[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mówię poważnie.%7ładen z maniakalnych morderców nie interesowałsię muzyką klasyczną.- W pewnym momencie zaczęliście rozmawiać.Pokiwała głową.- Tak.Po raz pierwszy zamieniliśmy kilka słów przed rozpoczęciem obecnejtrasy koncertowej.Zauważyłam go poza salą i to była pierwsza zmiana.Czekał zwykleprzy tylnym wyjściu, gdzie zwykle czają się łowcy autografów.Zwykle tylko stał i sięuśmiechał tym swoim chłopięcym, nieśmiałym uśmiechem.Naprawdę, nie był anitrochę przerażający.- Mów dalej.- Zwykle ledwie go zauważałam.Krył się tak, jak ty dzisiejszego wieczora.Nigdynie poprosił o autograf, zawsze stał z boku.Chyba nie chciał być brany za część tegotłumu.- Michele zamilkła, sięgając do wspomnień.- W końcu coś do mnie powiedział.- Co?- L amore non prevale sempre.- Co to znaczy?- Miłość nie zawsze przeważa".To cytat z Romea i Julii.- Rola, którą śpiewałaś?- Tak.To moja najsławniejsza kreacja, ciągle jestem proszona o jejodśpiewanie.Staram się tego unikać, robię to tylko kilka razy w roku.- Gdzie to miało miejsce?- Chyba w San Francisco.- Co się stało pózniej?- Musisz zdawać sobie sprawę, że to było bardzo miłe.Zewsząd napierali namnie ludzie, a on stał spokojnie z boku i czekał cierpliwie.Aż tu nagle słyszę L amorenon prevale sempre.Spojrzałam na niego, a on ze wstydu zaczął oglądać swoje buty.- Jak mu odpowiedziałaś?- Kolejnym wersem, cytatem Romea: E c e ancora nessun altra maniera avivere. A pomimo to, nie ma innego sposobu, aby żyć".- Zamilkła na chwilę.-Posłuchaj, wiem że byłam niemądra.Powinnam była chwilę pomyśleć, że takie ciągłepodróżowanie za mną może oznaczać, iż Doug ma jakiś problem.- Zgadzam się.- Ale co mogłam zrobić? W pewnym sensie to mi schlebiało, zwłaszcza że niesprawiał wrażenia niebezpiecznego człowieka.Wiesz dobrze, jaki on był.Miły,odrobinę nieśmiały.Kilka razy po występie rozmawialiśmy.Powiedział, że zna siętrochę na komputerach i zamierza otworzyć niewielką firmę.- Michele uśmiechnęłasię smutno.- Chyba chciał, abym była z niego dumna.- Jestem tego pewien.- Tak, na swój sposób był dziecinny, dlatego zachęcałam go do działania.Słuchałam opowieści o jego sukcesach, bo czułam, że potrzebuje aprobaty.To takiesmutne.Tak, smutne, pomyślałem, oczyma wyobrazni widząc Douga osuwającego się zkanapy z igłą wbitą w przedramię.- Coś się jednak stało, prawda? - spytałem.- W przeciwnym wypadku niebyłoby mnie tutaj.Sonnier wzdrygnęła się, jakbym powiedział coś, czego bała się usłyszeć.- Doug był na swój sposób geniuszem, ale nie można go było spuszczać z oka.Chciał mi pomóc, ale wtrącił się w sprawy, o których nic nie wiedział.- Sonnier splotłaręce na piersi i odwróciła się do mnie plecami, spoglądając przez okno.- Pewnegodnia, kiedy spotkaliśmy się po występie, wyczułam, że coś się zmieniło.Powiedział, żema dla mnie wiadomość.Chciał mi coś opowiedzieć, jednak milczał.W końcuprzełamał się, podszedł do mnie i szepnął do coś ucha.- Co takiego?- Zrobię wszystko, żeby ci pomóc.Spoglądał na mnie tak, jakby chciałprzewiercić spojrzeniem na wylot.Znam twoją tajemnicę i mogę pomóc wrozwiązaniu kłopotów.Nie spodziewałam się czegoś takiego, choć miałam wrażenie,że gdybym poprosiła, aby rzucił się dla mnie z mostu, zrobiłby to bez wahania.- Czy masz jakieś podejrzenia, o co mogło mu chodzić?Sonnier stała przez chwilę nieruchomo, a potem powiedziała głuchym głosem:- Muszę w takim razie opowiedzieć ci historię mojego życia.- Pochyliła głowę,zbierając siły, a potem zaczęła mówić: - Wszystko zaczęło się w dwupokojowymmieszkaniu, gdzie nie było telefonu, bo nikt nie płacił rachunków, a meble pozbieranoze śmietnika.Miałam sześć lat, ale jak dziś pamiętam matkę, która miotała się włazience.