[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Delorme roześmiała się.- Och, co za głupiec nam się trafił.Nie uważasz, Jack? - Eastman uśmiechnął sięszeroko, a Delorme oświadczyła poważnie: - Dostanie pan jeden procent i będzie pan bardzobogaty, monsieur Michael Abbot.- Może jestem głupi - stwierdził Abbot - ale nie na tyle szalony, żeby zgodzić się najeden procent.- Moim zdaniem sam fakt, że spodziewa się pan procentowego udziału, świadczy o62szaleństwie - powiedział Eastman.- W ten sposób nie dojdziemy do porozumienia.- No dobrze - oznajmiła Delorme.- Damy panu określoną sumę za całą robotę.Co bypan powiedział na sto tysięcy dolarów amerykańskich?Abbot uniósł brwi.- Dla każdego z nas? Zawahała się przez moment.- Oczywiście.- Powiedziałbym, że się nie zgadzam - odparł Abbot, kręcąc głową.- Chcemy conajmniej dwa razy tyle.Myśli pani, że nie wiem, jakie zyski osiąga się w tej robocie?Eastman zaśmiał się chrapliwie.- Jesteście obaj głupcami i szaleńcami.Do cholery, i tak już zdradziliście nam swójpomysł.Co nas powstrzyma, żeby zrealizować go bez waszego udziału?- I kto tu jest głupcem? - spytał Abbot.- Niełatwo znalezć mechanika znającego się natorpedach - dodał wskazując na Parkera.- Jeszcze trudniej o takiego, który potrafi dokonaćpotrzebnych w tym przypadku przeróbek.A mechanika skłonnego przemycać narkotykiszukalibyście ze świecą.Bez nas nie dacie rady i dobrze o tym wiecie.- Więc uważacie, że macie nas w garści? - stwierdził ironicznie Eastman.- Posłuchajno, tydzień temu nie wiedzieliśmy nawet o waszym istnieniu.Nie jesteście nam do niczegopotrzebni!- Pomysł jest jednak niezły, Jack - powiedziała z namysłem Delorme.- Może pan Abbotpójdzie na ugodę.- Odwróciła się do niego.- To ostateczna propozycja.Zgodzi się pan albo nie.Trzysta tysięcy dolarów dla wasobu.Sto tysięcy zdeponuję w miejscowym banku po pomyślnym zakończeniu prób.Resztędostaniecie po wykonaniu zadania.- Co o tym myślisz, Dan? - spytał Abbot.Parker siedział z otwartymi ustami.Zamknął je, a potem odrzekł:- To ty masz głowę do interesów.Zdaję się na ciebie, Mike - stwierdził i z trudemprzełknął ślinę.Abbot długo się zastanawiał.- W porządku.Zgadzamy się.- Dobrze! - odparła Delorme, promiennie uśmiechnięta.- Zamów jeszcze szampana,Jack.Abbot mrugnął do - Parkera.- Jesteś zadowolony, Dan?- Bardzo się cieszę - powiedział Parker słabym głosem.- Myślę, że honorarium uzależnione od rezultatów to najlepsze rozwiązanie - stwierdziłAbbot i zerknął na Eastmana.- Gdybyśmy upierali się przy udziale procentowym, Jackzdarłby z nas skórę.Na pewno nie chciałby pokazać nam ksiąg.Eastman uśmiechnął się,- Jakich ksiąg? - Uniósł palec i natychmiast podbiegł do nich kelner.- Chciałabym zatańczyć - oświadczyła Delorme.Patrzyła na Abbota, więc ten zacząłpodnosić się z miejsca, ona rzekła jednak: -Poproszę chyba.pana Parkera.Abbot usiadł, przyglądając się, jak panna Delorme pozwala zaprowadzić się na parkietzupełnie ogłupiałemu Parkerowi.Na jego ustach pojawił się złośliwy uśmiech.- A więc ona jest szefem.Tego się nie spodziewałem.- Jeżeli trafnie odgaduję pańskie myśli, proszę pozbyć się złudzeń - doradził Eastman.-Jeanette nie jest dziewczyną, która pozwoli wodzić się za nos.Wolałbym raczej rzucić się zgołymi rękami na piłę tarczową.- Skinął głową w kierunku parkietu.- Czy Parker jest takdobry, jak twierdzi?- Da sobie radę.Jaki to ma być towar? Eastman zawahał się przez moment, a potempowiedział:- Pewnie i tak się dowiecie.To heroina.