[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zrobię wszystko, czego zażądasz, będę sięuczyła, zrobię wszystko.Mogę zostać.no nie wiem, pielęgniarką.Ducane wydał z siebie dzwięk, który równie dobrze mógłby byćśmiechem jak i pogardliwym parsknięciem.- Uratuj mnie, John, kochany, pomóż mi.Dla ciebie to drobiazg,a mi na tym tak strasznie zależy.Sam powiedziałeś, że jeżeli zostanęz Peterem, skończę w więzieniu.- Nie powiedziałem tego - zaprzeczył Ducane.- A zresztą,nieważne.Ubieraj się.- Jeszcze minutkę, mój najmilszy.John, nie masz pojęcia, czymjest rozpacz dla kobiety.Boję się Petera.Nie mam się do kogo zwrócić.Nie mam żadnych przyjaciół, a wszyscy mężczyzni, których znam, tozli ludzie.Ludzie tacy, jak ty, są bezpieczni.Jesteś wspaniały, wszyscycię szanują, masz prawdziwych przyjaciół.Będę musiała odejść odPetera.Po prostu muszę to zrobić, a co się wtedy ze mną stanie?Zostań moim przyjacielem, John, tylko o to cię proszę.Powiedz, żetroszkę się mną zaopiekujesz, powiedz, że jeszcze się zobaczymy,tylko tyle, proszę cię.Jej głos brzmiał płaczliwie. Nie powinienem się nad niąroztkliwiać" - pomyślał Ducane.- Wydaje jej się, że wyglądapoważnie, ale myli się.Ona mnie skrzywdzi.Ja skrzywdzę ją.Czyrzeczywiście uważam, że jest zgubiona? A zresztą, jakie to maznaczenie? Nic nie mogę dla niej zrobić".- Nic nie mogę dla ciebie zrobić - powiedział martwym głosem.Zapadło milczenie.Wreszcie Judy powiedziała:- Jestem taka zmęczona.Zaraz sobie pójdę.- Cicho zamruczałai przekręciła się na brzuch.Ducane powoli się odwrócił i spojrzał na nią.Leżała wyprostowana z twarzą wtuloną w poduszkę.Z nagłą, pełną skupieniaintensywnością zaczął przyglądać się jej ciału, jak gdyby to było jakieśdzieło sztuki, którego mógł już nigdy nie zobaczyć.Tyle, że w jegowzroku nie było biernej zadumy.Ducane dopuścił do siebie świadomość, że ogarnęło go silnepodniecenie.W wyobrazni bardzo delikatnie położył rękę na jejzłocistym karku, tuż pod suchą, kędzierzawą burzą włosów, na tej244szczególnej wypukłości kręgosłupa.Potem bardzo powoli przesunąłdłoń w dół, na atłasowy łuk ramienia, które pod jego dotykiemlekko by zadrżało, wzdłuż lśniącego biodra i wreszcie, jeszcze wolniej,na jędrny, gładki pośladek i wewnętrzną stronę uda, które Ducanezobaczył, gdy bezszelestnie przysunął się do łóżka. A gdybym ją zerżnął?" - pomyślał.Nigdy nie używał tegosłowa, nawet w myślach i teraz jego niespodziewane pojawienie siępodnieciło i zszokowało go.Słowo to skojarzyło mu się z Biranne'em.Był pewien, że Biranne użył go w którymś momencie podczasich rozmowy.Ducane bardzo cicho odstawił kieliszek na nocnystolik.Dziewczyna leżała zupełnie nieruchomo, z twarzą ukrytąw poduszce.To, że oddychała, widać było jedynie po delikatnym,regularnym ucisku na białe prześcieradło po jej ocienionej stronie.Wyglądała tak, jakby spała.Ducane w wyobrazni pogładził jej ciałogestem twórczym i delikatnym jak muśnięcie piórka; dotykał jej lekko,tak lekko, lecz z namiętnością, która wyczarowuje, aż do ostatniegowypieszczonego szczegółu, obecność żywego ciała.Pochylił się nadnią.Z ciała Judy unosił się delikatny zapach.Nie był nieprzyjemny;łączył w sobie woń potu i kosmetyków.Ducane spojrzał na miejscepomiędzy jej łopatkami.Ujrzał szare kłębowisko martwych gołębi.Otworzył usta i wciągnął zapach Judy.Znowu poczuł prąd diabelskiejsiły i zobaczył na nagich, złocistych ramionach zdanie wypisane rękąRadeechy'ego: Czyń wszystko zgodnie z prawem.W tej samej chwili Ducane całkowicie ochłonął.Jakiś zimnyobserwator wewnątrz niego ujrzał tę scenę i powiedział mu, że nawetna chwilę nie położy dłoni na atłasowych plecach Judy McGrath. Ona wie, że jej nie dotknę" - pomyślał.- Wie, że tego nie zrobięi może wydaje jej się, że nie mogę." Opuścił rękę i pohamował w sobieto, co tak ogromnie pragnęło Judy. Jestem demonem." - pomyślał.- Zabawiałem się z dwiemakobietami i utraciłem jedną, a stałem się przekleństwem dla drugiej.To przeze mnie zło jest w takim człowieku jak McGrath.Nie mogęużalać się nad nieszczęśliwymi, ani przynieść nadziei i ukojeniapotępionym.Nie mogę współczuć tym, dla których jestem sędzią.Nie mogę nawet wziąć tej dziewczyny w ramiona.I to nie z poczuciaobowiązku, ani dla jej dobra, ale tylko dlatego, że mój wizerunek jest245bez skazy, to wizerunek człowieka dobrego, towarzyszący mi zawsze,choćbym postępował podle."- Wstań, Judy - powiedział łagodnie, odwracając się od łóżka.-Wstań, dziecko.Ubierz się.Czas wracać do domu.- Rozejrzał się popokoju.Obok jednego z krzeseł piętrzyły się koronki białej bielizny.Z oparcia zwisała letnia sukienka Judy w zielono-niebieskie kwiatki.Ducane podniósł miękką, gładką, pachnącą perfumami bieliznęi rzucił ją na łóżko.Judy przewróciła się na plecy i zamruczała.- Idę do łazienki - powiedział Ducane.- Ubierz się.Wszedł do łazienki i zamknął drzwi na klucz.Skorzystał z toalety
[ Pobierz całość w formacie PDF ]