[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A jednak te de-cyzje okazały się trafne, bo mieszkanie uwielbiała, Ronan zaczynał jej się podobać,a samochód&Cóż, nie musiała darzyć go uczuciem.Blue zapukała do drzwi budynku. Noah! Jesteś tu? Jestem.Nie była zaskoczona, kiedy usłyszała jego głos za plecami, a nie za drzwiami.Odwróciła się.Miała wrażenie, że najpierw pojawiły się jego nogi, a potem stopnio-wo cała reszta.Wciąż nie była pewna, czy zmaterializował się cały ani czy był tamod samego początku ostatnio trudno było pojąć naturę egzystencji Noaha.Pozwoliła, żeby przygładził jej włosy. Nie takie nastroszone jak zwykle powiedział smutno, dotykając ich swoimilodowatymi palcami. To dlatego, że się nie wyspałam.Dobrej jakości nastroszenie wymaga snu.Cieszę się, że cię widzę.Noah zaplótł ramiona, rozplótł je, włożył ręce do kieszeni, a potem je wyjął. Tylko w twojej obecności czuję się normalnie.To znaczy tak, jak się czułem,zanim znalezli moje ciało.Pewnie, że to nie to, co wtedy, kiedy& Nie wierzę, że za życia byłeś taki znowu inny przerwała mu Blue.A jednak wciąż nie potrafiła pogodzić tego wizerunku Noaha z porzuconymczerwonym mustangiem. Myślę powiedział ostrożnie Noah do swoich wspomnień że wtedy byłemgorszy.Blue odniosła wrażenie, że rozmowa na ten temat może doprowadzić do jegozniknięcia, więc zapytała szybko: Gdzie są pozostali? Gansey pojechał z Adamem po jego rzeczy, żeby mógł się tu wprowadzić odrzekł Noah. Ronan poszedł do biblioteki. Wprowadzić! Myślałam, że mówił& czekaj, Ronan poszedł& dokąd?Milknąc wielokrotnie, wzdychając i spoglądając na drzewa, Noah opisał jejwydarzenia minionego wieczoru. Gdyby Ronan został aresztowany za to, że uderzył ojca Adama, wyleciałby zAglionby, żeby nie wiem co zakończył swoją relację. Nie ma mowy, żeby komuścoś takiego uszło płazem.Ale Adam wniósł zarzuty przeciwko ojcu i to oczyściło Ro-nana.Oczywiście teraz Adam musi się wyprowadzić, bo ojciec go nienawidzi. Rany! To okropne powiedziała Blue. Noah, to okropne! Nie wiedziałam,że Adam ma takie problemy. Bo nie chciał, żebyś wiedziała. Miejsce przeznaczone do mieszkania.Przypomniała sobie, w jaki sposóbAdam mówił o domu.Przywołała w pamięci jego straszne siniaki i dziesiątki komen-tarzy wymienianych między chłopakami.Wtedy nie rozumiała zawoalowanych od-niesień do jego życia rodzinnego.W pierwszej chwili zrobiło jej się przykro, żeAdam nie zaufał jej na tyle, żeby jej się zwierzyć.Ale to była tylko przelotna myśl,którą prawie natychmiast zastąpiło koszmarne odkrycie, że Adam nie ma rodziny.Kim byłaby Blue bez swoich bliskich? No dobrze, więc co Ronan robi w bibliotece? zapytała. Wkuwa odparł Noah. W poniedziałek ma egzamin.To była najprzyjemniejsza rzecz, jaką Blue kiedykolwiek usłyszała na tematpoczynań Ronana.Wtedy rozległ się dzwonek telefonu, wyraznie słyszalny z mieszkania. Powinnaś odebrać! powiedział Noah gwałtownie. Szybko!Blue za długo mieszkała z kobietami z Fox Way 300, żeby kwestionować czy-jąś