[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Molier,Przedmowa do ZwiętoszkaCzesarzowie nie muszą chodzić, kiedy nie mają na to ochoty.Sześciu potężnych gwardzistów wniosło Aleksego w tronowejlektyce na drugi poziom Kathismy.Ostrożnie postawili swójciężar i cesarz powstał do wtóru wiwatującego tłumu.Powolipodszedł ku przodowi loży, ale nie na sam przód, aby nikt zjego otoczenia nie uległ pokusie i nie strącił go w dół.Byłkosztownie ubrany w purpurowe szaty i wysokie sandały zczerwonej skóry, a podwójna korona, identyczna jak ta, którąnosiła Eufrozyna, ciążyła mu na głowie.Miał czarną brodę.Podejrzana barwa u ojca trzech dorosłych córek.Wszystko to rejestrowałem kątem oka.Byłem skupiony naprawej części głównej trybuny, gdzie stali dostojnicy ce-sarstwa, pijąc wzrokiem widok władcy.Między nimi dostrzegłem wątły, brudny warkocz dymu.Trąciłem łokciem Wiolę i ustaliliśmy, że dym bije obok kor-pulentnego łysego mężczyzny w niebieskiej szacie, który po-irytowany rozglądał się na boki.Wezwał strażników, którzyprzechadzali się pomiędzy widzami.Któryś się zatrzymał iwskazał w dół.Pozostali zebrali się wokół niego i patrzy-169li na zródło zamieszania.Jeden ze strażników się oddalił iwrócił z wiadrem wody.Polał bezczelnie dymiące głownie idym zniknął.Wszyscy z satysfakcją pokiwali głowami, jakbydokonali wielkiego czynu. Nasz kaznodzieja został drugi raz ochrzczony - mruknąłem. Ale być może mamy podejrzanego.Dobra robota,staruszku.Konie, jezdzcy i woznice ruszyli w wielkiej paradzie wokółstadionu, pozdrawiając cesarza, gdy mijali jego lożę.Za nimsiedzieli posłowie z różnych krain, a obok ponury chłopiec,krewny, którego urodziny oficjalnie były okazją do urządzeniaigrzysk. Gdzie cesarzowa? - zdziwiła się Wiola. Kobieta w hipodromie? - wyjąkałem wstrząśnięty i obu-rzony. To byłoby absolutnie niewłaściwe.Tu z kobiet wi-duje się tylko artystki i kurtyzany.Porządna niewiasta wręcznie może się tu pojawić, gdyż jej mężowi nie pozostałoby nicinnego, jak zażądać rozwodu. Chwała Bogu za to, że jestem artystką powiedziałacicho.Rozejrzała się, oceniając sto tysięcy twarzy.- Mamnadzieję, że się im spodobam. Dasz sobie radę - zapewniłem ją.Konie z pierwszej gonitwy ustawiły się na linii startowej.Ktoś, zapewne eparcha, wjechał na tor.Podprowadził koniaprzed Kathismę.Konstantyn Tornikes był nerwowym jezdz-cem i pocił się obficie w przedpołudniowym słońcu.Końwyczuwał jego niepokój i szedł bokiem.Wywołało to głośne drwiny kibiców.Któryś wrzasnął: To Konstantyn Ratuj się Kto Może!170Tłum ryknął szyderczym śmiechem i eparcha z gniewemobejrzał się przez ramię.Uniósł dużą białą chustkę, która załopotała na wietrze.Kolejna fanfara.Spojrzał na cesarza, który tymczasem roz-łożył się na tronie, kładąc nogi na poduszkach.Masowała gociemnoskóra piękność.Zapewne Egipcjanka.Cesarz dał znak eparsze, który odwrócił się ku jezdzcom.Krótki łomot bębnów i cisza.Tłum wyciągał szyje, wbijającwzrok w chusteczkę.Eparcha wypuścił ją z dłoni i galopemumknął z toru.Bramki otworzyły się jednocześnie.Konstantynopolitańskigeniusz mechaniki w służbie rozrywki był niespożyty.Koniepopędziły do słupka wyznaczającego zakręt przed euriposem,skierowały się na lewo i przemknęły przed