[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.ZbiegliÅ›my poschodach na peron.Poza nami jeszcze kilka osób czekaÅ‚o na metro.WyÅ›wietlacz zawieszonypo drugiej stronie torów podawaÅ‚ informacje sportowe i ciekawostki ze Å›wiata.Ciekawakażdej nowiny pilnie Å›ledziÅ‚am tekst.Nagle z gÅ‚Ä™bi tunelu dobiegÅ‚ nas huk jadÄ…cego pociÄ…gu.Na wyÅ›wietlaczu pojawiÅ‚ siÄ™ rysunek wagonu i informacja, że nadjeżdża skÅ‚ad.Cofnęłam siÄ™za żółtÄ… liniÄ™.Adam wziÄ…Å‚ mnie za rÄ™kÄ™, gdy z piskiem kół pociÄ…g hamowaÅ‚.Wiatr zarzuciÅ‚ miwÅ‚osy na twarz.Na moment oÅ›lepiona zdaÅ‚am siÄ™ na swego towarzysza.Niewiele czerwonychsiedzeÅ„ byÅ‚o zajÄ™tych.MaÅ‚o kto o tej porze usiÅ‚owaÅ‚ dostać siÄ™ do centrum miasta.Gdy wchodziliÅ›my do wagonu, jakaÅ› wysiadajÄ…ca smukÅ‚a kobieta w Å›rednim wieku oczarnych jak skrzydÅ‚o kruka wÅ‚osach stuknęła Adama w ramiÄ™.ZachwiaÅ‚ siÄ™ i odwróciÅ‚ wstronÄ™ nieznajomej.ZobaczyÅ‚am na jego twarzy zaskoczenie pomieszane z niedowierzaniem.- Nie.- jÄ™knÄ…Å‚.- Czekaj!DoskoczyÅ‚ do drzwi, ale zasunęły siÄ™ z sykiem.- Nie! - UderzyÅ‚ pięściÄ… w szybÄ™.- Czekaj!Ludzie w wagonie zaczynali dziwnie siÄ™ na nas patrzeć.Kilka osób przesiadÅ‚o siÄ™ nakoniec przedziaÅ‚u.- Adam? Co siÄ™ dzieje? - Dotknęłam jego ramienia.CaÅ‚y czas staÅ‚ nieruchomo przy drzwiach, pomimo że widać byÅ‚o za nimi tylkociemność tunelu.OgÅ‚uszajÄ…cy huk uderzaÅ‚ boleÅ›nie w nasze uszy, gdy pociÄ…g z zawrotnÄ…szybkoÅ›ciÄ… pokonywaÅ‚ kolejne kilometry.- Ta kobieta - powiedziaÅ‚, a raczej krzyknÄ…Å‚.- WidziaÅ‚aÅ› jÄ…?!- Tak.- Ja już jÄ… gdzieÅ› widziaÅ‚em.- Gdzie?- ZniÅ‚em o niej, kiedy znalazÅ‚em siÄ™ w Drugiej Szansie.32- Jak to Å›niÅ‚eÅ›? - zapytaÅ‚am, gdy wysiedliÅ›my na stacji SÅ‚odowiec.WyszliÅ›my z podziemnego przejÅ›cia na mroczny plac, którego latarnie nie potrafiÅ‚ywystarczajÄ…co oÅ›wietlić.Nie wiedziaÅ‚am, czy byÅ‚o to spowodowane ich zÅ‚ym rozstawieniem,czy mgÅ‚Ä…, która coraz bardziej gÄ™stniaÅ‚a.- PamiÄ™tasz, jak kiedyÅ› mówiÅ‚em ci, że na poczÄ…tku w Drugiej Szansie miaÅ‚em niezÅ‚ejazdy?Kiwnęłam potakujÄ…co gÅ‚owÄ….- WidziaÅ‚em wtedy kobietÄ™.PrzemykaÅ‚a siÄ™ korytarzami, mijaÅ‚a mnie w parku.NapoczÄ…tku myÅ›laÅ‚em, że to mój anioÅ‚ stróż - zakpiÅ‚ z siebie i zaczÄ…Å‚ grzebać po kieszeniach wposzukiwaniu papierosów.Nie znalazÅ‚ ich.