- Była nauczycielką, prawda? Czytałem twoją biografię na stronie internetowej.Michele roześmiała się, ale w jej głosie nie było ani krzty wesołości.- Nauczycielką? Nie, sekretarką.Nagrody dla Matki Roku nie zdobyła dlatego,że lubiła ćpać.Pewnie odejmują za to punkty, co nie?- A co z twoim ojcem? Czytałem, że był lekarzem.- Mój ojciec zarabiał na życie jako kierowca ciężarówki.Tak przynajmniejmówiła matka, bo nigdy w życiu go nie spotkałam.- Może usiądę, bo jeszcze chwila, a zemdleję z wrażenia.- Dobry pomysł, zwłaszcza dlatego, że dopiero zaczynamy.- Zrobiłem, jakmówiłem i usiadłem na sofie, po drugiej stronie pokoju.- Kiedy moja matka miała siłępracować, była sekretarką.Niestety, wraz z upływem czasu więcej uwagi poświęcałavalium i precodanowi, niż poważnemu życiu.W tamtych czasach nie brała żadnegopoważniejszego świństwa, ale na to czas przyszedł pózniej.- Rozumiem.- To zadziwiające, jak nisko może upaść człowiek i nie dostrzegać tego, co sięwokół niego dzieje.Dzień za dniem igra z ogniem i nie dostrzega chwili, kiedy jest jużza pózno.Pewnego dnia rozgląda się i zdaje sobie sprawę, że przegrał z kretesem, niewiedząc nawet, że bitwa się rozpoczęła.- Sonnier przymknęła oczy i wróciła do swojejopowieści: - Zaczęłyśmy mieć problemy z pieniędzmi.Raz za razem wylewali ją zpracy, kiedy tylko orientowali się, że przychodzi na haju lub po kilku głębszych.Dawałyśmy sobie jednak radę, bo matka miała pewne atuty, a mężczyzni w niektórychokolicznościach bywają hojni.- Ile miałaś wtedy lat?- Wydaje mi się, że osiem.- Bardzo mi przykro.- Cóż, mnie też, Jack.Zwłaszcza tego, że zamiast troszczyć się o mnie, myślałatylko o tym, jak zdobyć kolejną działkę.Nienawidziła mnie, bo byłam jej wyrzutemsumienia, dowodem na to, że jest okropną matką.Kiedy ją o coś prosiłam, patrzyła namnie, jakbym była obcą osobą.W pewnym momencie uznała, że posiadanie córkiprzeszkadza jej w życiu i kiedy wróciłam ze szkoły, nie zastałam jej w domu.Spakowała się i znikła, jak kamfora.- Porzuciła cię?- Tak, uciekła z którymś ze swoich chłopaków.To był kawał niezłego drania.Imniżej się staczała, tym gorszymi facetami się otaczała.W większości to były obiboki,które w życiu nie splamiły się uczciwą pracą.Cóż.Matka miała już za sobą swojenajlepsze dni, ale w półmroku nadal niezle wyglądała.- Sonnier zamilkła na chwilę, apotem ciągnęła dalej:- Uciekła ode mnie, żeby móc się zaćpać na śmierć.Zapadła cisza, którąprzerwało dopiero chrząknięcie.- A co się działo z tobą?- Moją nową mamusią stał się dobroduszny stan Georgia - odparła, wzruszającramionami.- Był w tym niezły.- Georgia? Myślałem, że pochodzisz z Nowego Jorku.- Wszyscy tak uważają.Przez chwilę nie byłem w stanie wydobyć z siebie głosu.- Naprawdę wszyscy?- Tak, Jack.Nawet mój mąż.- To fatalnie - szepnąłem, patrząc tępo przed siebie.- W ciągu czterech lat żyłam z sześcioma rodzinami zastępczymi.Mieszkałamnawet w Glen.Spojrzałem na nią zdziwiony.- Glen? Chyba żartujesz.- Wręcz przeciwnie - odparła, kręcąc głową.- Powiem ci z własnegodoświadczenia, że dobroczynny wpływ rodziny zastępczej to kupa bzdur.Ludzieuważali, że jestem.trudnym dzieckiem.Uważam, że to kłamstwo stulecia, bo byłampo prostu okropna.Szczerze mówiąc, nie wiem dlaczego, bo wszystko układało się jakw bajce.Ostatecznie tylko dwoje z nich wykorzystywało mnie seksualnie, mężczyzna ikobieta.- Jej ton był przepełniony drwiną i kpiną: - Ależ niewdzięcznica ze mnie.Obraz operowej diwy z wyższych sfer na moich oczach sypał się w gruzy.Zkażdym słowem Michele Sonnier przypominała mi moich klientów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]