[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tutaj spotkamy się zHarleyem?- Tak.Klucz jest pod kamieniem, obok drzwi.Zadzwonię doniego, gdy ju\ wejdziemy do środka.- Ruszył w stronę domku.-Mówił, \e potrzebuje snu.Obserwuje daczę Renaty, od kiedy wnocy się wprowadziła.Dopilnuję, \ebyś się zadomowiła i zastąpięHarleya.- To mi pasuje.- Nie wątpię - odpowiedział sucho.- Im większa między namiodległość, tym bardziej jesteś zadowolona.Traktujesz mnie jakzakaznie chorego.Miał rację.W czasie podró\y bardzo uwa\ała, \eby nawetprzypadkiem go nie dotknąć.Ale nawet siedzenie obok niego byłozbyt du\ym wyzwaniem.Czuła ciepło jego ciała, jego nikłyzapach.- Naprawdę? - Nie spojrzała na niego.- Zraniłam twojeuczucia?Iris Johansen Córka Pandory186- Nie, nawet mi się to podoba.Zachęca mnie to, \e mojedziałania dają jakiś efekt.W wypadku kobiety z twoją emocjonalnością najgorszą reakcją byłby brak reakcji.- Zatrzymałsię przed drzwiami.- Idziesz?Zawahała się, ale poszła za nim.- Sądzisz, \e tak du\o o mnie wiesz.Nie jestem Pandorą,a nawet gdybym była, nie zgodziłabym się na zaszufladkowanie.Jestem sobą, a na mnie składa się mój charakter, sposóbzachowania, moja dusza.Pieprzę cię, Grady.Wyszczerzył zęby.O to właśnie mi chodzi.- Schylił się i wyjął klucz spodkamienia.- Mam nadzieję, \e nie ujawni się w tobie talentPandory.Nikomu nie \yczyłbym takiego utrapienia.- Otworzyłdrzwi i odwrócił się do niej.- Cierpiałabyś przez to, Megan, a niechcę widzieć, \e cierpisz z jakiegokolwiek powodu.Nawet zmojego.Psiakrew, traciła oddech.Kręciło jej się w głowie, miałamiękkie kolana.- A, cholera - powiedział niepewnie.- Pamiętasz, jak powiedziałem, \e musisz wykonać pierwszy krok?Skinęła głową.Jestem gotów do negocjacji.Powiedz tylko słowo.Jakie-kolwiek.Byle nie było to nie".Powinna powiedzieć nie".Nie była w stanie jasno myśleć,a w tak niepewnej sytuacji człowiek powinien kierować się logiką.Powinna zachować rozwagę i wziąć w ryzy fizyczne reakcje, któretak ją osłabiały.Mimo to jedyne, o czym teraz myślała, to NealGrady, jej mentor i towarzysz zabaw tamtego lata na pla\y.I obiektpierwszej namiętności młodziutkiej dziewczyny.Mówił, \epragnął jej od lat.A od jak dawna ona go pragnęła? Czy to pamięćzatarła po\ądanie, czy cały czas lekko się tliło? Wydawało jej się,\e nigdy nie mogło być mniejsze od \ądzy, jaką czuła w tej chwili.Do diabła z tym.Sięgnij po to, czego chcesz.Sięgnij po niego.- Do środka! - powiedziała łamiącym się głosem.- Ale ju\!- To mi wystarczy.- Chwycił ją za rękę i otworzył drzwi.I to jak! Znajdzmy łó\ko.Iris Johansen 187 Córka PandoryCzuła ciarki w ramieniu, \ar wywoływany jego dotykiem.- Pospiesz się.Nie zale\y mi na łó\ku.- To dobrze.- Włączył światło i popchnął ją na drzwiwejściowe.Ciałem z wolna pocierał o ciało Megan, odchylił jejgłowę.Przycisnął usta do zagłębienia w jej szyi.- Chyba i tak ju\nie mogłem czekać.- Rozpinał jej koszulę, jednocześnieprzesuwając językiem po jej karku.- Tak mi się trzęsą ręce, \emogę nie dać rady zdjąć z ciebie tych rzeczy.- Ja to zrobię.- Odsunęła się od niego i szybko zrzuciłaubranie.- Nie ufam ci.Jeśli będziesz miał czas na myślenie, mo\eprzyjść ci do głowy jakiś głupi powód, dla którego nie.-Przerwała i spazmatycznie wciągnęła powietrze, gdy wsunął rękęmiędzy jej nogi.- Chocia\, mo\e się mylę.- Mylisz się.- Układał ją na podłodze.