[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Otworzył dłoń, pozwalając złocistym pasmom przepływać między palcami.Zgniatał i uwalniał jedwabiste fale, zaciskając i rozwierając pięść.Wdychał delikatny zapach mydła.Westchnął.- Ile masz lat? - zapytała z ciekawością.Otworzył oczy.- Wszedłem parę lat temu w trzecią dekadę, madame.- Taki młody? Mon Dieu - szepnęła.- A ile spędziłeś w więzieniu?- Co to ma za.- Ile? - nalegała.- Cztery.- Byłeś zaledwie podrostkiem.Ledwie ją słyszał, mówiła tak cichutko, najwyrazniej zdjęta przerażeniem, co sprawiło, że poczuł sięniepewnie.Zmieszany odwrócił wzrok, ale po chwili spojrzał na nią znowu, jego oczy bowiem od latnie cieszyły się widokiem takiej kobiety.- To niesprawiedliwe - dodała łamiącym się, wciąż ściszonym do szeptu, głosem.- To nie wporządku.Raz jeszcze jej naiwność zbudziła w nim uśpionego demona, jakąś chorą część osobowości, którąwciąż bawiły takie rzeczy, jak dziewczęca niewinność.- W porządku", ma petite? Co ma porządek wspólnego z moim losem.albo twoim?Nadal bawił się jej włosami, nie przestając patrzeć w oczy.Powoli, delikatnie nawinął pasmo na dłoń.Opierała się, ale raczej dla przyzwoitości.Z każdymlekkim pociągnięciem jej ciało traciło sztywność, niczym rozgrzany wosk przy piecyku.Wargikobiety- tak zmysłowo obiecujące, jak jej brwi były grozne i dez-aprobujące - rozchyliły się zezdumienia.Ujrzał błysk białych zębów i zaskoczenie w jej oczach.Słodki, wionący gozdzikamioddech pobudził jego zmysły.- Jest! - Mała klapka w dachu podniosła się i Jacques spojrzałna nich z góry.Dziewczyna szarpnęła się do tyłu; krzywiła się, upinając włosy.Raine ją uwolnił.Przeklęty Jacques.- Pamiętaj, mów tylko po angielsku - syknął lokaj.- Poczekaj, aż będzie bardzo blisko.Woli nieściągać na siebie uwagi, a powiadam ci, jego francuski jest okropny.Zamknął klapę.Raine spojrzał na dziewczynę.Dziwne światło jakby pozbawiło skórę młodej damy koloru.- Całus na szczęście, ma petite?Jej oczy się zaokrągliły.- Non, monsieur! Od niedawna jestem.- A ja od niedawna jestem wolny.- Ujął w dłonie głowę dziewczyny i przyciągnął do siebie,miażdżąc pocałunkiem miękkie jak płatki kwiatów usta.Przez jedną, odurzającą chwilę poddały musię; potem go odepchnęła.- Wychodz już! -zawołał Jacques.Raine schylił głowę w kurtuazyjnym ukłonie, sięgnął ręką obok niej i otworzył drzwi.- Madame, twój dług został spłacony.- Zeskoczył na ulicę i nie oglądając się za siebie, ruszył wstronę Le Rex Rouge.41Pod latarnią wiszącą obok drzwi stał wysoki mężczyzna.Owinął się ciasno błyszczącą peleryną,chroniąc przed zimnym wiatrem.Wyraz twarzy oraz sylwetka świadczyły o jego czujności i napięciu.Raine zwolnił kroku, rozglądając się.Trzej mężczyzni zbili się w gromadkę przy rogu budynku,pocierając ręce nad kapryśnym płomieniem małego piecyka.Na końcu ulicy woznica odpoczywałskulony na kozle zamkniętego powozu; zle dobrane konie miotały się w zaprzęgu.Było zbytspokojnie.Wysoki mężczyzna poruszył się pod latarnią.Miał bladą, okrutną twarz.- Lambett?!-zawołał.- Tak - odparł Raine.Zatrzymał się.Jacques przestrzegł go, żeby zachowywał się dyskretnie, ajednak przemytnik wykrzyknął głośno jego nazwisko w niemal opustoszałym zaułku.Jeden z mężczyzn stojących przy piecyku się odwrócił.Drzwi powozu zostały otwarte.Wysokimężczyzna skinął głową najwyrazniej zadowolony z siebie i unosząc rękę w zwycięskim geście,ruszył szybko naprzód.Jego blada twarz.Blada.%7ładen żeglarz nie miał tak bladej twarzy.Wciągnięto go w zasadzkę.Za plecami usłyszał kobiecy głos:- To pułapka! Uciekaj!Rada była zbędna.Już biegł.Dziewczyna patrzyła, jak bezimienny młodzieniec biegnie, mijając żołnierzy wysypujących się zpowozu i jak pochłania go noc.Na siedzeniu na górze Jacques, zwany również Jamie Craigg, aostatnio również La Betę, klął szpetnie, zacinając konie w drodze do doków.Kiedy gniew minie, Jacques zrozumie, że nie tylko postąpiła właściwie, ale najlepiej, jak można było.Wkrótce żołnierze z doków dołączą do swoich kolegówpolujących na człowieka, uważanego za La Betę, najsłynniejszego przemytnika, który jak żaden innywodził za nos władze francuskie.Po raz pierwszy od dwóch tygodni w dokach zmniejszy się liczbażołnierzy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]