[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie zrobił tegojednak i za każdym razem, gdy rozrywał kopertę, czuł sięwinny, jakby to on wybierał ofiarę i łaskawie pozwalał jej naostatni oddech.Ciało przeleżało nad Wisłą 10 dni.Tym razem około 200metrów od miejsca, w którym znaleziono poprzednią ofiarę.Artur, który ukrywał się w mieszkaniu Izabeli, nie biegał aniwcześnie rano, ani w nocy, więc tym razem los oszczędził muwidoku nagich zwłok, wystawionych na działanie kapryśnejlistopadowej aury.One zaś czekały cierpliwie na szczęśliwegoznalazcę, choć w tym wypadku przymiotnik szczęśliwy był zpewnością nie na miejscu.Przez 10 dni marzły, ukryte podczerwonym, już nie tak błyszczącym, materiałem.Cyryl długo zbierał się na odwagę, zastanawiając się, jakichsłów użyć, by Ewie nie było przykro.W końcu to on ściągnął jądo Warszawy i teraz czuł się winny, że przez niego zmieniłaplany.Rzuciła wszystko i przyjechała tylko po to, by przekonaćsię, że nie potrafi pomóc.Przy okazji, zupełnie przypadkiemdowiedziała się, że dawne uczucia nie wygasają dość szybko idlatego tak trudno ułożyć sobie życie na nowo.Dwie klęski.Dwa powody, by tę rozmowę odkładać w nieskończoność.%7ładne z nich nie miało tyle czasu.Wysłuchała go w zupełnym milczeniu.Patrząc na nią, Cyrylzrozumiał, że sama poddała się już jakiś czas temu, ale nieśmiała otwarcie się do tego przyznać.Przez ponad dwa tygo-dnie nie zbliżyła się do celu nawet o milimetr.Czuła się bez-radna.Cały czas miała przed oczami rysunek grobu sprzedkilkuset lat i nie umiała tego obrazu z niczym powiązać.Niezamierzała się buntować.Miała dość.Wyczekiwania na zamó-wione tomy, których często nie można było znalezć, wdychaniakurzu, unoszącego się znad opasłych woluminów, tłumustudentów i tych wszystkich reguł, do których powinna sto-sować się jako czytelnik.Gdy Cyryl zamilkł, wzruszyła ra-mionami. Jeśli to koniec, wyjadę.I tak ostatnio zaczęłam marznąć.Imarzyć o zimowym płaszczu.Poza tym uśmiechnęła się zwysiłkiem, mając na myśli osobistą porażkę to miasto minie służy.A komu służy, pomyślał Cyryl trzezwo, ale zachował tęuwagę dla siebie.Nagle zachciało mu się śmiać.Biorąc poduwagę nastroje ich trojga: Krzysztofa, Ewy i jego własny, sta-nowili dobrany zespół.To dziwne, że się jeszcze nie spotkali iw małym gronie nie upili na smutno.Zalewanie robaka czasemskutkowało.A czasem nie, bo bywało, że robak w alkoholuniezle się konserwował.To akurat wiedział z własnegodoświadczenia.Mimo to postanowił spróbować.Zajrzał dojednej z kuchennych szafek i wyjął z niej litrowegoJacka Danielsa, którego kupi! w dniu przyjazdu Ewy.Wtedynie zdążyli go otworzyć, bo zajęci rozmową, stracili poczucieczasu. Napijesz się? Mam tylko to uniósł do góry butelkę zczarną nalepką.Herbaciany napój w świetle lampy wyglądałjak płynny bursztyn. Trudno.Nalej powiedziała Ewa z rezygnacją, bo nieprzepadała za wysokoprocentowymi trunkami, ale dla JackaDanielsa czasem robiła wyjątek, o czym Cyryl doskonale wie-dział. Może choć od tego zrobi mi się odrobinę cieplej.Nielubi mnie ten twój przyjaciel, co? zagadnęła, obserwując, jakalkohol obmywa ścianki z grubego rżniętego szkła, po-zostawiając na nich ślady o miękkich, wciąż zmieniających siękonturach. Nie zna cię sprostował Cyryl. Pomyślałabym, że mnie zdyskwalifikował, gdyby nie to, żesama nie widzę sensu w dalszych poszukiwaniach.To niemogło się udać.I nie sądz, że się usprawiedliwiam. Nie twoja wina, że wszyscy oczekiwali cudu. Nie cudu poprawiła go Ewa ale chociaż przypadku.Szczęśliwego splotu okoliczności. Powiedz to ofiarom.W takich sprawach szczęśliwe splotyokoliczności się nie