- Potem myÅ›laÅ‚em, że to jakieÅ› wspomnienie.Naszczęście Morulska oraz jej tabletki skutecznie przegoniÅ‚y tÄ™ kobietÄ™.Już prawie o niejzapomniaÅ‚em.PrzytuliÅ‚am siÄ™ do jego boku.Nie wiedziaÅ‚am, w jaki sposób mogÅ‚abym go pocieszyć.Podeszwy naszych trampek szuraÅ‚y cicho o chodnik.StanÄ™liÅ›my przed wejÅ›ciem dokomisariatu policji.Idziemy? - Adam zrobiÅ‚ odważnÄ… minÄ™ i nie czekajÄ…c na mojÄ… odpowiedz, pchnÄ…Å‚drzwi.- Miejmy to już za sobÄ….WeszÅ‚am pierwsza.Naprzeciwko nas znajdowaÅ‚o siÄ™ okienko, za którym siedziaÅ‚awymalowana jakaÅ› znudzona blondynka.CzytaÅ‚a jakiÅ› magazyn, okrÄ™cajÄ…c sobie wokół palcaspalone farbÄ… pasemko wÅ‚osów.- DzieÅ„ dobry - powiedziaÅ‚am.- ChcielibyÅ›my zgÅ‚osić przestÄ™pstwo.PodniosÅ‚a na nas mocno umalowane na czarno oczy.Westchnęła znudzona.- Jakie przestÄ™pstwo?- ChcielibyÅ›my porozmawiać z policjantem - poprosiÅ‚am.Kobieta nie wzbudzaÅ‚a mojego zaufania.Nie chciaÅ‚am jej niczego mówić.Naszczęście ona także nie miaÅ‚a ochoty nas sÅ‚uchać.SkierowaÅ‚a nas do siedzÄ…cego nieopodalfunkcjonariusza.ZajmowaÅ‚ miejsce za zarzuconym papierami biurkiem.Policyjny uniformmiaÅ‚ ubrudzony z przodu keczupem.Rude wÅ‚osy sterczaÅ‚y na jego gÅ‚owie w kompletnymnieÅ‚adzie.PodniósÅ‚ gÅ‚owÄ™, gdy stanÄ™liÅ›my obok.- Tak? - zapytaÅ‚ niechÄ™tnie.- ChcielibyÅ›my zgÅ‚osić przestÄ™pstwo - powiedziaÅ‚am.Adam poruszyÅ‚ siÄ™ obok mnie niespokojnie.Nie byÅ‚ przekonany, że postÄ™pujemywÅ‚aÅ›ciwie.Ja także baÅ‚am siÄ™, że policjanci mogÄ… wezwać DrugÄ… SzansÄ™, ale nie mieliÅ›mywyboru.Nie przychodziÅ‚o mi do gÅ‚owy nic innego, co moglibyÅ›my zrobić.UtknÄ™liÅ›my wÅ›lepym zauÅ‚ku.- ProszÄ™ usiąść.- Policjant obojÄ™tnie wskazaÅ‚ nam krzesÅ‚a.PrzesunÄ…Å‚ stos papierów na brzeg biurka i wyciÄ…gnÄ…Å‚ z szuflady czysty druk, któryzamierzaÅ‚ przy nas wypeÅ‚nić.- SÅ‚ucham.- mruknÄ…Å‚.- Nazywam siÄ™ Julia Stefaniak, a w zasadzie Karolina Winiarek - zaczęłam.-ChciaÅ‚abym zgÅ‚osić porwanie, przetrzymywanie.mnie, a zaginiÄ™cie mojej rodziny.- Hm? - DÅ‚ugopis funkcjonariusza zatrzymaÅ‚ siÄ™ tuż nad pustym polem, w którymnależaÅ‚o wpisać nazwisko poszkodowanego.- Jeszcze raz, jak siÄ™ pani nazywa?- Chyba Karolina Winiarek - powiedziaÅ‚am zakÅ‚opotana.Nie wiem, które nazwiskopowinnam panu podać.- Może to, które ma pani w dokumentach - zasugerowaÅ‚ suchym tonem.- Nie mam żadnych dokumentów.ProszÄ™ zrozumieć, to poważna sprawa -zirytowaÅ‚am siÄ™ kpinÄ…, którÄ… usÅ‚yszaÅ‚am w jego gÅ‚osie.Adam wzruszyÅ‚ ramionami, kiedy na niego spojrzaÅ‚am.PodejrzewaÅ‚, że tak wÅ‚aÅ›niebÄ™dzie.