[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Młody obserwował go bez większego zainteresowania.Nie pozostało mu nic innego,jak uczynić to samo.Powlókł się więc do kabiny, którą mu przydzielono, i spędził długiegodziny, próbując nauczyć się sztuki nawigacji i żeglugi z filmów, których obfitość znalazł wbazie danych.Ich zawartość mocno go jednak rozczarowała, szczególnie w kontekście tego,co starzec mówił o inteligencji systemu.Co rusz natrafiał na informacje, które uważał zanieprzydatne.Poznawał tajniki nawigowania za pomocą sygnałów wysyłanych przez satelity,by zaraz potem dowiadywać się o umiejętnościach ptaków, ryb czy delfinów.Ale mimowszystko była to bardzo pouczająca lekcja.Dowiedział się choćby o Słonecznym KamieniuWikingów, poznał wiele pożytecznych przedmiotów, takich jak sekstant, chronometr czychoćby cyrkiel, oraz liczne metody zliczeniowe.Pod koniec tego długiego seansu miał jużtyle informacji, że nie umiał ich sensownie poukładać sobie w głowie.Dopiero teraz pojął, jaktrudna jest sztuka nawigacji, ale wraz z tym odkryciem zyskał też nadzieję, że - jeśli przyłożysię do nauki - poradzi sobie z nią.Czując przesyt wiedzy żeglarskiej, postanowił dowiedzieć się czegoś o wyspie, zktórej pochodził.Szukał i szukał, używał wszelkich możliwych metod perswazji w stosunkudo systemu wyświetlania, z krzykiem i przekleństwami włącznie, ale żadnych filmów natemat wyspy nie mógł znalezć.W dodatku widoczne na ekranie dane geograficzne dotycząceplanety przeczyły temu, co już wcześniej udało mu się samodzielnie dowiedzieć.Było to dlaniego mocno irytujące i frustrujące.Nie wiedział, czy on przez całe swoje życie byłwprowadzany w błąd, czy też superinteligentny system, tak zachwalany przez teścia,najzwyczajniej w świecie się myli; oczywiście przychodziło mu też do głowy, że nie potrafiobchodzić się z tym urządzeniem na ścianie, i to, czego się dowiaduje, jest wynikiembłędnych komend.Wreszcie, zrezygnowany, postanowił porozmawiać z teściem.Chciał naspokojnie dowiedzieć się, jak długo będzie musiał czekać, zanim ten zdecyduje się udzielićmu niezbędnych informacji oraz pomocy.Potrzebował nowego konkretnego planu.Tymczasem w kabinie starca nikogo nie było.Zdziwiony mężczyzna zajrzał następniedo kabiny prysznicowej, a gdy i tam nie znalazł teścia, pomyślał, że pewnie jest u myśliwego.Okazało się jednak, że ten śpi, a w pomieszczeniu nikogo więcej nie ma.Niezajęta kabinarównież była pusta.Zaglądał do szaf, łazienek, a nawet pod łóżka, ale nigdzie go nie było.Wkońcu postanowił obudzić myśliwego.Ten też zaczął od przeszukania całej dostępnej imprzestrzeni, nie dowierzając młodemu mężczyznie.Gdy się w końcu sam przekonał, żestarego nie ma, był równie mocno zdezorientowany jak jego towarzysz.- Sądzisz, że nas zostawił? - zapytał Barbarzyńca.- Mam nadzieję, że nie.Może to blaszane pudełko wymaga jakiejś, nie wiem.obsługi? Może poszedł sprawdzić, czy wszystko działa jak trzeba? - zastanawiał się głośnomyśliwy.- Kiedy go ostatnio widziałeś?- Nie wiem.Wiele godzin temu.Musieli przyznać przed sobą, że stracili poczucie czasu.Brak wschodów i zachodówsłońca wpływał na ich rytm życia i niweczył dotychczasowe przyzwyczajenia.Czasodmierzali posiłkami, ale że te nie korelowały z widokiem za oknem, nie wyznaczałydobowego rytmu.Nigdzie nie było kalendarza a żaden z nich nie pomyślał, by zacząćodliczać dni.Dopiero teraz uświadomili sobie, że nie widzieli się pewnie od tygodnia.