[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wydawało się, że nikt nie chciał z nią rozmawiać ani usiąść obok niej; niktnawet nie patrzył jej w oczy.Może zaczynała mieć paranoję, ale dopóki się nie pojawiliRichard, Ayeesha i Cormac, Herr Stolz był jedyną przyjazną twarzą w sali.Nawet pozostaliWybrani ją ignorowali.To znaczy udawali, że jej nie widzą, ale za plecami intensywnie plotkowali.Cassie nie mogła nie słyszeć tych szeptów, nie dostrzegać spojrzeń, szumu rozmówdookoła.%7ładnych chichotów - przynajmniej nikt się z niej nie śmiał.I choć natężała słuch, narazie nie dokonano kolejnych brutalnych odkryć.Herr Stolz musiał być doskonale poinformowany o wydarzeniach poprzedniegowieczoru, ponieważ był wcieleniem uprzejmości, poświęcał jej zdecydowanie zbyt wieleuwagi, zbyt wiele zachęcających uśmiechów i więcej niż sprawiedliwą część pytańkierowanych do klasy.To pomogło, nawet jeśli tylko odrobinę.Uwielbiała matematykę: jejpewność, prostotę, jej umiejętność zmuszenia do oderwania się od myśli o śliskichzmumifikowanych zwłokach.Równania, pomyślała.Bóg je kocha.Była świadoma, żeRichard ukradkiem ją obserwuje, ale postanowiła nie odwzajemniać spojrzenia.Algebra byłazdecydowanie bardziej kojąca.Kojąca?Więc kiedy nabrała wrażenia, że Richard wywoływał niepokój? Być może chodziłotylko o wspomnienie ich ostatniego spotkania, tego, jak się skończyło.Gdy rozległ się dzwonek, Cassie była już tak zaangażowana w lekcję, że zaczęłażałować, że się skończyła.Mogłaby dziś mieć dwie lekcje matematyki.Jednak byłazadowolona, mogąc wreszcie złapać Torvalda, zanim opuścił klasę.Poklepała go po ramieniu,a kiedy się odwrócił, miał poważny wyraz twarzy, jakby wiedział, o co chce go zapytać.- Posłuchaj, ja.zaczynam się bardzo martwić o Ranjita.Wiesz coś musiał dokądśwyjechać albo coś innego?Torvald patrzył na nią nieufnie:- Zamierzałem zadać ci to samo pytanie.Cassie zamrugała:- Skąd miałabym wiedzieć?- Na początku myślałem, że to może ma jakiś związek ze sprawami Wybranych.Nowiesz, nie zawsze słyszę o tym, co się dzieje.Myślałem, że może był jakiś.nagły wypadek.- Ja też.Sądziłam, że może z jego rodziną.- Cassie zagryzła wargę.- O niczym takimnie wspominał?- Nie.Po prostu zniknął.- Torvald odetchnął głęboko.- Słuchaj, dam ci znać, jak tylkocoś usłyszę.Cassie kiwnęła głową, widząc prawdziwe zmartwienie malujące się na jego twarzy.Westchnęła, gdy wychodziła z klasy.Obawiała się przejścia wśród szpaleruplotkujących Wybranych, zebranych w korytarzu - jak się okazało miała powody.- Niebiosa, toż to Klątwa Cassandry.Uciekajcie, póki możecie.Zdaje się, że Sara jest nastawiona na maksa, żeby na każdym kroku odgrywać się zawydarzenia z Carnegie Hall, pomyślała Cassie, próbując przepchnąć się obok małej grupki.Zmieszne, że tak bardzo się bała sama zaczepiać Cassie - zawsze musiała mieć jakąś świtę -ale czy kiedykolwiek jej się znudzi to złośliwe dogryzanie?Nie.- Najpierw Michaił, potem Yusuf.Zastanawiam się, kiedy uzna, że już dostateczniesię zemściła? Może najlepsze zostawia sobie na koniec.Cassie się zatrzymała.Mocno zaciskając ręce na książkach, odwróciła się i popatrzyłana Sarę.- O czym ty mówisz?Dziewczyna nie odpowiedziała jej bezpośrednio.Ze znudzonym wyrazem twarzyprzyglądała się swoim paznokciom, ale jej świta obrzucała Cassie gniewnym spojrzeniem jakstado złowrogich krów.