[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pierwsza linia po wystrzeleniu pocisków, będzie miała czas, by wycofać się, anastępnie pobiec za lansjerami, przygotowując się do ataku.Wtedy łucznicy z pierwszej liniiwypuszczą znów swoje strzały, a my wystrzelimy wielkie kamienie z machin stojących wariergardzie.Grupa rycerzy z moim synem na czele, wspomagana katapultami, skończy zwrogiem, chcącym przerwać nasze linie.A potem do boju włączą się główne siły naszejjazdy: hrabia Cominges i ja zaatakujemy z prawej flanki, a hrabia Foix ze swoimi ludzmi ikilku waszych rycerzy - z lewej.My będziemy ich gonić, a wtedy wy i wasi ludzie, będący wariergardzie rozgromicie ich.Ci, którzy uciekną i schronią się w Muret, poddadzą się razem zobleganym miastem.- Nie, hrabio Ramón.Król Aragonii nie będzie w ariergardzie.Będzie walczył napierwszej linii!- Wy na pierwszej linii? Ależ Pedro, jesteście szalony? - zawołał Ramón.Nie jesteściemłody, macie prawie czterdzieści lat.Jeśli polegniecie, duch w rycerzach upadnie, wojskopiesze rzuci się do ucieczki, poniesiemy klęskę, a ci, którzy przeżyją, będą ścigani i zabijani.Aragonia utraci Okcytanię, a Francuzi pozostaną tu na zawsze.- Będzie co Bóg zechce, a Bóg będzie z nami.- Bóg będzie z tym, kto jest inteligentniejszy, kto zachowa zimną krew i stosuje lepszątaktykę.Pedro, nie mieszajcie Boga w wasze błędne myślenie - rzekł skonfundowany Ramón.- Jak śmiecie, Ramón! - wykrzyknął Pedro, czując, że robi się czerwony na twarzy zoburzenia.- Co nazywacie taktyką i zimną krwią? I co nazywacie inteligencją? Chować się,żeby ktoś inny za was walczył? Kusi mnie, żeby wam zaraz skręcić kark.- Uspokójcie się panie, czego chcecie? Popełnić samobójstwo? Poprowadzić nas naśmierć? - nie ustępował Ramón.- Przedwczoraj zmusiliście swoje wojsko do piekielnegomarszu.Wasi ludzie nie zdążyli odpocząć.Nie zgodziliście się na umocnienie obozu, jak wasprosiłem, ani na formalne oblężenie Muret i pozwoliliście wojskom Montforta wejść wczorajdo tego miasta.Biskupi krzyżowców przybyli, aby się układać, zaproponować wam pokój ibyć może oddać miasto, a wy odpędziliście ich bez ceregieli, nie chcieliście z nimirozmawiać.Nie czekacie na przybycie waszych wojsk z Prowansji ani z Bearn, ani na całąszlachtę aragońską i katalońską, która zawsze brała udział w waszych przedsięwzięciach.Ateraz chcecie walczyć wy, osobiście, na pierwszej linii przeciwko jezdzie krzyżowców.Tosamobójstwo, Pedro!- Przestańcie gadać głupstwa, Ramón.Pora na walkę, a nie na gadanie i kłótnie.Chodzcie ze mną i walczcie po mojej prawicy.Jako mąż mojej siostry.Jako mężny rycerz iczłowiek honoru.Uwolnimy Okcytanię od Francuzów.Skończymy ze stosami, na którychginą ludzie tylko dlatego, że myślą inaczej lub są przeciwni papieżowi.Damy wolnośćchrześcijanom, aby handlować z nimi, jak to czynią %7łydzi.Kobiety nie będą gwałcone, adzieci będą miały co jeść.Twój lud stanie się bardziej wolny, zamożny i szczęśliwy.- Albo waszą zuchwałością spowodujecie coś wręcz przeciwnego - odparł Ramón.-Nie mogę przyłączyć się do takiego bezsensownego działania.Od wielu lat dobrze znam tegowroga.Jest odważny, zdyscyplinowany, sprytny i okrutny.Bardzo okrutny.Chcecie popełnićsamobójstwo.I jeśli zginiecie tu, ściągniecie na moje ziemie i na moich wasali wszystkienajgorsze nieszczęścia.- Na wasze ziemie i waszych wasali spadło już najgorsze z możliwych nieszczęść -ryknął jak lew Miguel de Luisian, który do tej pory słuchał w milczeniu.- Bo ich hrabia jesttchórzem!- Jak śmiecie! - zawołał Ramón, czyniąc gest, jakby chciał chwycić za rękojeśćmiecza.Miguel, który zdawał się na to czekać, był szybszy, w sekundę dobył lewą rękąsztyletu i przystawił go do gardła Ramóna.Hug de Mataplana uczynił to samo synowihrabiego.Obaj zostali unieruchomieni, a rycerze króla nie spuszczali oka z rycerzy hrabiego.- Puście go, Miguel - rozkazał Pedro, który także instynktownie położył rękę narękojeści miecza.- Wy także, Hug.Natychmiast! Byliśmy w przeszłości wrogami, ale terazznajdujemy się po tej samej stronie.Miguel i Hug niechętnie schowali sztylety.- Idzcie do waszego namiotu, by lamentować jak bezzębna starucha - rzekł urągliwieMiguel do Ramóna, jakby plunął mu w twarz.- Jeśli jednak jesteście odważny, to czekamwas na polu bitwy i wtedy skoryguję swoje słowa i zwrócę wam honor.- Co powinniście powiedzieć na to, don Pedro? - zapytał pobladły Ramón.- Proszęwas, abyście nakazali Miguelowi Luisian odwołać wypowiedziane słowa i przeprosić mnie.- W czas bitwy król powierza swój sztandar i słowo chorążemu.Nie będę dezawuowałMiguela.Chodzcie ze mną, a on odwoła to, co powiedział.- Szalony - wycedził Ramón.- Jeśli chcesz, to daj się zabić razem ze swoimizuchwałymi Aragończykami.- Idziemy, synu.- Hrabia Tuluzy i jego syn skierowali się donamiotu.Za nimi podążyli ich rycerze.Pedro patrzył za odchodzącymi.Chciałby móc im powiedzieć, że nie jest samobójcą,że on, król Aragonii, poddaje się sądowi Bożemu.I jeśli przeżyje, nie będzie się już lękałpapieskiej ekskomuniki, którą poprzedniego dnia zamierzali mu zagrozić biskupi popierającySimona de Montfort.Dlatego ich nie przyjął.Jeśli zwycięży, będzie miał prawo rozprawić sięz krzyżowcami i ich wojowniczymi biskupami.A być może nawet z papieżem.Wszystkopostawił na jedną kartę.Jeśli zwycięży, stworzy imperium.Niezależnie od tego, czyzwycięży, czy umrze, ocali swą duszę przed piekłem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]