[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie ma powodu - zapewniła.- Nie ty to zrobiłaś.To oni.- Wiem, ale.Przerwała mi i wydusiła z siebie urywane słowa:- Cal.Nie wiem, co się stało z Anselem po tym, jak go zranili.Obawiamsię, że on.- Nie! - Złapałam ją za ramiona i zmusiłam, żeby spojrzała mi w oczy.-Wiem, co mu zrobili, Bryn, to potworne, ale on żyje.Jest bezpieczny.Odnalazł mnie i Shaya.- %7łyje? - Jej głos drżał, oczy się rozszerzyły.Z jednej strony pragnęławierzyć, z drugiej nie pozwalała sobie zaufać moim słowom.- Przyrzekam ci, że zobaczysz go, jak tylko dotrzemy do Denver.Do celi wpadł Connor, jego miecze ociekały krwią.Mason i Nev bieglituż za nim, a ich pyski były tak samo szkarłatne, jak ostrza mieczy:- Tutaj wszystko w porządku?- Tak - odparł Ethan.- Możesz to zdjąć? - Wskazał na spętane nadgarstkiBryn, a sam sięgnął do uwięzionych nóg Sabine.- Ja zajmę się nią.Mason towarzyszył Connorowi przy Bryn.Przemienił się i ugryzł wnadgarstek, pozwalając jej pić swoją krew, podczas gdy Connorzdejmował okowy.Ethan zrobił miejsce Nevowi, który ukląkł przySabine.- Trzymasz się jakoś? - szepnął Nev, wyciągając do niej rękę.- Ledwie - odparła, zatapiając zęby w jego ciele.Ethan pochylił się nanimi i obserwował, jak wycieńczoneciało Sabine wypełnia się życiem.Usłyszałam, że gdy uniosła twarz i sięuśmiechnęła, głośno wypuścił powietrze.- Jak się teraz czujesz? - wymamrotał.- Będzie dobrze - powiedziała z taką nieśmiałością w głosie, jakiej jeszczenigdy u niej nie słyszałam.Popatrzyła mu w oczy.- Uratowałeś mi życie.Teraz to Ethan odwrócił wzrok.- Ja.No.- Pocierał kark, próbując znalezć odpowiednie słowa.Uwolniona od łańcuchów Sabine zarzuciła mu ręce na szyję iprzyciągnęła go do siebie.- Dziękuję ci.Bardzo dziękuję.Znieruchomiał w jej objęciach, ale nie zwolniła uścisku i w końcu jegomięśnie się rozluzniły.Wtulił policzek w jej włosy.- Jaśmin - wymamrotał.- Co? - spytała Sabine i spojrzała na niego.- Nie ma za co.- Odchrząknął.- Nawet Poszukiwacz! - parsknął Nev - Tylko ciebie na to stać, Sabine,jak słowo daję.- O czym ty gadasz? - Popatrzyła na Neva i zmarszczyła brwi.Nev tylkosię uśmiechnął.- Nieważne - szybko powiedział Ethan i jeszcze raz odchrząknął,posyłając Nevowi mordercze spojrzenie.Wyplątał się z jej objęć i wstał.Sabine uśmiechnęła się, tylko do niego, a Ethan wyglądał na lekkoskołowanego.Nev śmiał się i kręcił głową.- Co cię tak bawi? - spytała Sabine, gdy pomagał jej wstać.Ale zanim Nevzdążył odpowiedzieć, w drzwiach pojawił się Monroe.- Kogo znalezliśmy?- Jeszcze dwie.- Wskazałam na dziewczyny.- Bryn i Sabinę.Jego twarz odrobinę stężała.- Ani śladu reszty?Pokręciłam głową, wiedząc, że oboje jesteśmy tak samo rozczarowani.Nie znalezliśmy Rena.Zastanawiałam się, czy w ogóle się uda.- Jeśli są już silniejsze, musimy ruszać - zdecydował Monroe.- Nieznalezliśmy jeszcze wszystkich.- A możemy sobie pozwolić na jeszcze jedną walkę? -zapytał Connor.-Opiekunowie najwyrazniej się nas spodziewali, ta grupa to dopieropoczątek.Następne starcie może być o wiele trudniejsze.- Skończymy to, co zaczęliśmy - odrzekł Monroe.- Tym bardziej że jestnas dwa razy więcej niż na początku.Connor już otwierał usta, żeby zaprotestować, ale Monroe pokręciłgłową.- Skończymy to.- Odwrócił się, zanim Connor zdążył cokolwiekpowiedzieć i ruszył korytarzem.21Kiedy wychodziłyśmy z celi, Bryn zbliżyła się do mnie i chwyciła zarękę.- Bardzo za tobą tęskniłam, Cal - wyznała.- Bałam się, że już nigdy cięnie zobaczę.- Ja też za tobą tęskniłam - odparłam i wcale nie czułam się warta jejoddania.Przeszła tak wiele, czekając na mnie.Wszyscy przeszli.- Lepiej jak będę w gotowości.- Odwzajemniła mój uśmiech i opadła naziemię pod postacią brązowego wilka.Dołączyła do pozostałych, którzybiegli jeden obok drugiego, blisko siebie, tuląc się i machając ogonami.Ethan i Connor obserwowali młode wilki cieszące się swoimtowarzystwem.Twarze Poszukiwaczy wyrażały zdumienie.Czułam, żenie mogą oswoić się z tym, jak ich śmiertelni wrogowie okazują sobieprzywiązanie, oddanie, a nawet chęć zabawy.To cechy, którePoszukiwacze utożsamiali ze swoim gatunkiem, ale nie ze Strażnikami.Tylko Monroe pozostał niewzruszony zachowaniem wilków.Kroczyłnaprzód, gnany jednym pragnieniem.Przeszliśmy przez salę, zmierzając ku północnym celom.Scenamajaczyła przed nami i zapach krwi, starej i świeżej, był teraz silniejszy.Ostra woń, złożona z warstw udręki, zalewała moje zmysły oślepiającąfalą.Zachwiałam się, gdy mijaliśmy scenę.Przemoc, której świadkiembyła Komnata, zdawała się przenikać podłogę i ściany.Opuściłam głowę,chciałamzatkać uszy.Zdawało mi się, że słyszę krzyk matki.Connor złapał mnieza łokieć, żebym nie upadła.- Trzymaj się - wymruczał.Skinęłam głową i starałam się nie patrzeć w kierunku obrzydliwegopostumentu.Kiedy Monroe otworzył drzwi prowadzące do cel i pchnął je, kątem okazobaczyłam jakiś ruch.Tak samo, jak wcześniej, błyskawiczne drgnięciew cieniu.- Zaczekaj.- Złapałam Monroe'a za rękę.- Co jest, Callo? - zapytał, przyglądając mi się bacznie.Przeszywałamwzrokiem miejsce, gdzie jak mi się wydawało, coś się poruszyło.I wtedygo ujrzałam.Gargulec.Teraz się nie ruszał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]