- W ogóle teraz niemyślę.- Zdjął koszulę i odrzucił za siebie.Był między jej nogami iwnętrzem ud czuła szorstkość materiału jego d\insów.To takieerotyczne, pomyślała w oszołomieniu.Wszystko w Gradym byłoerotyczne: zapach, ręce błądzące między jej udami, zarumienionatwarz pochylająca się nad jej twarzą.- Jak chcesz to zrobić? - zapytał ochryple.- Jestem na twojerozkazy, Megan.Jego ręce doprowadzały ją do szaleństwa.Wygięła się w łuk iszarpnięciem pociągnęła go na siebie.- Po prostu zrób to, do diabła! Wszystko jedno, jak.- Chyba powinniśmy poszukać sypialni.- Grady od tyłuobejmował jej piersi.- Albo prysznica.- Delikatnie pociągnął zasutki.- Albo kuchni.- Po co? - Uświadomiła sobie ze zdziwieniem, \e nadal gopragnie.Ile razy w ciągu ostatnich kilku godzin prze\yli wspólnyorgazm? Kochali się jak szaleni, bez końca, ze zwierzęcą niemalbrutalnością.- Nie chce mi się ruszać.- Mówiłem, \e nie chcę twojej krzywdy.- Gładził jej pośladki.- A zało\ę się, \e na tyłku masz odciski od dywanu.- Mo\e.Rany bitewne.- Skoro napięcie opadło, chyba mo\emy wstać z tej podłogi.Iris Johansen Córka Pandory188- Podniósł się, po czym wyciągnął rękę, \eby pomóc Megan.- Chodz.Sądzę, \e zaczniemy od prysznica.- Potrzebujesz wziąć prysznic?- Nie, chcę w innym miejscu kontynuować to, co zaczęliśmytutaj.- Prowadził ją przez salon.- Sądzę, \e mamy czas, abykochać się w ka\dym pomieszczeniu tego domu, zanim poczujęsię na tyle winny, \eby zastąpić Harleya.Biedak, miałby pecha,gdyby ten domek był większy.Kochać się.Nie r\nąć, nie pieprzyć, ale kochać się.To tylko słowa, powiedziała sobie.Nic nieznaczące słowa.Dlaczego więc nagle oblało ją gorąco, niemające nic wspólnego znamiętnością?- Co sądzisz o stołach kuchennych?- Brzmi interesująco.Chyba jeszcze na \adnym tego nierobiłam.- To dobrze.Postaram się, aby stało się to wartym zapamię-tania doświadczeniem.Nie chciałbym cię rozczarować.- Powinieneś zadzwonić do Harleya - powiedziała, obracającsię w łó\ku.- Na pewno się zastanawia, czemu się nie odzywamy.- Zgadnie.Harley jest cholernie spostrzegawczy.- Oparł jejpoliczek na swoim ramieniu.- W tym wypadku nawet nie musizgadywać.Zlepy by zobaczył, co do ciebie czuję.- Mhm.Piekielnie trudno ukryć po\ądanie.Roześmiał się.- Mało powiedziane.Fizycznie jest to dla mę\czyzny prawieniemo\liwe.- Sięgnął po telefon, le\ący na nocnym stoliku.- Napewno nie namówię cię, \ebyś jeszcze na godzinę zapomn i a ł a oHarleyu?- Nie.- A na pół godziny?- Nie.- Piętnaście minut? Obiecuję, \e ci się to opłaci.Była tegopewna.Ostatnie godziny wypełnione były wręcz nieznośnąnamiętnością.Bo\e, zachowywała się jak szalona.Nigdy niedoświadczyła takiej intensywności prze\yć.NawetIris Johansen 189 Córka Pandoryteraz czuła pokusę, \eby przetoczyć się na niego i zacząć odpoczątku.- Piętnaście minut? - wyszeptał.Poło\yła rękę na jego piersi.Poczuła ciepło i serce mocnobijące pod jej dłonią.Potrafiła sprawić, \e napinały się jegomięśnie, a jego oddech przyspieszał.Władza.Z drugiej strony, onpotrafił to samo zrobić z nią.Mogli dzielić władzę i rozkosz, razza razem, w nieskończoność.Bo\e, za du\o tych uczuć.Namiętność, a jednak nie namięt-ność.Wystraszona, zastanawiała się, co się z nią dzieje.- Raczej nie.- Usiadła i zsunęła stopy na podłogę.- Zadzwońdo Harleya, dosyć się naczekał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]