[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.MusiaÅ‚ przyspie-szyæ, ¿eby dotrzymaæ jej kroku. Na tyle, na ile mo¿na byÅ‚o siê spodziewaæ mruknêÅ‚a rozgo-ryczona Leia.Skierowali siê do szybu turbowindy i zjechali na najni¿szy po-ziom rezydencji wÅ‚adz planety Ord Mantell.Kiedy jednak znalexli152siê w przestronnym i ostentacyjnie umeblowanym westybulu, LeiastanêÅ‚a jak wryta.Wygl¹daÅ‚o na to, ¿e wszystkie androidy, jakie miaÅ‚aw zasiêgu wzroku, kierowaÅ‚y siê z niezwykÅ‚¹ szybkoSci¹ ku które-muS spoSród wielu wyjSæ z wielkiego gmachu. Co siê tu dzieje? zapytaÅ‚a. Nie mam najmniejszego pojêcia przyznaÅ‚ strapiony Three-pio. Ale zaraz postaram siê dowiedzieæ.Przeci¹Å‚ pół westybulu i zast¹piÅ‚ drogê administracyjnemu an-droidowi z gÅ‚ow¹ w ksztaÅ‚cie odwróconej probówki.Automat typu3D-4X musiaÅ‚ raptownie stan¹æ.PoSlizn¹Å‚ siê na wypolerowanejkamiennej posadzce; na szczêScie jednak zdoÅ‚aÅ‚ utrzymaæ równo-wagê.Obaj zaczêli rozmawiaæ w jêzyku androidów tak szybko, ¿ewygl¹dali jak dwa owady, dziel¹ce siê poSrodku w¹skiego szlakubardzo wa¿nymi informacjami.Kilka chwil póxniej Threepio odwróciÅ‚ siê jak u¿¹dlony i po-spieszyÅ‚ z powrotem do Leii i Olmahka.St¹paÅ‚ sztywno i wymachiwaÅ‚zÅ‚ocistymi rêkami, jak zawsze, ilekroæ przynosiÅ‚ niepomySlne wie-Sci. Pani Leio, wÅ‚aSnie otrzymaÅ‚em najbardziej przera¿aj¹c¹ wia-domoSæ! oznajmiÅ‚ z wyraxnym przejêciem. Wygl¹da na to, ¿eistoty rasy Yuuzhan Vong obraÅ‚y za nastêpny cel ataku planetê OrdMantell!153 O I A! Ten brutal mógÅ‚ ciê zabiæ, moja pani odezwaÅ‚a siê Vergerew tajnym jêzyku, u¿ywanym przez sektê kapÅ‚anek-zwodzicielek.OpatrywaÅ‚a obra¿enia, jakie zadaÅ‚ Elan skrytobójca.Yuuzhanka odsunêÅ‚a powierniczkê na bok.ChciaÅ‚a przejrzeæsiê w lustrze, które nieco wczeSniej przyniósÅ‚ Showolter. Ani na chwilê nie obawiaÅ‚am siê o ¿ycie oznajmiÅ‚a. Ba-Å‚am siê tylko, czy nie wyrz¹dzi krzywdy moim bo tousom.Ten gÅ‚u-piec zadawaÅ‚ ciosy z tak¹ siÅ‚¹, ¿e mógÅ‚ uszkodziæ stworzenia albospowolniæ ich rozwój.Vergere przysiadÅ‚a na wyginaj¹cych siê do tyÅ‚u nogach i nasta-wiÅ‚a dÅ‚ugie uszy. Czy mySlisz, pani, ¿e staÅ‚o siê im coS zÅ‚ego? zapytaÅ‚a zatros-kana.Elan przesunêÅ‚a dÅ‚oni¹ po dolnej czêSci torsu.Na jej twarzypojawiÅ‚ siê zÅ‚oSliwy uSmiech. Czujê, jak siê rozwijaj¹, Vergere odrzekÅ‚a. Szepcz¹ domnie.Czekaj¹ na cztery wydechy, które je uwolni¹.Odnoszê wra¿e-nie, ¿e niecierpliwi¹ siê.sposobi¹ do akcji. One czy ty, moja pani?Elan odwróciÅ‚a gÅ‚owê i spojrzaÅ‚a na powierniczkê. Je¿eli uwolniê szerz¹ce Smieræ toksyny, otrzymam wspaniaÅ‚¹nagrodê przypomniaÅ‚a. WieSæ o moim wyczynie mo¿e dotrzeænawet do uszu samego najwy¿szego lorda, Shimrry. Bez w¹tpienia zapewniÅ‚a j¹ Vergere. Najwiêksz¹ korzySæodnios¹ jednak czÅ‚onkowie twojej domeny.Elan nie przestawaÅ‚a wpatrywaæ siê w skoSne oczy istoty.154 