[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kolczastytekst - wirująca masa strzępów magnusa - przeleciałprzez powietrze i rozciął brzuch jednego z potworów.Czar zawył, gdy jego pancerz się rozpadł i wyrzuciłtekstowe wnętrzności.Kale przeskoczył nad rozpadającym się stworem iwdzięcznie dzgnął w następnego robala.Istota od-skoczyła do tyłu, unikając ostrza włóczni.Kale, jak wielu Iksończyków, był świetnym włóczni-kiem.Gdy tylko jego buty z powrotem dotknęły ziemi,skoczył i pchnął ponownie.Robal znów próbował uskoczyć, ale był zbyt wolny,czubek włóczni Kale'a wbił się w jego brzuch.Stwórwrzasnął i spróbował się wyrwać, ale Kale wykręciłwłócznię i zaczepił pancerz przeciwnika o zadziory grotuwłóczni.- Magistro - zawołał, improwizując maczugę z ciężkich ustępów.- Przy moście! Potężnym uderzeniemmaczugi roztrzaskał głowę konstruktu, która pękłaz głośnym trzaskiem.Amadi spojrzała za swojego sekretarza i zobaczyłakolejny konstrukt uciekający w stronę mostu.Do tej poryzdążyła już skomponować kolejny kolczasty odczar.- Gdzie jest czwarty? - krzyknęła.- Znajdz go.Tuż po napisaniu jej odczar rozproszył się w powie-trzu i zasypał nieszczęsnego potwora burzą ostrzy.Tra-fiony stwór z kwikiem zaczął się rozpadać w nicość.- Nie mogę znalezć czwartego! - zawołał Kale.- Niewidzę go! - Obracał się gorączkowo, szukając potwora.Amadi zmroziło nagle piersi.Dwa i pół metra za nimjeden z potworów dotarł do regału z książkami, gdziepodniósł się na brzuchu i użył swoich dziecinnych dłonido wyciągnięcia z półki ciężkiego kodeksu.- Za tobą! - krzyknęła Amadi.W chwili gdy Kale się odwrócił, olbrzymi robalotworzył księgę.Jego głowa rozwinęła się w chmuręświecącej złotej prozy.Kale rzucił się do ataku, jednak gdy jego włóczniaprzecinała powietrze, stwór wsadził tekstową głowę doksięgi.Jego ciało w jednej chwili zmieniło się w tekst iwniknęło w strony.Włócznia Kale'a trafiła w pustkę, a księga z hukiempadła na podłogę, zatrzaskując się.- Do diaska! Odsuń się od księgi! - rozkazała Amadi.Kale zwinnie odskoczył.Amadi podbiegła i przykryłazainfekowany kodeks grubą magnusową tarczą.- Co się stało, magistro? - zapytał przestraszony głos.Amadi obejrzała się i zobaczyła chłopaka, któryprzyprowadził ich do biblioteki, wpatrzonego w Kale^.Wróciła do owijania księgi magnusowymi arkuszami.- Co to było? - zapytał chłopak.Kale podszedł i spojrzał chłopcu w oczy.- Nic ci nie jest, chłopcze? Nie ma już niebezpieczeństwa, ale musimy stanąć trochę dalej.Chłopiec przytaknął i pozwolił Kale'owi się odciąg-nąć.- Co to było? - powtórzył.- Mole książkowe - ponuro wyjaśnił Kale.- Złośliwyjęzyk, który atakuje manuskrypty.Zjadają prozę w tek-ście i używają jej do stworzenia swoich kopii.Kiedy wkodeksie znajduje się zbyt wiele moli książkowych,eksploduje.Używają tego wybuchu do rozprzestrzenianiasię na inne księgi.- I jeden z nich dostał się do tej książki? - zapytałchłopak.- Dlatego właśnie magistra rzuca wokół niej czarograniczający.Ochroni nas, jeśli dojdzie do wybuchu.Amadi nigdy jeszcze nie przykrywała zainfekowanegokodeksu, poczuła więc ulgę, gdy zerkając w bok,zobaczyła grupę biegnących w jej stronę bibliotekarzy.Na ich czele sunęła wiekowa wielka magini w szaciezastępcy rektora.- Strażniczka Amadi Okeke z Astrophell, jak sądzę? -zagrzmiała zastępczyni rektora.Była niska i dość tęga, jejpomarszczoną twarz otaczała rzadka aureola białychwłosów.Kaptur miała podbity pomarańczową tkaninąoznaczającą, że jest bibliotekarką.Biorąc pod uwagę jejrangę, niewątpliwie była dziekanem bibliotek Starhaven.- Tak, magistro - potwierdziła Amadi, w duchu klnąc,że nie dowiedziała się o nazwisko kobiety.Dziekan nie traciła ani chwili.- Jak wygląda sytuacja?- Gwałtowny rozpad uwolnił cztery konstrukty moliksiążkowych klasy czwartej - zgłosiła Amadi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]