[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Niedobrze jest się rozdzielać.Sami się podkładamyKalibanowi.Trey poszedł za Tomem i obaj ostrożnie zbliżyli się do drzwi na końcukorytarza.Irlandczyk, odbezpieczywszy karabin, włączył latarkę umocowanąpod lufą.Skupiony, skinął głową na towarzysza.- Trudno przewidzieć, co nas tam czeka.Kaliban wie, że przyszliśmy, anie mam pojęcia, jakie siły Otchłani nam przeciwstawił.Trzymaj się mnie iwykonuj moje polecenia, dobrze?Wilkołak spojrzał na niego z góry i skinął głową.Tom, zerknąwszy na drzwi, wziął głęboki oddech.- Jak to rozegramy? - zapytał, wskazując głową wejście.Trey uniósł stopę i kopnął w drzwi.Wyrwane z zawiasów, wpadły downętrza pustego pomieszczenia, a hałas przerwał niepokojącą ciszę wbudynku.- Och, bardzo subtelnie! - zawołał Tom i omiótł światłem latarki kątypomieszczenia.Trey wbiegł za nim, schylając głowę pod futryną, po czymstanął u boku przyjaciela w pustym pokoju.- Jak ci się to podoba? Zapraszająna imprezę, a nikt nas nie wita.Coś było nie tak.Trey rozejrzał się po pokoju, lecz nic nie dostrzegł wciemnych kątach i zakamarkach.Sierść mu się zjeżyła, gdy poczuł fetorwypełniający pomieszczenie.Tom uśmiechnął się krzywo i dał znak, byprzeszli do dwuskrzydłowych drzwi po lewej stronie.Zdążył wejść na drugistopień, kiedy został zaatakowany.- Pająki z Nrgalu! Ich trucizna jest śmiertelnie niebezpieczna.Treyu,biegnij! - zawołał i odchylił głowę na lewo, by uniknąć potwornych kłów.Ogromna istota podobna do pająka dorównywała wielkością psu i była całaczarna, z fasetką czarnych oczu.Z porośniętego szorstką sierścią, bulwiastegoodwłoku wysuwały się mocne, pokryte chityną kończyny, starając siępochwycić Toma i wbić w jego ciało jadowite, haczykowate zęby.Mężczyzna spróbował wystrzelić w pysk atakującego monstrum pocisk,lecz potwór zdążył zahaczyć nogą jego ramię, więc użycie broni mogłookazać się niebezpieczne.Uzyskawszy pewną przewagę, napastnikprzyciągnął do siebie ofiarę i uniósł głowę, aby zadać śmiertelne pchnięcie.Trey zaatakował bestię, zaciskając szpony na odwłoku w miejscu, gdzietrudno było oddzielić głowę od tułowia.Zacieśnił uścisk, lecz istota niepuściła ofiary, na którą czekała tak długo.Trey skupił się na głowie, starającsię odciągnąć pająka od Toma i uniemożliwić mu wstrzyknięcie śmiertelnejtrucizny.Z sufitu spuścili się nowi przeciwnicy o wygłodniałych oczach, w którychodbijały się wydarzenia na dole, gdy spieszyli przyłączyć się do ataku.Trey nie mógł oderwać napastnika od Toma.Całą siłę zużył na to, byuniemożliwić mu ukąszenie przyjaciela.Zaryczawszy z wściekłości,spróbował wgryzć się w głowę monstrum w nadziei, że stwór wypuści Tomaz uścisku.Usłyszał raptem nieprzyjemny trzask oka pająkowatego demona,któremu towarzyszyło przeciągłe wycie.Ciało istoty wygięło się w agonii, akończyny z niewiarygodną prędkością zwróciły się ku Treyowi.Gdy nieprzyjaciel się odwrócił, unosząc dłuższe przednie kończyny, bypochwycić Treya, chłopak dostrzegł miękką część odwłoka.Zakrzywił palce igłęboko rozorał pazurami skórzaste podbrzusze.Wnętrzności stworawypłynęły na zewnątrz i zawisły nad podłogą niczym koszmarne wahadło.Trey cofnął dłoń i patrzył, jak napastnik osuwa się na podłogę, a jego ciałooblewa substancja czarna niczym smoła.- Treyu, jest ich zbyt wiele.Biegnij, szybko! - zawołał Tom, wskazując nazbliżające się pająki.Popchnął wilkołaka w kierunku dwuskrzydłowychdrzwi, omiatając sufit serią z karabinu, która wypełniła zamkniętepomieszczenie kakofonią dzwięków i sprawiła, że Trey aż zamrugał, gdy teodgłosy naparły na jego uszy.Przyjaciele podbiegli do drzwi i zatrzymali się tylko na moment, by Tomwyjął granat spod kamizelki.Wy rwał zawleczkę i potoczył go po podłodze wkierunku demonów, które zmierzały w ich stronę.Chwycił Trey a za ramię iwypchnął go na korytarz, po czym zamknął drzwi i obaj usunęli się na bok.Siła wybuchu była tak duża, że fala dzwięku i dymu wyłamała je.Tom, którystał pochylony nad ogromną sylwetką wilkołaka, zerwał się na nogi i puściłserię z karabinu w kłębiący się dym, a potem następne, aż wystrzelałwszystkie naboje.Wtedy wycofał się do Treya i zmienił magazynek.Kiedy dym się trochęrozwiał, zajrzeli do pokoju; zobaczyli porozrzucane fragmenty ciałdemonów-pająków.Gdzieś za ich plecami ktoś zaklaskał.Odwrócili się błyskawicznie i ujrzeliwysoką, świetliście bladą istotę o płonących oczach, której spojrzenieobiecywało jedynie śmierć.Trey poczuł nienawiść bijącą z tamtych ślepi i odrazu się domyślił, że ma przed sobą tego, kto pragnie jego zniszczenia -Kalibana.- Potrafimy z klasą wejść na scenę, co?26Hopper spojrzał na ciało Luciena i z obrzydzeniem pokręcił głową.- Wampiry, zarozumiałe dupki - powiedział.- Mroczni panowie nocy, teżcoś! Wystarczył kobiecy głos i zwykły podstęp.- Hopper, lepiej uważaj na to, co mówisz o rasie Kalibana, bo on jest wtym samym budynku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]