- JesteÅ›my z Drugiej Szansy, oÅ›rodka rehabilitacyjnego znajdujÄ…cego siÄ™ podWarszawÄ….Policzki rudowÅ‚osego policjanta zaczerwieniÅ‚y siÄ™.- Czy wy robicie sobie ze mnie żarty? - warknÄ…Å‚ i zmiÄ…Å‚ kartkÄ™, na której niczego niezapisaÅ‚.- Nie, to prawda.UciekliÅ›my z Drugiej Szansy.- ZÅ‚apaÅ‚am siÄ™ za blat biurka, jakbymiaÅ‚o mi to pomóc w utrzymaniu zainteresowania funkcjonariusza.- Oni przetrzymywali naswbrew naszej woli! Wmawiali nam, że nazywamy siÄ™ inaczej, że nasze rodziny zginęły, a tonieprawda! W mojej dokumentacji medycznej znalazÅ‚am, że nazywam siÄ™ zupeÅ‚nie inaczej.ZnalazÅ‚am też adres mojego domu, który wedÅ‚ug pracowników Drugiej Szansy spÅ‚onÄ…Å‚.Onstoi jak gdyby nigdy nic.SÄ…siadka mnie poznaÅ‚a.PowiedziaÅ‚a, że moja rodzina zniknęła wciÄ…gu jednej nocy bez Å›ladu.Policjant przyglÄ…daÅ‚ mi siÄ™ z politowaniem.WyglÄ…daÅ‚, jakby w ogóle nie przejÄ…Å‚ siÄ™tym, co mu powiedziaÅ‚am.- Kiedy uciekliÅ›cie z Drugiej Szansy? - zapytaÅ‚.- Wczoraj - powiedziaÅ‚am.- DostaliÅ›my zgÅ‚oszenie o waszym zaginiÄ™ciu.BÄ™dÄ™ musiaÅ‚ powiadomić waszychopiekunów.- Nie! - krzyknęłam.- ProszÄ™ nam pomóc! Ratujcie nas! Oni chcÄ… nam zrobićkrzywdÄ™!- Ależ oczywiÅ›cie.- KiwnÄ…Å‚ gÅ‚owÄ… z powagÄ….- Poczekajcie, muszÄ™ zadzwonić wjedno miejsce.SkinÄ…Å‚ na stojÄ…cego niedaleko nas pracownika.Starszy policjant przysunÄ…Å‚ siÄ™ do nasnieznacznie.- Nie uwierzyÅ‚ nam - powiedziaÅ‚am do Adama.ByÅ‚am zrozpaczona.Co teraz? Comamy robić, jeÅ›li nawet policja nie chce nam pomóc?- Wydaje mi siÄ™, że poszedÅ‚ zadzwonić po MorulskÄ… - szepnÄ…Å‚ chÅ‚opak.- PowinniÅ›mysiÄ™ stÄ…d zwijać.- No nie wiem.BaÅ‚am siÄ™ wstać bez pozwolenia.W koÅ„cu byliÅ›my na posterunku.Policjant kazaÅ‚nam czekać.- Idziemy.- Adam podniósÅ‚ siÄ™ z krzesÅ‚a.- Nie możemy znowu dać siÄ™ zamknąć wDrugiej Szansie.- Hej, dzieciaki, poczekajcie chwilÄ™.- Starszy policjant zmierzaÅ‚ wyraznie w naszymkierunku.- Chyba jednak niepotrzebnie zawracaliÅ›my gÅ‚owÄ™ - zaczęłam siÄ™ jÄ…kać.- Pójdziemyjuż.Macie panowie na pewno o wiele poważniejsze sprawy niż nasza.Funkcjonariusz przyspieszyÅ‚.- Stójcie! - rozkazaÅ‚.- Lecimy! - Kruk zÅ‚apaÅ‚ mnie za rÄ™kÄ™ i pociÄ…gnÄ…Å‚ w stronÄ™ drzwi.WyskoczyliÅ›my na ulicÄ™.GÄ™sta mgÅ‚a siÄ™gaÅ‚a do kolan.MiaÅ‚am wrażenie, że usiÅ‚ujemnie zÅ‚apać, hamuje bieg.SÅ‚yszaÅ‚am, jak za naszymi plecami trzaskajÄ… drzwi komisariatu.Gonili nas.- STÓJCIE! - Za nami potoczyÅ‚ siÄ™ gromki okrzyk ryżego policjanta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]