- Ja nie spotkałem go ani razu w porze posiłków - zauważył najmłodszy zuciekinierów.- Ja też nie - przyznał jego towarzysz.- Myślę, że nie ma się czym przejmować.Jeżelinawet wrócił na powierzchnię, to chyba wie, co robi.Zresztą i bez niego damy sobie radę.Wystarczy mi to, co tu mam.Filmy, które teraz oglądam.- Nie opowiadaj mi teraz o tych zasranych filmach - przerwał mu gwałtownie zięćstarca.- Może i ty przeżyłeś już, co miałeś do przeżycia, i chciałbyś tu zdechnąć, ale ja mamjeszcze coś do zrobienia.Jeżeli ten skurwysyn sprowadził nas tu, bo ma wobec nas jakieśniecne plany, to obiecuję, że, kurwa, zmartwychwstanę i zabiorę go ze sobą do grobu - zacząłwygrażać, porażony nagłą myślą, że dał się złapać w pułapkę.- Mówię ci.Ten dziad coś knuje.- Nie dowiesz się tego, dopóki nie wróci.- Uśmiechnął się do niego myśliwy, wciążspokojny, i wrócił do swojej kabiny.Młody został z niedokończonym zdaniem na ustach, którego nie miał już komupowiedzieć.Zaczął się rozglądać, bezczynne czekanie na starca doprowadzało go do szału.Spojrzał w stronę drzwi, które powinny prowadzić do dalszej części tej niezwykłej budowli,potem śmiało podszedł do nich i zaczął wystukiwać na panelu różne kombinacje cyfr.%7ładna znich nie okazała się jednak tą właściwą.Po godzinie tej bezowocnej wyliczanki zacząłuderzać pięścią w wyświetlacz; przestał dopiero wtedy, gdy poczuł, jak drętwieje mu dłoń.Rzucił jeszcze kilka przekleństw w stronę nieprzyjaznego urządzenia i wrócił do swojegopokoju.Przez kolejnych kilka dni nie spędził w nim jednak zbyt wiele czasu.Zwykle siedziałw głównym pomieszczeniu, obserwując drzwi w nadziei na powrót teścia.Wreszcie młodymężczyzna przestał w ogóle korzystać z łóżka i prysznica, wciąż czatował przy wejściu, bojącsię, że przegapi moment, gdy stary pojawi się choć na chwilę.Przesiedział tak ponad dwatygodnie.Myśliwy początkowo obserwował go z pobłażaniem, potem z niecierpliwością, aż wkońcu dał mu do zrozumienia, że przesadza.- Cuchniesz jak padlina.Idz się umyj i przebierz - zasugerował wprost.- Nie martwsię, tatuś wróci - dodał drwiąco.Musiał przyznać, że drażnienie młodzieńca sprawiało mu przyjemność.Po tygodniachspędzonych tylko w towarzystwie szklanego ekranu, była to dla niego nie lada rozrywka.- Wiem, że wróci.Po nasze truchła wróci.- W głosie młodego mężczyzny było sporozłości, ale i wiele rozpaczy.- Mówię ci, on nas tu zostawił na pewną śmierć.Zabrał nas zesobą tylko po to, żebyśmy odkopali ten przeklęty właz.Sam by nie dał rady.Pierdolony, starycwaniak.Dla myśliwego tego było już za dużo.Podszedł do chłopaka i uderzył go otwartądłonią w twarz.- Idz się umyj, ty płaczliwa łajzo - krzyknął, znów podnosząc rękę.- Leżysz tu jakjakiś kretyn.W końcu wróci.A jeżeli nie wróci, to zdechniesz pod drzwiami?- Przecież on też musi coś jeść.- Młody tłumaczył, dlaczego nie opuszcza miejscaobserwacji.- Tak, tylko z tego, co mówił, ten bunkier jest wielki jak góra, więc pewnie jest tujakaś inna jadłodajnia i wcale nie musi tu przyłazić po żarcie - wykpił jego rozumowaniemyśliwy.- Więc idz się umyj, bo już nie mogę wytrzymać.Zmierdzisz, człowieku.Rozumiesz?Ale młodemu mężczyznie nie kąpiel była teraz w głowie.Popadał w paranoję.Już nietylko starca podejrzewał o złe zamiary.Pewnie są w zmowie, myślał, patrząc na myśliwego.Dlaczego się tak uśmiecha? Napawa się swoim zwycięstwem.Podstępem mnie tu sprowadzilii uwięzili.Tylko po co, kombinował
[ Pobierz całość w formacie PDF ]