[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Są przyjaciółmi od dzieciństwa.- Sondra starała się zlekceważyć to, co powiedział Lassiter, leczprzypomniała sobie, że gdy Bannon żenił się z Dianą, po mieście krążyły plotki o tym, że Bannona iKit Masters łączyła nie tylko przyjazń.- No tak.Ona pochodzi z Aspen - Lassiter z roztargnieniem kręcił głową.- John cały czas podkreślaten fakt, reklamując jej osobę.- Uśmiechnął się afektowanie.- Próżność Johna nie pozwoliłaby muromansować z kimś nie znanym.Sondra zastanowiła się, czy Lassiter zdaje sobie sprawę, że to co mówi, często jest podobne doobrzucania ludzi błotem.Walc się skończył.Jego ostatnie dzwięki utonęły w szumie rozmów.Kilkutancerzy oklaskiwało orkiestrę.Bannon obejmował Kit jeszcze przez kilka chwil po tym, jak orkiestraprzestała grać.Czyżby słuchał, co mówiła? Sondra nie mogła dostrzec z tej odległości.W końcuBannon i Kit rozdzielili się i zaczęli schodzić z parkietu.Sondra bacznie obserwowała uśmiechniętą twarz Bannona i rękę, którą wciąż dotykał pleców Kit.Zacisnęła szczęki aż do bólu, miała ochotę krzyczeć. Nie, to się nie może powtórzyć.Nie straci go po raz drugi.Przeprosiła Lassitera i przeciskając się przez tłum, ruszyła na spotkanie Bannona i Kit.Gdy zbliżyłasię do nich, wydawała się już całkiem spokojna i opanowana.Skinął głową, dostrzegając Sondrę, lecznie cofnął ręki, którą obejmował Kit.- Kit, pamiętasz moją szwagierkę, Sondrę Hudson?- Oczywiście, przecież już się spotkałyśmy.Dobry wieczór, panno Hudson.- Przywitała się Kit zlekką rezerwą.- Proszę mówić mi po imieniu - nalegała Sondra, uśmiechając się uprzejmie.- Cieszę się - powiedziała Kit, przyjmując do wiadomości, że przeszły na ty , po czym przedstawiłają gronu przyjaciół z Hollywood, których nazwisk Sondra nawet nie starała się zapamiętać.- Miło mi państwa poznać - powiedziała, a potem zwracając się do Bannona, zapytała: - Gdzie jestStary Tom?Bannon rozejrzał się dookoła.- Nie mam pojęcia.- Chyba widziałam, jak szedł w stronę baru - stwierdziła rudowłosa aktorka.- Powinniśmy po niego pójść - rzuciła ostro Sondra.- Robi się pózno.- Dobrze - zgodził się Bannon, patrząc na Kit Masters.Sondra zauważyła, że jego surowe oblicze złagodził nie znany jej wyraz ciepła.62- Dziękuję za taniec - powiedział do Kit.- Ja również - odpowiedziała.Sondra obserwowała, jak wymieniają porozumiewawcze spojrzenia.- Będziemy musieli to powtórzyć - dodała po chwili Kit.- A mówiłem, że stare przyzwyczajenia dają znać o sobie.- Bannon uśmiechnął się łagodnie.Kit odpowiedziała mu cichym serdecznym śmiechem, a widząc, że podchodzi do Sondry, dodała:- A więc do poniedziałku.- Czekam.Skierował się z Sondrą w stronę baru.Zesztywniała, czując, z jaką obojętnością otoczył jąramieniem.Spojrzał na nią zaskoczony.Zauważył, że ma zaciśnięte wargi, a jej twarz wyrażarozczarowanie i niezadowolenie.- Coś się stało, Sondro?- Nie, nic.- Jej odpowiedz była szybka, gwałtowna jak spojrzenie, którym go obrzuciła, lecz zdążyłzauważyć w jej oczach złość, a nawet rozpacz.- Po prostu nie wyszła mi rozmowa z Lassiterem.Nie zadawał dalszych pytań.Wrócił myślami do Kit.Rozdział dziewiątyKit obserwowała Bannona i Sondrę znikających w tłumie.Nie spodziewała się, że taniec zBannonem wywoła w niej tak żywe wspomnienia.- Jeśli to jego szwagierka, gdzie podział żonę? - Paula stanęła obok Kit, studiując zarys ramionBannona sponad krawędzi kieliszka.- To wdowiec.- Wdowiec! Cóż za staroświeckie określenie - parsknęła Paula z rozbawieniem.- Nie słyszałam good lat.- Pasuje do Bannona.Orkiestra zagrała żywszy kawałek i na parkiecie zrobiło się tłoczno.Kit wydawało się, że w tłumietańczących rozpoznaje Angie.Lecz po chwili okazało się, że to nie ona.- Gdzie mogła zniknąć? - zastanawiała się Kit, przyglądając się twarzom stojących obok ludzi.- Angie Dickinson? To ona jest tutaj? - Paula w zdumieniu uniosła brwi.- Nie, Angie Richardson - poprawiła Kit, uświadamiając sobie, że to nazwisko nic Pauli nie mówi.-Byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami.Wpadłam na nią, zanim usiedliśmy do stołu.Zamierzałyśmy siępózniej spotkać i umówić na wspólny lunch, ale nie mogę jej znalezć.Mam nadzieję, że jeszcze niewyszła.Poczuła dotknięcie czyjejś dłoni na swoim ramieniu i od razu rozpoznała zapach wody kolońskiejJohna.- Szukałaś mnie? - zapytał półgłosem.Kiedy odwróciła głowę, zauważyła błysk w jego oczach.- Nie.Skrzywił się z dezaprobatą.- Szkoda.W tym miejscu powinnaś powiedzieć tak.- Dlaczego miałabym cię szukać? - kokietowała, udając zakłopotaną.- Mogłabyś na przykład tęsknić za mną.- A odpowiadałoby ci to? - Nie byłaby całkowicie szczera mówiąc, że za nim tęskniła, lecz wyraznieucieszył ją jego powrót.- Bardzo.Szczególnie, gdybyś miała ochotę ze mną zatańczyć.Podała mu ręce z uśmiechem.- Myślałam, że nigdy mnie o to nie poprosisz.- A więc proszę - szepnął i pociągnął ją na parkiet.Przetańczyli kilka kawałków, śmiejąc się i flirtując.Kiedy w czasie przerwy John poszedł po drinki,Kit wymknęła się do toalety.Wytworna kobieta obwieszona kolekcją diamentów i rubinów siedziała przed podświetlonymlustrem, poprawiając fryzurę szczotką w srebrnej grawerowanej oprawie.Rzuciła wchodzącej krótkiespojrzenie, nie okazując żadnego zainteresowania.Kit mimo wszystko uśmiechnęła się i weszła dokabiny.Po chwili drzwi do toalety otworzyły się i usłyszała gwar dobiegający z holu.Natychmiast63rozpoznała głos Angie.Pośpiesznie wygładziła suknię i uśmiechnęła się radośnie na myśl o bliskimspotkaniu.- Nie bądz dziecinna.Truło - mówiła Angie.- To oczywiste, że Kit sypia z Johnem Travisem.Myślisz, że w innym przypadku dostałaby główną rolę w filmie?Kit zastygła w bezruchu.- Powiedziała ci to? - zapytała z niezdrowym zaciekawieniem w głosie druga kobieta, zapewneTruła.- Och, oczywiście zaprzeczyła.Wcale mnie to nie zaskoczyło - odrzekła Angie.- Już w szkolezawsze zgrywała niewiniątko.Czasami bywało to wręcz obrzydliwe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]