intuicję.Czym prędzej wbiegła za nim na klatkę schodową, a potem po schodachna górę.Drzwi do mieszkania były zamknięte na klucz.Noah wykonał serię niezro-zumiałych gestów.Jeszcze nigdy nie widziała, żeby był taki zdenerwowany. Mógłbym to zrobić, gdybym& zawołał. Gdyby miał więcej energii pomyślała Blue.Dotknęła jego ramienia.Z jejpomocą Noah pchnął zasuwę, poruszając mechanizmem zamka, i otworzył drzwi.Blue rzuciła się do telefonu. Słucham? wydyszała do słuchawki stojącego na biurku Ganseya staromod-nego czarnego aparatu z obrotową tarczą.Trzeba przyznać, że świetnie pasował do właściciela i jego upodobania dowszystkiego co dziwaczne i niefunkcjonalne.Nie zdziwiłaby się, gdyby się okazało,że założył sobie numer stacjonarny tylko po to, żeby móc korzystać z tego właśnie te-lefonu. Och, witaj moja droga powiedział wolno nieznajomy głos z wyraznym ak-centem. Czy zastałem Richarda Ganseya? Nie ma go odparła Blue. Ale mogę przekazać wiadomość.Miała wrażenie, że jak dotąd to było jej główną życiową rolą.Noah dzgnął ją swoim zimnym palcem. Powiedz, kim jesteś. Pracuję z Ganseyem dodała Blue. Pomagam mu w poszukiwaniach liniimocy. Och! wykrzyknął głos. W takim razie miło mi cię poznać.Obawiam się,że nie dosłyszałem twojego imienia.Mówi Roger Malory.Robił coś przerazliwie skomplikowanego z głoską r i przez to trudno go byłozrozumieć. Blue.Nazywam się Blue Sargent. Blair? Blue. Blaize?Blue westchnęła. Jane. Ach, Jane! Wydawało mi się, że wcześniej z jakiegoś powodu mówiłaś Blue.Miło mi cię poznać, Jane.Obawiam się, że mam dla Ganseya złe wieści.Przekaż mu, z łaski swojej, że razem z kolegą tym chłopakiem z Surrey, o którymmu wspominałem, uroczy człowiek, doprawdy, gdyby nie ten jego koszmarny od-dech& No więc próbowaliśmy rytuału i, krótko mówiąc, poszło nam nie najlepiej.Lekarze mówią, że nic mu nie będzie, ale spędzi kilka tygodni w szpitalu.Przeszcze-py przyjmują się wyśmienicie, tak mówią. Chwileczkę powiedziała Blue.Złapała pierwszy z brzegu świstek papieruleżący na biurku Ganseya.Miała wrażenie, że jest na nim fragment jakichś obliczeńczy coś w tym rodzaju, ale ponieważ Gansey nabazgrał już na tej kartce kota atakują-cego człowieka, uznała, że można ją wykorzystać. Już notuję.Chodzi o rytuał, któ-ry ma obudzić linię mocy, tak? Co dokładnie poszło nie tak? Cóż, trochę to wszystko niejasne, Jane.Dość powiedzieć, że w liniach mocydrzemie większa energia, niż obaj z Ganseyem przypuszczaliśmy.Możemy to nazy-wać magią albo nauką, ale bez wątpienia chodzi o energię.Mój kolega& jakby to po-wiedzieć& wyszedł ze skóry.Byłem pewien, że nie przeżyje; nie sądziłem, że czło-wiek może stracić tyle krwi i nie umrzeć.Och, nie mów tego wszystkiego Gansey-owi.Chłopak ma hopla na punkcie śmierci, nie chcę go zdenerwować.Blue nie zauważyła, żeby Gansey miał hopla na punkcie śmierci, ale obieca-ła, że oszczędzi mu szczegółów. No dobrze, ale nie powiedział pan jeszcze, czego właściwie próbowaliście zauważyła Blue
[ Pobierz całość w formacie PDF ]