zdarzają Cyryl próbował się uśmiech-nąć, by osłabić znaczenie swoich słów, ale wypadło to bardzonieprzekonująco. Kiedyś może byłabym innego zdania.Ale ostatnio gdzieśpodziała się cała moja energia.Może to jesień.A może starość.Zmierzch roku.Zmierzch czasu. zażartowała, upijając łykze szklanki.Alkohol przyjemnie palił w przełyku.Obserwującyją mężczyzna ze zdumieniem stwierdził, że Ewa ma włosy wkolorze napoju, który wspólnie popijali. Co teraz zrobisz? spytał, kontemplując zjawisko, któ-remu nadał tytuł Ewa by Jack Daniels.Miał ochotę nawiązaćdo jej rozmowy z Piotrem, ale wiedział, że nie powinien, jeślinie chciał, by do końca straciła poczucie humoru.Starość, teżcoś.Wystarczyło, żeby stanęła przed lustrem.Co ona w ogólewiedziała o starości?! Spakuję rzeczy i jutro już mnie tu nie będzie mówiłatymczasem Ewa bez przekonania, nie zdając sobie sprawy, żeCyryl się jej przygląda. Będziemy tęsknili tym razem uśmiechnął się tylko poto, by ukryć niepokój.Brakowało mu jej zarazliwego en-tuzjazmu, uporu, z jakim zwykle dążyła do celu.Po tym, copowiedział Sobolewskiemu, miał wrażenie, że rozmawia z zu-pełnie inną osobą. My? dotarło do niego jej pytanie. Ja, Farinelli, Krzysztof. O tak, on z pewnością mruknęła Ewa z dezaprobatą.Przyjemnie kręciło jej się w głowie, bo zbyt szybko wychyliładwie szklaneczki. Kogo będzie ustawiał, gdy w końcu sięmnie pozbędzie? Chyba oboje wyrobiliście sobie na swój temat złe opinie skwitował Cyryl, którego rozbawiła jej naburmuszona mina.Jeszcze raz? Lej, bo dobrze wchodzi.Mogłabym tak z tobą siedzieć całąnoc.Nie myśleć.Nawet nie gadać. To siedzmy.Chwilę potrwa, zanim skończy nam się pa-liwo. Cóż, od czasu do czasu możemy sobie chyba pozwolić nabezsenność zauważyła Ewa, delektując się smakiem alko-holu, który wprawiał ją w refleksyjny nastrój. Całonocnepijaństwo, kilka godzin na granicy snu i jawy.Zupełnie bezkontroli.Kiedy zdarzyło ci się to ostatni raz? Całe wieki temu przyznał po namyśle. Brak towarzystwa? Raczej brak czasu.Nie tak dawno chciałem nawet pić dolustra, ale zadzwonił telefon. Nie znałam cię z tej strony. Myślałaś, że nikt do mnie nie dzwoni? uśmiechnął sięCyryl.Odprężył się i czuł, jak ogarnia go spokój.W tej chwilimarzy! tylko o tym, by trwał wiecznie. Następnym razem, gdy będziesz chciał pić do lustra,zadzwoń do Szczecina.Przyjadę pierwszym pociągiem.Możedo innych rzeczy się nie nadaję, ale pić potrafię jak mało kto. Nie omieszkam skorzystać z propozycji mruknął Cyryl.Wyciągnięty na miękkim dywanie, opierał głowę o kanapę iwciąż patrzył na Ewę z uwagą. Przestań się gryzć.Naprawdęnie warto dodał, żeby ją uspokoić.Tylko machnęła ręką. Dlaczego chciałeś pić do lustra? Dlaczego chciałabyś przyjechać, żeby napić się ze mną? zrewanżował się pytaniem. Tylko błagam, nie mów mi, żepicie w pojedynkę to alkoholizm, bo moja matka powtarza mito wystarczająco często, choć nie powinna żywić żadnychpodejrzeń. %7łeby cię wspierać duchowo powiedziała poważnie. Ach, więc potrzebuję wsparcia.Skąd ten wniosek? Cyrylznowu napełnił szklanki, od razu opróżnił swoją i znowu opadłna dywan.Poziom płynu w butelce obniżał się szybko, więczaczął się zastanawiać, po co narzucił tak mordercze tempo.Zamknął oczy, bo raziło go światło wiszącej pod sufitemlampy.Teraz mógł kłamać w każdej sprawie bez obaw, że Ewaod razu się zorientuje. Powiesz mi, co się dzieje? Nic odparł, nie zmieniając pozycji. Co miałoby siędziać? Nie jesteś sobą. Jestem zmęczony wymijająca odpowiedz miała wielewspólnego z prawdą.Kobieta zamilkła.No, to po rozmowie, pomyślał Cyryl, zaciskając powieki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]