[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale ciesz się, pod szubienicą staniesz nieco pózniej,postanowiłem odroczyć egzekucję.Przynajmniej do chwili, a\ przepytam w tej sprawie Ladyde Burgh.Jeśli stwierdzę, \e twoi ludzie nie maczali w tym palców, zajmę się resztą twojejopowieści.ROZDZIAA 34Louise de Burgh stała w otwartych drzwiach sali i z przera\eniem w oczach patrzyłana tłum zbrojnych wje\d\ających na dziedziniec.Doniesiono jej, \e przybył Lord Fitz Hugh,ale było ju\ za pózno na zamknięcie bramy.Dopiero teraz zdała sobie sprawę, \e i tak by gonie powstrzymała, bowiem na dziedzińcu kłębiło się pięćdziesięciu, sześćdziesięciu ludzi nakoniach, przez bramę ciągle wje\d\ali następni, a na olbrzymim, bardzo narowistym rumakusiedział prawdziwy wielkolud, który patrzył w jej stronę.W tłumie ludzi dostrzegła znajomą twarz.Sir Erie Fitzstephen.Przynajmniej on niezginął, Bogu niech będą dzięki.Ale co z pozostałymi dwoma, którzy odwiedzili jąpoprzedniego dnia? Nigdzie ich nie widziała, czy\by nie prze\yli zasadzki?Chryste, dopomó\, chyba zwariowała.Doszła do tego wniosku niedługo po tym, jakwysłała ludzi, \eby zasadzili się na rycerzy Lorda Ranulfa.Wysłała za nimi umyślnego, miałich odwołać - niestety, było ju\ za pózno.A teraz suzeren przyjechał się zemścić.Wszystkoprzez tego Searle'a z Totnes, niech piekło pochłonie tego parszywego kundla.Gdyby nieoświadczył jej, \e Lord Ranulf odda mu ją za \onę - twierdził, \e wystarczy, jak go o topoprosi, a poprosi na pewno nie uległaby złości i nie zrobiłaby czegoś tak beznadziejniegłupiego.Oczywiście, mogłaby winić za to i Williama, bo William nie chciał jej poślubić.'Gdyby ją poślubił, wizyta Searle'a z Totnes na pewno by jej nie zdenerwowała.Obarczaćwiną Williama? Nie, Za bardzo go miłowała.Z czasem przekonałaby go, \e do siebie pasują.Teraz było ju\ za pózno.Za pózno? Lord Fitz Hugh przybył do Keigh Manor z całą armią, ale skąd mo\e miećpewność, \e zrobiła to, co zrobiła? Nie pozna prawdy, a ona nigdy się do niczego nie przyzna.Tak samo jak ludzie ze zdziesiątkowanego oddziału, których wysłała przeciwko rycerzomsuzerena.William, idąc za głosem swego przeklętego honoru, mógłby się przyznać, aleWilliam o niczym nie wiedział.Tak więc wystarczy tylko.- Louise de Burgh?A\ podskoczyła ze strachu.Lord Ranulf nawet nie zsiadł z konia, nie podjechał ani okrok bli\ej.Jego głos niósł się przez dziedziniec jak dzwięk trąby.Musiałaby krzyczeć, \eby mu odpowiedzieć albo podejść bli\ej.Nie chciała robić anijednego, ani drugiego, więc po prostu skinęła głową.- Czy to wszyscy twoi ludzie, pani?Louise rozejrzała się i stwierdziła, \e na dziedzińcu zgromadzili się wszyscydomownicy, słu\ący i rycerze, bowiem wszyscy chcieli zobaczyć nowego suzerena.Oczywiście nie mieli się czego bać, a przynajmniej tak myśleli.William te\ tam był.Stał naczele swych ludzi i z chmurnym czołem spoglądał na Lorda Ranulfa, którego manierypozostawiały wiele do \yczenia.To o tych ludzi chodziło suzerenowi.Wczoraj straciładziesięciu, więc zostało ich tylko dwunastu.Nim zdą\yła ponownie skinąć głową, Lord Ranulf spytał:- William Lionel.Który to?Louise zbiegła po schodach na dziedziniec.- Czego od niego chcesz, panie?! - krzyknęła.- Jego tu wczoraj nawet nie.było.Za pózno, słów cofnąć nie mogła.Pogrą\yły ją jak najmocniejszy dowód zbrodni, cowyczytała z twarzy Lorda Ranulfa.Wreszcie zsiadł z konia i Louise pobladła widząc, \e maprzed sobą prawdziwego wielkoluda - wielkoluda, który ruszył w jej stronę.Byłaby uciekła,gdyby nie sparali\ował jej strach na myśl o tym, \e suzeren zabije ją własnymi rękami.- Przysiągłbym, \e nie miałaś z tym nic wspólnego, pani.Erie sugerował, \e tosprawka twego rycerza, tego Lionela, który działał na własną rękę, \eby wyeliminowaćkonkurentów, i byłem skłonny się z nim zgodzić, chocia\ go tu nie widział.Ranulf wysłał połowę swych ludzi do Clydon, dokąd mieli odprowadzić jeńców,natomiast z resztą udał się do Keigh Manor i nie spodziewał się, \e dołączy do niego Erie.Tymczasem Erie czuwający w zasadzce po wschodniej stronie lasu doszedł do wniosku, \ebanici uciekać tamtędy nie będą.Odczekał jeszcze trochę, po czym zebrał ludzi i dołączył doRanulfa.Wysłuchawszy opowieści przywódcy banitów, natychmiast zaczął bronić młodejwdowy.- To piękna niewiasta - mówił.- Gdyby Kupidyn nie raził strzałą Searle'a, sam bym onią poprosił.Ka\dy mę\czyzna gotów dla niej zabić i myślę, \e ten rycerz, ten Lionel, poczułsię zagro\ony, dowiedziawszy się, kim jesteśmy i po co przybywamy.Ranulf mu prawie uwierzył, tymczasem okazało się, \e niesłusznie.Powinien byłposłuchać instynktu, który podszeptywał mu, \e wszystkie damy to niewiasty z gruntufałszywe i gotowe do najpodlejszej zdrady
[ Pobierz całość w formacie PDF ]