- Pełny ładunek? Całych pięćset funtów?63- Tak.Abbot gwizdnął cicho, dokonał szybkiej kalkulacji, po czym stwierdził z uśmiechem:- To warte w przybliżeniu co najmniej dwadzieścia pięć milionów dolarów.Tak czyinaczej, udało mi się przekroczyć ten jeden procent, który proponowała Jeanette.- Ma pan fart - powiedział Eastman.- Proszę jednak nie zapominać, że jest pan tylkofacetem, którego wynajęła.-Zapalił papierosa.- Te pogłoski, które słyszał pan w Londynie.skąd pochodziły? Abbot wzruszyłramionami.- Wie pan, jak to jest.Słyszy się tu i tam różne rzeczy.Kiedy je złożyć do kupy,uzyskuje się pewien obraz.Mam w tym doświadczenie.Byłem kiedyś reporterem.- Wiem - powiedział spokojnie Eastman.- Sprawdzano pana.Za to na temat Parkera nicna razie nie mamy.- Zmierzył Abbota przenikliwym spojrzeniem.- Radzę, żeby teraz przestałpan już bawić się w reportera, Abbot.- Nie mógłbym dostać roboty nawet w prowincjonalnej gazecie -stwierdził z gorycząAbbot.- Mam zaszarganą opinię.Jeżeli mnie pan sprawdzał, to pan wie, że wylali mnie nazbity pysk.Właśnie dlatego postanowiłem wziąć udział w tej aferze i zarobić trochę gotówki.- Okazał się pan prawie szantażystą - przyznał Eastman.- Niczego nie mogli mi udowodnić -bronił się Abbot.- Niech pan tylko nie narobi sobie kłopotów pracując dla nas - doradził Eastman.- Nodobrze, a co nam pan może powiedzieć na temat Parkera? Szefowa chce, żeby i jegosprawdzić.Bardzo dba o bezpieczeństwo.Abbot zapoznał go skwapliwie z życiorysem Parkera, trzymając się wyłącznie znanychfaktów.Nie mogło to w niczym zaszkodzić, gdyż w tym przypadku właśnie prawdziweinformacje najlepiej służyły ich celom.Skończył w momencie, gdy Jeanette i Parker wrócilido stolika.Parker był różowy na twarzy.- Dan ma chyba nieczęsto do czynienia z nowoczesnymi tańcami - stwierdziła Jeanette.- A pan, panie Abbot? Abbot wstał od stolika.- Chce mnie pani wypróbować?W odpowiedzi wyciągnęła do niego ręce.Zabrzmiały właśnie pierwsze takty muzyki.Abbot wystąpił naprzód.Grano wolny i dość staromodny kawałek, objął ją więc i kiedy tylkoznalezli się na parkiecie, zapytał: - Co taka miła dziewczyna jak pani robi w tym interesie?- Lubię pieniądze - odparła.-Tak jak pan.- Musi pani mieć ich sporo - stwierdził w zamyśleniu.- Nie każdy ma pod ręką stotysięcy dolarów w gotówce.Tyle dostajemy za udaną próbę, gdyby pani przypadkiem niepamiętała.Zakładam, że nie skończy się na jednym razie?- A jakie to ma znaczenie?- Lubię być tam, gdzie są pieniądze.Nie miałbym nic przeciwko osiąganiu w ten sposóbregularnych dochodów.Przysunęła się do niego bliżej.- Dlaczego by nie.Musi pan tylko robić swoje i nie puszczać pary z ust.To dwapodstawowe warunki zachowania dobrego zdrowia.- Czyżby to była grozba? - zapytał beztrosko Abbot.Przylgnęła do niego całym ciałem.- Owszem.Mnie nikt nie robi kawałów, monsieur Abbot.- Nie mam takiego zamiaru - stwierdził Abbot, którego przeraził kontrast miedzy jejsłowami a zachowaniem.Widział dossier panny Delorme i pasowało ono dokładnie do słówEastmana.Wspominał o pile tarczowej.Każdy, kto próbowałby dobrać się do panny Delormealbo któregoś z jej podejrzanych przedsięwzięć, skończyłby w najlepszym razie z obciętądłonią.A lista sześciu osób różnych narodowości dowodziła, że mogło być jeszcze gorzej.Obejmując w tańcu sto sześćdziesiąt pięć centymetrów kobiecego ciepła, które lgnęło doniego namiętnie, Abbot pomyślał, że może jednak panna Delorme jest modliszką.- Bardzo dobrze tańczysz, Mike - szepnęła mu do ucha.Skrzywił się, gdy przygryzła je64delikatnie zębami.- Dzięki, ale nie ma potrzeby aż tak się emocjonować - stwierdził oschle.- Dan był zaszokowany - powiedziała chichocząc.- Ciągle mówił o żonie i dzieciach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]