust. Do końca życia męczyć się z panem ? Udała głęboki namysł, po czym podeszłai po męsku, z całkiem sporego dystansu, wyciągnęła rękę. Głupio by jakoś było.Jovanka.Cofnąłem się akurat na tyle, by przy identycznie wyciągniętej ręce sięgnąć jeszcze jejdłoni.Trochę ją to speszyło, a trochę rozbawiło. Marcin.Może dlatego, że tak dziwacznie to wyglądało, ściskaliśmy całe wieki wilgotne palcetego drugiego. Nie przyszło mi do głowy, że może się tu zjawić powiedziała. Wniósł pozewrozwodowy, od lat ma prawie oficjalną kochankę, od roku nie mieszkamy razem.Przezten czas ani razu nie próbował spotkać się z Olą.Nie wiem, co go naszło.Nie gniewajsię. Nie gniewam się.Podziękowała uśmiechem, zawahała się, a potem zrobiła maleńki krok do przodu.Też zrobiłem krok.Dłuższy.Nagle znalezliśmy się całkiem blisko siebie. Wina nie ma. zacząłem niepewnie.Nie zamierzała mnie męczyć, być możeświadoma faktu, jak ciężko się patrzy w te jej za szeroko rozstawione oczy.Zamknęła jewięc, przechylając głowę i robiąc coś z ustami.Tego ostatniego nie byłem pewien.Nieda się obejrzeć czegoś, co się całuje.Nie był to długi pocałunek i gdyby nie fakt, żedotykaliśmy się ustami, można by go nawet zaliczyć do siostrzano-braterskich. Muszę zatelefonować zaskoczyłem nowiną samego siebie. Zaraz wracam.Pierwsze dwa piętra pokonałem biegiem.Potem szedłem, a na koniec się wlokłem.Padało coraz mocniej, ale nie był to dostatecznie silny bodziec.Musiałem ochłonąći zastanowić się nad pewnymi sprawami, szedłem więc wolno, pozwalając wodziezmywać z ust wspomnienie jej ciepła i miękkości.Nie wiem, jakim cudem uzyskałempołączenie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]