- Można by pomyśleć, że będzie wdzięczna, żałosna dziewczynka z domu opieki.Zrobiliśmy z niej Wybraną, daliśmy moce przekraczające wszelkie wyobrażenia.A także,powiedzmy to wprost, nasze.- Zabawne, jak pamiętam, tchórze, którzy tak wspaniałomyślnie przeprowadzili mojąinicjację na Wybraną, z wielką gorliwością ukrywali swoje twarze za ujmującymi kapturami -syknęła Cassandra.- No tak.Ale właśnie dlatego to zrobiłaś, prawda?- Yusuf i Michaił byli.byli pod Aukiem Triumfalnym? - Stwierdziła, że cała siętrzęsie.- Och, nie udawaj niewiniątka, to tak strasznie do ciebie nie pasuje - Sara uśmiechnęłasię ironicznie.- Lepiej, żebym uważała na siebie, skoro ja też tam byłam.I tak, Yusuf iMichaił też, ale dla tych biednych drani jest już za pózno.Cassie krew odpłynęła z twarzy.- Nie wiedziałam o tym! 0 tym wszystkim!- Oczywiście, że nie.Moja droga.- Jak niby miałabym wiedzieć, kto tam był? Na tym to przecież polegało, prawda? Coty sobie wyobrażasz, że miałam rentgen w oczach? - warknęła.Wszyscy, wymieniając zmartwione spojrzenia, zaczęli się odsuwać od kłócących siędziewczyn, ale Cassie ledwo to zauważyła.- Bóg jeden wie, jak mogłaś to odkryć - odparowała Sara.- Zdaje się, że masz wieledziwnych zdolności, a ja z pewnością wiem doskonale, jaki masz charakterek, mały chavie, awłaściwie powinnam powiedzieć, kiedy tracisz panowanie nad swoim charakterkiem.A takprzy okazji! Wszyscy się zastanawiają, kiedy opuchnięte ciało Ranjita wypłynie na brzeg.Założę się, że żałuje zniżenia się do romansu z mieszkanką slumsów.- SUKA! - wrzasnęła Cassie.Zapomniała o opanowaniu, zapomniała o swojej mocy,po prostu rzuciła książki, żeby skoczyć na Sarę z gołymi rękami.Jednak gdy ta szybkoodskoczyła do tyłu, ktoś wepchnął się między nie, obejmując Cassandrę.- Zignoruj ją - szepnął gwałtownie Richard.- Ona tego właśnie chce.Walcząc o oddech, Cassie poczuła, jak z wściekłości wbija palce w jego bicepsy, aleon nawet się nie skrzywił.Odwrócił się do Sary jak grzechotnik.- Odwal się, przereklamowana szmato - warknął.Niektórzy z gapiów sapnęli z zaskoczenia, ale Sara odzyskała już swoją postawęchłodnej godności.Uciszyła widownię królewskim ruchem dłoni, a potem wskazała Richardapalcem.- %7łałosny robak - powiedziała przeciągle.- Zmienia strony tak szybko, że niedługobędzie przewracał się w grobie, jeśli nie zachowa ostrożności.Richard posłuchał własnej rady, zignorował Sarę i odciągnął od niej Cassie.Byławdzięczna mu za wsparcie, bo trzęsły się jej nogi, ale już mniej zadowolona, że powstrzymałją od rozerwania zębami Sarze gardła.- No dalej - szepnął.- Nie możesz dać się sprowokować.Nie wolno ci.Możepójdziemy do twojego pokoju i zamiast tego porozrywamy kilka poduszek, co, śliczna?Nie mogła powstrzymać roztrzęsionego śmiechu, który był niebezpiecznie bliski łez.- Nie tknęłam palcem Yusufa ani Michaiła, przysięgam.- Oczywiście, że nie.Nie wygłupiaj się.I nie pozwól jej zajść ci za skórę.*Droga do pokoju była mglistą mieszaniną furii i nieszczęścia.Gdyby tylko pamiętała oużyciu swoich mocy, gdyby nie cofnęła się do starej Cassie z Cranlake Crescent, och,mogłaby pokazać Sarze, gdzie raki zimują.Albo może, tylko może, mogła ją zabić.Wstrząsnął nią gwałtowny deszcz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]