Ka-thismą,dostojnikami cesarstwa i senatorami.Minęły wielki zakręt,podczas gdy jezdzcy odciążali je, przechylając się w siodłach,i przebiegły obok obu fakcji.Te wyły jak szalone.Pierwsza gonitwa była za nami.Kiedy jezdzcy zrobilicztery okrążenia, po raz ostatni mijając naszą zagrodę, artyścizebrali się przy bramie, szykując się do występu. Zaczniemy na wirażach, dla zwykłego tłumu poin-struowałem Wiolę. Będziemy pracować podczas każdejprzerwy, przesuwając się wzdłuż stadionu.Dobrej zabawy.Zwycięzca, faworyt Zielonych, został zaprowadzony przedoblicze cesarza, podczas gdy fakcja świętowała triumf nacałym stadionie.Zespół akrobatów szybko wziął się dodziałania.Wskakiwali sobie nawzajem na ramiona i zeskaki-wali z nich, wirując szaleńczo, i zakończyli, tworząc piramidęz ludzi.Cesarz ledwo poświęcił im uwagę.171Tymczasem Wiola i ja mieliśmy powodzenie wśród ubo-giej publiczności.Skończyliśmy idealnie kiedy trzeba, po-zbierali rzucone monety i popędzili do zagrody.Tak przezcałe przedpołudnie.Pózniej się dowiedziałem, że cesarz usłyszał śmiechypodczas naszych pierwszych numerów, jednak był zbyt dale-ko, aby dostrzec, co się dzieje.Po drugim punkcie programu,biegach, podczas których zespół miejscowych chłopakówwyprzedził cudzoziemców, rozległy się śmiechy wśród Nie-bieskich.Cesarz znów szukał wzrokiem zródła wesołości, alezasłaniał mu go euripos.Jednakże jego ciekawość wzrosła dotego stopnia, że zapytał głośno, co tak rozbawiło ga-wiedz.Kilku służących rzuciło się sprawdzić.Wróciliśmy do miejsca odpoczynku i ugasili pragnienie,czerpiąc z beczki, którą ktoś przezorny dostarczył artystom.Niewolnicy ustawili barierki do biegu z przeszkodami.Tenprzyniósł pierwsze ofiary tego dnia: stos pięciu koni i jezdz-ców na wielkim zakręcie.Konie rżały w męce, jednego jezdz-ca zniesiono na noszach, a tłum huczał i obstawiał wyniki.Następną konkurencją rozdzielającą wyścigi konne byłyzawody między reprezentacjami kompanii gwardii, trzy razyobiegającymi w pełnej zbroi tor.Kilku biegaczy zemdlało wupale, przewracając się z łomotem ciał i łoskotem zbroi, dowtóru szyderstw przyglądających się z widowni żołnierzy.Bawiliśmy Zielonych, improwizując przeróżne reakcje na to,co się działo za naszymi plecami, gdzie pocili się ciężko-zbrojni biegacze.Sypnął się deszczyk monet i buchnął praw-dziwy aplauz.Ten właśnie występ obejrzeli słudzy cesarza.W trakcie następnego biegu z przeszkodami poprawia-172lem makijaż, gdy poczułem klepnięcie w ramię.Odwróciłemsię i zobaczyłem dającego znaki niewolnika.- Jesteście wezwani do pokazu przed cesarzem.Po zwierzętach poinformował mnie.Skłoniłem się, przyjmując ten rozkaz, i niewolnik odszedł.- Udało się! - zapiszczała triumfalnie Wiola. Boże, jak ja nie cierpię występować po zwierzętach westchnąłem. Mam nadzieję, że po nich posprzątają.Odbyła się ostatnia przedpołudniowa konkurencja.Mytymczasem zabawialiśmy widownię przy wielkim zakręcie.Dostrzegłem, że Samuel przygląda się nam z rampy prowa-dzącej do stajni.Potem zaczęła się parada zwierząt.Każdy szukający łaski na dworze cesarza poseł dobrzewiedział, że powinien przywiezć w darze jakieś zwierzę, imbardziej egzotyczne, tym lepiej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]