[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Krueger podszedł do otwartego stelaża na ubrania, stojącego przynajdalszej ścianie pomieszczenia.Jego kroki dudniły głucho na de-skach podłogi.Pod spodem biegnie system ściekowy, zanotował w myśli Erik.Prawdopodobnie połączony ze zbiornikiem na zewnątrz.Spojrzał w górę.Na suficie, tam gdzie otwarte drzwi łączyły dwapomieszczenia, dostrzegł otwór odpowietrzający, a pod nim wentyla-tor.Był wyłączony.Erik nie mógł powstrzymać uczucia podziwu.264Tunele odpowietrzające tego bunkra oraz innych musiały prowadzićpoprzez pnie drzew rosnących na dachu z poszycia leśnego.Tylkotakie rozmieszczenie zapewniało ich niewykrywalność.Erik usiadł na brzegu stołu.Do pokoju wszedł Evans.Rozejrzałsię, nieco zbyt demonstracyjnie udając obojętność.Zaczął studiowaćjedną z map ściennych, gdy tymczasem Warnecke zajął pozycję wdrzwiach, opierając się o framugę i ściskając w dłoniach karabinek.Krueger odwrócił się do Erika.Czekał.- Proszę, generale - zachęcił Erik Niemca.- Przykro mi, ale niemogę zapewnić panu większej intymności.- Wskazał na broń przyłóżku.- Nie chciałbym narażać pana na pokusę.Krueger uśmiechnął się kwaśno.Lekko pochylił głowę.- Oczywiście.Odwrócił się plecami do Erika, wybrał ze stelaża mundur i położyłgo na łóżku.Zaczął ściągać bawarską kurtkę.Erik był w dobrym nastroju.Operacja w końcu przyniosła efekty.Zaczął przerzucać od niechcenia papiery leżące na biurku generała.Postanowił je zabrać i przekazać do korpusu.Nigdy nie wiadomo, naco można natrafić.Krueger zaczął rozpinać kamizelkę.Erik powiódł wzrokiem popomieszczeniu.- Proszę mi powiedzieć, generale, czy wasze pozostałe jednostkiteż stacjonują w podziemnych bunkrach?Krueger udał, że go nie słyszy, jednak lekko zesztywniał.- Dalibóg, generale - żachnął się Amerykanin.- Przecież mamywszystkie wasze dokumenty!Krueger ściągał grubą chłopską koszulę.Przysiadł na łóżku i przy-stąpił do zzuwania butów.Spojrzał na Erika z lekkim uśmieszkiem.- Tak.Stacjonują - przyznał.- Aha, więc wasi agenci dostarczają informacji, a potem panokreśla cele i przekazuje rozkazy najbliższej jednostce operacyjnej.Oni z kolei organizują grupę szturmową werwolfowców, która doko-nuje uderzenia, po czym znika w swoich przytulnych domkach z da-leka od podziemnej bazy.265- Takie były nasze plany.Krueger ściągał teraz grubo tkane wełniane skarpety.- A Ike? - padło obojętne pytanie.Generał znieruchomiał na ułamek sekundy, zaraz jednak podjąłprzerwaną czynność.- Ike? - W jego głosie zabrzmiał ton jakby uprzejmego zdziwienia.- Naczelny Dowódca Sił Sprzymierzonych.Generał Eisenhower.- Nie wiem, o czym pan mówi - stwierdził zimno Krueger.Erik uśmiechnął się.Był rozbawiony.- Ależ panie generale, dobrze pan wie, co mam na myśli.Spojrzałna Kruegera.- Likwidacja - podsunął usłużnie.- Ale czy naprawdę sądziliście,że uda się wam do niego dostać?Krueger nic nie odpowiedział.Wstał i odwrócił się tyłem do Ame-rykanów.Erik czekał cierpliwie.Postanowił, że da swojemu jeńcowinieco czasu.Tamten musi zrozumieć, że kierowana przez niego ope-racja zakończyła się całkowitą klapą.Spojrzał spod oka na Niemca.Rozbawił go widok długich kalesonów na nogach generała Werwolfu.Zreflektował się jednak: w wilgotnym, nie ogrzewanym pomieszcze-niu musiał panować chłód.Nic dziwnego, że zapragnął zjeść miskęgorącej zupy i posiedzieć przy ciepłym piecu.Zatrzymał się myślą nascenie, jaką ujrzeli w chacie.Generał musiał czuć się całkowicie bez-piecznie, gdy pierwsze przeszukanie lasu przez żołnierzy nie dopro-wadziło do wykrycia kryjówek Werwolfu.Tak dalece bezpiecznie, iżprzeniósł się z podziemi do chaty.Krueger niemal skończył wciągać mundur.Erik zaczął zbierać pa-piery z generalskiego biurka.Składał je na stos, przeglądając tylkopobieżnie.Generał akurat zapinał bluzę.Stał odwrócony tyłem.Nad prawągórną kieszenią bluzy w kolorze feldgrau połyskiwał srebrny Ho-heitsabzeichen, hitlerowski orzeł trzymający w szponach swastykę;nad lewą kieszenią widniała imponująca kolekcja baretek - zarównoodznaczeń wojskowych, jak i państwowych.W drugiej od góry dziur-ce od guzika pyszniła się biało-czarna baretka Krzyża %7łelaznego.266Przemiana bawarskiego chłopa w generała Wehrmachtu była zadzi-wiająca.Spojrzał na Erika i przez jego twarz przeleciał nagły skurcz.Stałprzez chwilę nieruchomo, wpatrując się w Amerykanina i trzymaneprzezeń papiery, zapominając o guzikach munduru.Erik podniósł wzrok - Krueger umknął w bok ze spojrzeniem ipowrócił do zapinania munduru.Amerykanin dostrzegł jednak błysk w oczach jeńca.Natychmiaststał się czujny.Coś zaszło.Coś, co przeoczył!Próbował złapać spojrzenie generała, ale tamten unikał jegowzroku.Erik był zaintrygowany.Coś się działo.Musiał wiedzieć, co.I toszybko! Jego umysł pracował gorączkowo.Krueger wyprostował się ispojrzał mu prosto w twarz.- Jestem gotów - oświadczył spokojnie.Erik wstał.Odpowiedział spojrzeniem na spojrzenie Kruegera.Doznał wrażenia, że bierze udział w pojedynku, w którym każdy zuczestników pragnie dowieść, iż lepiej od przeciwnika panuje nademocjami, pojedynku milczących akcji i ripost; pojął jednak nagle, żewłaściwie nie zna stawki.Wiedział tylko, że jest to pojedynek, w któ-rym musi zwyciężyć.Uświadomił sobie, że nerwowo zgniata papiery w dłoni.Spojrzałna dokumenty - i o mały włos nie zdradził się przed generałem z do-mysłem, który mu zaświtał.Opuścił ramiona w geście odprężenia.- Okay, idziemy.Z teatralną obojętnością rzucił papiery na stół.Jednocześnie zerknął spod oka na Niemca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]