Nie bardzo wierzysz w to, ¿e Harrar zdoÅ‚a ocaliæ nas po tym,kiedy rozprawiê siê z rycerzami Jedi, prawda? zapytaÅ‚a.W wielkich oczach Vergere odmalowaÅ‚o siê pow¹tpiewanie.Prawdopodobnie z tego samego powodu zje¿yÅ‚y siê delikatne piór-ka z tyÅ‚u szyi. Wierzê, ¿e Harrar uczyni wszystko, co tylko mo¿liwe, ¿ebyciê odnalexæ odrzekÅ‚a szczerze. Od tej chwili jednak nie przyj-dzie mu Å‚atwo Sledziæ nasze ruchy.Po ataku skrytobójcy nasza sytu-acja ulegÅ‚a istotnej zmianie.Teraz Showolter bêdzie nas przenosiÅ‚z miejsca na miejsce.W koñcu znajdziemy siê tak gÅ‚êboko w prze-stworzach Nowej Republiki, ¿e dotrzeæ do nas nie zdoÅ‚a nawet NomAnor.Chocia¿ sam odniósÅ‚ bardzo powa¿ne obra¿enia, major Sho-wolter nie przestawaÅ‚ otaczaæ ich troskliw¹ opiek¹.Ostatnio jednakdokÅ‚adaÅ‚ wszelkich starañ, aby nawet przypadkiem nie wymieniænazwy Swiata, dok¹d zdecydowaÅ‚ siê je przetransportowaæ.Elan wie-dziaÅ‚a tylko, ¿e planeta jest jeszcze bardziej zacofana i odlegÅ‚a ni¿ta, gdzie dot¹d przebywaÅ‚y.Tu¿ po wyl¹dowaniu zdoÅ‚aÅ‚a tylko za-obserwowaæ, ¿e powierzchniê porastaj¹ gêste, chyba niemo¿liwe doprzebycia lasy i ¿e roSnie w nich peÅ‚no najdziwniejszych drzew, ja-kie kiedykolwiek widziaÅ‚a.Z urywków podsÅ‚uchanych rozmów wy-nikaÅ‚o, ¿e planeta mo¿e poszczyciæ siê co najmniej jednym niewiel-kim miastem.Wkrótce jednak staÅ‚o siê oczywiste, ¿e Elan, Vergerei funkcjonariuszy Wywiadu Nowej Republiki zakwaterowano bar-dzo daleko od niego.KapÅ‚anka pogÅ‚askaÅ‚a poroSniête delikatnympuchem plecy swojej towarzyszki. Je¿eli obowi¹zek zmusi mnie do zÅ‚o¿enia w ofierze wÅ‚asnego¿ycia, pogodzê siê z losem, moja droga rzekÅ‚a. Wiem, ¿e wtedymoja domena rozwinie siê i rozkwitnie jak jeszcze nigdy do tej pory,a ojciec niew¹tpliwie awansuje do stopnia najwy¿szego arcyka-pÅ‚ana. A bezwzglêdny Harrar przypisze sobie caÅ‚¹ zasÅ‚ugê. To nie powinno nas interesowaæ oznajmiÅ‚a Elan.Vergere zaplotÅ‚a rêce na torsie i kiwnêÅ‚a wydÅ‚u¿on¹ gÅ‚ow¹. Pozostanê do samego koñca u twojego boku, pani obiecaÅ‚a.Zachowuj¹c jak najwiêksz¹ ostro¿noSæ, Elan zaczêÅ‚a badaæ si-niaki, prêgi i Slady, jakie na jej szyi pozostawiÅ‚y mocarne paluchyskrytobójcy. Znam tego, którego przysÅ‚aÅ‚ Harrar odezwaÅ‚a siê w pewnejchwili. DoskonaliÅ‚ swoje umiejêtnoSci pod nadzorem Shaiów.155Vergere przycisnêÅ‚a palce do oczu i rozmazaÅ‚a kilka Å‚ez w miej-scach, gdzie na ciele Elan widniaÅ‚y najwiêksze rany i siniaki. Tej samej sekty, która daÅ‚a pocz¹tek Domenie Shai komandoraShedao? zapytaÅ‚a. Tej samej przyznaÅ‚a mÅ‚oda Yuuzhanka. CzÅ‚onkowie do-meny Shai znajduj¹ przyjemnoSæ w zadawaniu bólu dla samego bó-lu.sobie albo wszystkim innym, którzy mieli nieszczêScie wpaSæw ich Å‚apy.Shaiowie uwa¿aj¹, ¿e w ¿yciu nie istnieje inny cel opróczzadawania bólu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]