[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Owca się uśmiechnął, a jego zęby, oczy i krew spływającapo twarzy zalśniły w blasku ognia. Przed świtem. przykucnąłprzed unieruchomionym Locwayem -.w ciemności.- delikatniepogłaskał Ducha po twarzy, a trzy palce jego lewej dłoni pozostawiłyczarne smugi na bladym policzku -.ja przyjdę po was.***Nasłuchiwali w ciemności.Najpierw usłyszeli głosy stłumionewiatrem.Ludzie dopytywali się, jak przebiega rozmowa, a inni ichuciszali.Potem Tempie usłyszał krzyk i ścisnął Corlin za ramię.Odepchnęła jego dłoń.- Co się dzieje? - spytał Lestek.- Skąd mamy wiedzieć? - odburknął Majud.Zobaczyli cienie poruszające się wokół ogniska i nad Drużynąrozległo się westchnienie.- To pułapka! - krzyknęła Lady Ingelstad, a jeden z Suljuków zacząłjazgotać w języku, którego nie potrafił zrozumieć nawetTemple.Wystarczyła iskierka lęku, a całe obozowisko wpadło wpanikę, której Tempie również się poddał.- Nie powinni byli tam iść! - zaskrzeczał Hedges, jakby sprzeciwiałsię temu od samego początku.- Uspokójcie się wszyscy.- Głos Corlin był ostry, pewny i wolny odstrachu.- Ktoś nadchodzi! - Majud wskazał w mrok.Kolejna iskra lęku inowy atak paniki, w którym Tempie chętnie się pogrążył.- Nie strzelajcie! - Chrapliwy bas Słodkiego zabrzmiał wciemności.- Tylko tego mi trzeba, żeby ukoronować ten pieprzonydzień! - Stary zwiadowca wszedł w krąg światła z uniesionymi rękami,a tuż za nim pojawiła się Płoszka.Drużyna odetchnęła z ulgą, a Temple, który odetchnął najgłośniej,odtoczył dwie beczki, żeby wpuścić negocjatorów do prowizorycznegofortu.- Co się stało?- Zgodzili się rozmawiać?- Jesteśmy bezpieczni?Słodki stał z rękami na biodrach, powoli kręcąc głową.Płoszkamarszczyła czoło.Po chwili pojawił się Savian, z którego spojrzeniajak zwykle niewiele dało się wyczytać.- No i co? - spytał Majud.- Zawarliśmy układ?- Muszą się zastanowić - rzekł Owca, który szedł na końcu grupy.- Co zaproponowaliście? Co tam się stało, psiakrew?- Pozabijał ich - szepnęła Płoszka.Przez chwilę panowała cisza pełna zaskoczenia.- Kto kogo pozabijał? - pisnął Lord Ingelstad.- Owca pozabijał Duchy.- Nie przesadzajmy zaprotestował Słodki. Jednego wypuścił.- Zepchnął kapelusz z czoła i oparł się o koło wozu.- A Sangeed? - mruknęła Płacząca Skała.Słodki pokręcił głową.- Och odrzekła kobieta.- Zabiłeś.ich? - spytał Temple.Owca wzruszył ramionami.- Może tutaj, kiedy ktoś próbuje cię zamordować, ty płacisz mu zatę przysługę, ale tam, skąd pochodzę, inaczej traktujemy te sprawy.- Pozabijał ich? - spytał Buckhorm z oczami szeroko otwartymi zprzerażenia.- No i dobrze! - zawołała jego żona, potrząsając drobną pięścią.Dobrze, że ktoś miał odwagę to zrobić! Dostali to, co im się należało!Za moich dwóch chłopców!- Wciąż musimy zadbać o ośmiu, którzy pozostali! - odparł jej mąż.- Nie wspominając o pozostałych członkach Drużyny! - dodał LordIngelstad.- Dobrze zrobił! - ryknął Savian. Ze względu na tych, którzyzginęli, i tych, krórzy nadal żyją.Ufacie tym pierdolonym zwierzętom?Jeśli zapłacicie komuś za to, że was skrzywdził, na pewno zrobi toponownie.Lepiej, żeby nauczyli się nas bać.- To ty tak uważasz! - odburknął Hedges.- Owszem - odparł Savian lodowatym głosem.- To ma swoje dobrestrony.Być może właśnie zaoszczędziliśmy mnóstwo pieniędzy.- Kiepska pociecha, jeśli będzie nas to ko.kosztować życie!-odparował Buckhorm.Jednakże finansowy argument najwyrazniej przemówił dowyobrazni Majudowi.- Powinniśmy byli podjąć tę decyzję razem.-Wybór między zabijaniem a umieraniem nie wymagazastanowienia skwitował Owca, po czym przepchnął się międzyzgromadzonymi, jakby w ogóle ich tam nie było, i usiadł na pustymskrawku trawy obok najbliższego ogniska.- Kurewskie ryzyko, nie uważacie?- Położył na szali nasze życie!- Warto było zaryzykować.-Jesteś specjalistą w takich sprawach - rzekł Majud do Słodkiego. Co o tym sądzisz?Stary zwiadowca potarł dłonią kark.- A co tu można sądzić? Stało się.Nie da się cofnąć czasu.Chyba żetwoja siostrzenica tak dobrze zna się na leczeniu, że zdoła przyszyćSangeedowi głowę?Savian nie odpowiedział.- Tak myślałem.- Słodki wspiął się na wóz Majuda i usiadł naswoim miejscu za podziurawioną strzałami skrzynią, wbijając wzrok wczarną równinę, która odróżniała się od nocnego nieba tylko brakiemgwiazd
[ Pobierz całość w formacie PDF ]