[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- No cóż, przypuszczam, że to sprawa NEB.- Będzie jutro łkała na moim ramieniu.- Z pewnością, John Martins dał do zrozumienia, że jegoklienci zamierzają się skonsultować z twoim ministerstwem.- Oni są bardzo chętni do konsultowania, kiedy jest afera.Wkażdym razie dziękuję, Richard.Odłożył słuchawkę.Siedział wpatrując się w przestrzeń i my-ślał, że zamiast narzekać, powinien się cieszyć tym, co jest, araczej było.463Romans z Lucy był na tyle dyskretny lub długotrwały (czy teżjedno i drugie), że umknął uwagi Michaela Watsona.Telefonznowu się odezwał.- Lady Friern chciałaby z panem mówić, panie Fieldman.Poczuł, jak włosy na karku mu się jeżą, i mało nie upuściłsłuchawki.- Połączyć - zachrypiał i odchrząknął.- Clive.Musimy się spotkać na pół godziny.Nie tu.- Co się stało?- Nie będę o tym mówiła przez telefon.Musimy się spotkaćw jakimś uczęszczanym publicznym miejscu i zachowywać się zdużym dystansem.- Zapowiada się dramatycznie.- Zaschło mu w ustach, aleusiłował zachować lekki ton.- Bo jest.Byłam na lunchu z Caro i mówi, że muszę cięostrzec.Spotkamy się w Carltonie przy barze, kiedy tylko tamdotrę.- Zrobię tu porządek i już jestem.- Poczuł chłód na całymciele.Schował automatycznie papiery.Uznał spokojnie, że bezwzględu na to, jakiej potworności będzie musiał stawić czoło, itak go to nie ominie.Teraz, kiedy przejrzał na oczy, zdał sobiesprawę, ile miał cholernego szczęścia, tak długo unikając kłopo-tów.Było wielką niedyskrecją kontynuować romans z LucyFriern, kiedy jej mąż ujawnił intencje wobec Prior Systems.Szaleństwem było nie wycofać się, gdy tylko pojął zaciętośćwspółzawodnictwa między Matthew i kierownictwem Prior.Przeklinał się nieustannie, sprzątając biurko z wdrożoną pra-cownikowi służby cywilnej długoletnią dyscypliną.Sprawdził,czy żaden tajny dokument nie pozostał na wierzchu.Ironia sy-tuacji dotarła do niego z taką siłą, że zabrakło mu powietrza wpłucach i musiał przerwać.Oparł się o biurko i stał z pochylonągłową, gdy weszła sekretarka.- Miałby pan ochotę na filiżankę kawy, panie Fieldman?- Nie, dziękuję.Muszę szybko wyjść.Przekaże pani rzeczni-kowi prasowemu, że po siódmej mogą mnie łapać w domu?Gdyby chcieli ze mną rozmawiać, będą mieli czas się przygoto-wać.464Możliwe, że do tej pory nie zostanie mi żaden wybór, tylkorozmowa z sir Francisem - pomyślał otępiały.Panna Williams przyjrzała mu się uważnie, wyszła pospiesz-nie i jednak przyniosła kawę.Postawiła filiżankę na biurku.Wypił z wdzięcznością.Kawa była lepka od cukru, za którymClive zwykle nie przepadał, ale który teraz dał mu zastrzyk ener-gii.Zatrzasnął sejf, zamknął drzwi gabinetu i zatrzymał się pa-trząc na sekretarkę, która w pełni skoncentrowana, z oczamiutkwionymi w brudnopis, stukała nieomylnie w klawisze.Towyjątkowa umiejętność, powinna być wyżej opłacana - pomyślałpatrząc jak zaczarowany.Nie spojrzała na Clive'a.Zrozumiał, żewyraża w ten sposób nadzieję, iż zostawi ją w spokoju, gdyż onanigdy nie narzucała się z pytaniami czy komentarzami, chyba żewprost ją zagadnął.- Dziękuję, panno Williams - rzekł sygnalizując tymi sło-wami wdzięczność i zrozumienie.- Do zobaczenia jutro.- Dobranoc, panie Fieldman.- Jej dłonie zamarły na mo-ment i spojrzała na niego z grzecznym, opanowanym uśmie-chem, którym zawsze witała zwierzchnika.Proszę, Boże, proszę, pozwól mi jutro i każdego następnegodnia słyszeć to znajome, chłodne przywitanie - pomyślał,wdziewając płaszcz z szybkością i gracją, których nawrót za-wdzięczał dawce kofeiny i cukru.Rozdział dwudziesty piątyMark Dwyer zawahał się przed szczelnie zamkniętymidrzwiami gabinetu Caroline.Było wpół do siódmej, sekretarkaposzła do domu, więc nikt nie mógł pokierować gośćmi paniWhitehouse.Stał niepewny, patrząc na jasny wieczór za oknem.Usłyszał za sobą kroki.Odwrócił się i ujrzał głównego wspólni-ka.- Miałem właśnie nadzieję pogadać z Caroline - rzekł po-spiesznie Mark.- Chodzi o transakcję Voulosów - dodał pamię-tając, że kontakt z tą rodziną został nawiązany przez MichaelaAppletona.- Była na naradzie?- Przez jakiś czas.Narada nadal trwa.- Mhm.Chciałbym zamienić z Caroline słowo w innej spra-wie.Ale może chcesz się z nią spotkać pierwszy?Właściwie to tak; utknęli i bardzo potrzebowali jej energii isiły oddziaływania, by ruszyć z miejsca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]