[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prosto w twarz. Teraz rozejm! oznajmił.Przewróciłam oczami. Stalker! Kłamczucha! Dupek! Kochająca dziewczyna. Jesteś beznadziejny w wyzwiskach. Szlag cię trafia, gdy używam słowa kochająca , więc moim zdaniem się liczy! Rycerzyk! Wścieklica.Uśmiechnęłam się, czując się znacznie mniej wściekła.Naprawdę był w tym dobry.Wróciliśmy do salonu i choć deser przypominał drogę przez mękę, dało się go przeżyć.Ponieważ Cade zabawiał rodziców rozmową, mogłam siedzieć cicho i podziwiać, z jakąłatwością przychodziło mu znajdowanie niewinnych tematów.Gdyby nie on, pewnie znowuskończyłoby się karczemną awanturą.Cade był dokładnie tym, czego brakowało mojej rodzinie po tym, jak zginęła Alex.Towłaśnie ona zawsze wiedziała, co powiedzieć i jak się zachować.Jej obecność sprawiała, żemogliśmy normalnie funkcjonować, a gdy jej zabrakło& W obecności Cade a wspomnienieo Alex nie było tak strasznie bolesne.Od kiedy sięgałam pamięcią, mama nigdy nie pozwalała nam spróbować dyniowegoplacka, póki nie powiedzieliśmy, za co jesteśmy wdzięczni.Tata podziękował za dobre jedzenie,mama cieszyła się, że przyjechali na Zwięto Dziękczynienia do Filadelfii. Jestem wdzięczna za to, że Cade jest tu z nami powiedziałam.I była to prawda.Do tej pory Cade obejmował ramieniem oparcie krzesła, na którym siedziałam, alesłysząc moje słowa, uniósł rękę i delikatnie dotknął moich włosów. A ty? zapytała go mama. Za co jesteś wdzięczny,Nie spuszczając ze mnie wzroku, Cade musnął palcami ukryty pod golfem tatuaż. Jestem wdzięczny za to, że przeszłość jest przeszłością, a przyszłość zależy od nas.Mrugnęłam i pomyślałam o feromonach. Popisujesz się szepnęłam, zsuwając na jego talerzyk mój kawałek placka.Nigdy nielubiłam ciasta z dynią, o czym mama zdawała się nie pamiętać. Kto napije się kawy? zapytała teraz.Kawa? Chętnie.Mama podniosła się i Cade również wstał. Przyniosę ci zaoferował się, kładąc dłoń na moim ramieniu.Chciałam powiedzieć,jaką piję, ale mnie uprzedził. Jedna śmietanka, dwie łyżeczki cukru.Pamiętam.Cholera, naprawdę był dobry.Patrzyłam na niego, jak walczy z ekspresem do kawy i rozmawia z mamą.Był aż nazbytserdeczny, nazbyt& Cholera, cały był nazbyt.Musiał mieć przecież jakąś wadę! Faceci tacy jakon nie istnieli w realnym świecie.A jeśli istnieli, to nigdy żaden z nich nie był mnązainteresowany.19.CadeReszta wieczoru minęła szybko i nim się zorientowałem, przyszła pora na pożegnanie.Pani Miller przytuliła mnie mocno, a jej mąż uścisnął mi dłoń. Mam nadzieję, że niedługo znów się zobaczymy powiedział. Może w BożeNarodzenie?Spojrzałem na Max.Wzruszyła ramionami. Jasne, pogadamy o tym rzuciła.No cóż, do świąt zdążymy już ze sobą zerwać.Byłem ciekaw, co takiego wymyśli.Może zrobi ze mnie potwora, by uniknąć kłopotów.%7łyczyłem im spokojnego lotu i pani Miller uścisnęła mnie raz jeszcze, zupełnie jakbychciała się upewnić, że jestem prawdziwy.Patrzyłem za nimi, gdy schodzili po schodach,a potem zamknąłem drzwi.Mama Max zdecydowanie odmówiła zabrania ze sobą rzeczy, któreprzywiozła, głównie rozmaitych naczyń, ale w pokoju zostały również poduszki, narzuty i Bógjeden wie, co jeszcze.Salon nie był już pusty, wciąż jednak wydawał się martwy, bo żadna z tych rzeczy nienależała do Max. No cóż, Wścieklico& Przetrwaliśmy mruknęła.Nie chciałem jeszcze wychodzić, ale nie znalazłem żadnego pretekstu, by zostać.Był jeszcze jeden sposób na podtrzymanie tej znajomości, ale