[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uspokojone rycerstwo wróciło do przerwanego posiłku, a wkrótce powrócił iwoj, zdając kanclerzowi relację.Okazało się, że kilkunastu rycerzy z tych, cowybrali się na harce, dostrzegło na rzece knechtów krzyżackich pławiącychkonie.Poturbowawszy pachołków, zabrali im zwierzęta i przygnali z sobą.Opowiadali też, że będąc nad rzeką, widzieli umocnienia i zasieki, pobudowanepo obu stronach Drwęcy.Będąc jednak w zbyt szczupłej liczbie, nie podjeżdżalibliżej, spostrzegłszy, że były obsadzone łucznikami.Ta wiadomość nie tylko zaskoczyła, ale i przeraziła kanclerza.O ile bowiemobecność garści knechtów z końmi mogła wskazywać, że zatrzymał się tam jakiśoddział lub podjazd, to umocnienia w pobliżu brodów dowodziły, żenieprzyjacielowi znany jest kierunek marszu królewskiej armii i jej zamiarprzekroczenia rzeki w tym właśnie miejscu.To zaś z kolei nasuwałoprzypuszczenie, że istotnie po drugiej stronie Drwęcy nie stoją jakieś pomniejszesiły, lecz zapewne cała krzyżacka potęga z zamiaremniedopuszczenia do przeprawy.Mniejsze bowiem siły takiej obronie nie mogłybysprostać.Przejęty tymi myślami kanclerz pośpieszył do królewskiego namiotu.Było tu jużparu dostojników, którzy właśnie omawiali z królem zaszły wypadek.Od nich teżdowiedział się kanclerz, że marszałek Zbigniew i podkomorzy Szafraniecwyruszyli na dokładniejsze obejrzenie umocnień. No i co powiesz, Mikołaju, o tym zdarzeniu? zagadnął Jagiełło zuśmiechem. Niepotrzebnie narobili ci harcownicy popłochu w obozie! Niepotrzebnie?! Dzięki niech będą Opatrzności, że to zrobili! obruszył siękanclerz, rozglądając się po namiocie. Przyszedłem, aby o tym z wamipogadać, najjaśniejszy panie! Ale widzę, że czas ku temu niesposobny, przyjdęwięc nieco pózniej. Poczekaj! zatrzymał go król, po czym zwrócił się do zebranych: Zwalniam was teraz, mili bracia, bo mamy nieco do pogadania. Kiedy zaśpozostali tylko we dwóch, spojrzał na kanclerza. Stało się coś złego? spytałz niepokojem. Nie rozumiem was, panie! wybuchnął Trąba. Cała nieprzyjacielskaarmia o pół mili od nas, a wy okazujecie beztroskę?! Co ty wygadujesz?! Skąd to wiesz?! Te umocnienia nic wam nie mówią?! Nie dostrzegacie, co one znaczą?! Niepomyśleliście, że zdradzają one zamiar obrony brodów, a obrony takiej przedcałą armią nie zdoła zapewnić kilka chorągwi! Skąd by wiedzieli, że tędy pójdziemy? spytał już ze strachem Jagiełło. Inaczej nie budowaliby umocnień! Czy nie nazbyt pochopnie wysnuwasz wnioski, mój bracie? Tak sądzicie? I mówicie to wy, najjaśniejszy panie, który przewodzicie całemuwojsku?! Kanclerz dał się ponieść oburzeniu. Wiecie, wiele troski izabiegów trzeba by ponieść dla zbudowania politycznej sytuacji sposobnej dowszczęcia rozprawy, wiele trudu i wysiłku dla postawienia pod broń takiej siły,jaką rozporządzamy, a mimo to tak nieostrożnie nią kierujecie?! Bo jeden cios wbok, uderzenie w złej dla nas chwili, a nawet nie ostanie wam w ręku drzazgaod rękojeści tego topora, co go dzierżycie! Ogrom wojska, a przez to mała jegoobrotność, możespowodować klęskę w razie nagłej napaści dobrze ustawionego przeciwnika.Nie mnie to mówić wam, bardziej doświadczonemu w wojennym rzemiośle! Toteż niepotrzebnie mi to gadasz! krzyknął rozgniewany tymupomnieniem król. Potrzebnie, skoro, jak widzę, nie dostrzegacie niebezpieczeństwa! Kanclerz, również rozdrażniony, nie zwracając uwagi na królewski gniew,mówił podniesionym głosem. Zważaj, co gadasz! tym razem już po rusku wrzasnął Jagiełło. Precz wygnam! To wygnacie, ale wpierw mnie wysłuchacie! Doprowadziliście całą armię podnos wrogowi bez żadnego rozeznania, co dzieje się przed wami! Wprawdziepuściliście przodem Tatarów, ale ci o rabunku tylko myślą, a nie o wojennejsłużbie! Bo gdzie oni teraz? Czemu nic nie wiemy, co jest po tamtej stronierzeki?! Jak ślepi szliśmy pod wraży miecz, narażając i wojsko, i cały kraj nazgubę! Jeszcze teraz, kiedy do was mówię, gdyby Krzyżacy uderzyli przez brody,starczyłoby im dwie godziny, abyście nie mieli armii, a być może i stracili żywot!Król, który w miarę słów kanclerza czerwieniał na twarzy, zbladł terazraptownie.Słowa, które dławiący go coraz bardziej gniew rzucał mu już na usta,szczęśliwie dla nich obu nie zostały wypowiedziane.Jagiełło, już tylkowystraszony, bo strach przemógł wszystkie inne uczucia, usiłował go jednakzamaskować sarkazmem. Azali wiesz, że to prawda? Powiedziano ci o tych paru szańcach, a ty zarazujrzałeś za nimi całą krzyżacką armię! Chcecie siebie uspokoić, szydząc ze mnie? Nie obstaję, że tak musi być, alezbyt wielką, miłościwy panie, ponosicie odpowiedzialność, aby lekceważyćniebezpieczeństwo, nawet gdyby tam był tylko jeden szaniec! Czy ogłosiliścienatychmiast pogotowie bojowe? Czy wystawiliście straże ku rzece? Zaraz widać, żeś niewojenny mąż rzucił zgryzliwie król
[ Pobierz całość w formacie PDF ]