zdawałem sobie sprawę, żeto raczej kiepski pomysł.Gdy zgodziłem się na tę maskaradę, zażądałem w zamian randki.Wtedy jawiło mi się to jako coś zupełnie niewinnego ot, kilka chwil z atrakcyjnądziewczyną.Myślałem, że pomoże mi to zapomnieć o Bliss.I pomogło.Traktowałem tęhipotetyczną randkę jak spotkanie z ograniczoną odpowiedzialnością, bo byłem przekonany, żei tak donikąd nie doprowadzi.Teraz nie byłem tego taki pewien.Okej, mózg podpowiadał mi, że tak właśnie będzie, alecała reszta miała poważne wątpliwości.Na pewno nie byłoby to niezobowiązującespotkanie.Wszystko za bardzo się skomplikowało.Choć strasznie mnie korciło, nie przypomniałem Max o obietnicy. Dzięki za wszystko powiedziała. Po tym, co przeszedłeś, chyba naprawdępowinnam ci zapłacić, ale może wystarczy ci wpis do CV Odgrywanie chłopaka poziomekspert. Jedzenie było świetne zauważyłem. Większości facetów to wystarczy. O tak, żarcie i seks.Zapadła krępująca cisza.Na policzki Max wypełzł rumieniec, a ja celowo milczałem.Niezdawała sobie sprawy, jak uroczo wygląda, gdy nie ma na sobie tej bojowej maski.W końcu nie wytrzymała. No co? zapytała buńczucznie, wymachując rękoma. Przecież to prawda! Nie próbujmi wmówić, że nie myślisz o seksie przez dwadzieścia cztery godziny na dobę, Rycerzyku! Oczywiście, że myślę zgodziłem się.Myślałem o nim w tej chwili i to wcale nie ułatwiało mi opuszczenia jej mieszkania.Przemknąłem spojrzeniem po jej wargach i z ledwością powstrzymałem się od potargania jejwłosów, żeby wyglądały tak, jak w chwili, gdy ją poznałem.Miałem chęć zdjąć z niej tenidiotyczny golf i zobaczyć ukrytą pod nim jasną skórę ozdobioną rysunkiem kolorowych ptaków.Boże słodki, czy od chwili, gdy widziałem wytatuowane na jej piersi i brzuchu drzewo, minęłoledwie kilka godzin? Obraz nagich gałęzi i wijących korzeni wypalił mi się chyba nasiatkówce.Chciałem wiedzieć, co znaczył dla niej ten symbol.Chciałem pieścić palcami każdąz zawiłych linii.Chciałem je całować.Max odchrząknęła i zdałem sobie sprawę, że stałem i gapiłem się na nią, przez jakąśchorą ilość czasu. Chyba powinienem już pójść mruknąłem.Tak, pójść i walnąć łbem w pierwszą lepszą ścianę.Albo wskoczyć pod samochód.Albozacząć żyć swoim własnym życiem.Do wyboru, do koloru. No tak& No to jeszcze raz dziękuję.Za wszystko.Potrząsnąłem głową. Nie ma za co, Wścieklico.Może się kiedyś spikniemy.Otworzyłem drzwi i wyszedłem na korytarz. Dobranoc, Cade.Pozwoliłem sobie na ostatnie spojrzenie przez ramię. Dobranoc.Nie patrząc więcej za siebie, zbiegłem po schodach i wyszedłem na oświetloną jasnoulicę.Mimo póznej pory, Chinatown wciąż jeszcze tętniło życiem i w większości lokali siedzieliludzie.Spojrzałem raz jeszcze na drzwi budynku, w którym mieszkała Max, i obiecałem sobiezapomnieć.Musiałem wreszcie nauczyć się nie pragnąć tego, czego nie mogłem dostać. %7łegnaj, Max szepnąłem i powlokłem się do stacji metra.W piątek nie chciało mi się wstać z łóżka.Leżałem w nim do póznego popołudnia, nawetnie próbując udawać przed sobą, że nie jestem żałosny.Pragnienie zrobienia czegokolwiek, couratowałoby jakoś ten parszywy dzień, popchnęło mnie do wykonania telefonu.Okłamałem Bliss w sprawie mojej babci, bo wiedziałem, że tej jednej wymówki niezakwestionuje.Byłem naprawdę przerażony, gdy babcia rozchorowała się poważnie akuratwtedy, gry zaczynałem ostatni rok college u.Była jedyną bliską mi osobą i myślałem, że jąrównież stracę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]