[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pędząc na oślep wpadali nadrepczące w miejscu tylne szeregi.Na drodze powstało kłębowisko rozszalałych ztrwogi ludzi.Partyzanci nie przerywali ognia.Po trzydziestu minutach wszystko było skończone.Tylko nielicznym hitlerowcomciągnącym w ogonie kolumny udało się uciec.W szóstym batalionie strat nie zanotowano, ale w całej dywizji zginęło czterechpartyzantów, a szesnastu zostało ciężko rannych - należało ich skierować do oddziałusanitarnego.Lżej rannych nigdy nie liczono, ponieważ opatrzeni walczyli dalej wswych macierzystych pododdziałach.Hitlerowcy stracili około 300 zabitych i ran-nych.Wieczorem na naradzie dowódców postanowiono, że zmęczeni partyzanci będąodpoczywali do godziny 23.00, a następnie ruszą na południe do Puszczy Solskiej.Tym razem każdy pułk otrzymał własną marszrutę, dzięki czemu skróciła się znaczniedługość kolumn marszowych.Odwilż oraz nierówny teren spowodowały, że trzydziestokilometrową odległośćpokonywali bardzo wolno i dopiero póznym rankiem osiągnęli wsi Auszczac, Zielonai Ulów.Po drodze kawalerzyści opanowali bez jednego wystrzału folwark, któregopilnowało czterech żandarmów.Zdobyto erkaem, pistolet maszynowy i karabin orazzabrano kilkadziesiąt sztuk bydła, 20 koni i dużo żywności.Podczas postoju zakoń-czono prace nad reorganizacją i wydrukowano kilka tysięcy ulotek w języku rosyj-skim.Były one przeznaczone dla żołnierzy z legionu wschodniego.W ulotkachwzywano ich do przejścia na stronę partyzantów z bronią w ręku.W nocy 1 UDP znów ruszyła na południe i o świcie 27 lutego osiągnęła Hutę Ró-żaniecką i Rudę Różaniecką.Poznano tam partyzantów i powitano życzliwie.DoWerszyhory niemal natychmiast po przybyciu do wsi zgłosił się Hanys , komendantmiejscowej placówki AK, i zaoferował swoją pomoc i współpracę.W pózniejszymokresie oddział Hanysa wziął udział w wielu akcjach 1 UDP.Była to niedziela i być może temu należało przypisać, że hitlerowcy nie przejawia-li żadnej aktywności.Cieszyło to partyzantów, którzy mieli już dosyć ciągłej walki imarzyli o odpoczynku.Chudy i wysoki jak tyka Moskalenko, zastępca dowódcy 1 UDP do spraw poli-tycznych, zauważył, że jego gospodyni kręci się niespokojnie po chacie, żegna się,wzdycha i coś mamrocze.Spytał więc, co ją tak niepokoi.Odpowiedziała mu, że jestniedziela, a kościelne dzwony nie wzywają na nabożeństwo.Moskalenko zrozumiał,że powinien coś zrobić w tej sprawie, gdyż prawdopodobnie to ich przybycie zakłóci-ło porządek świątecznego dnia.Nie namyślał się długo.Poszedł do księdza i wyjaśniłmu, że partyzanci nie mają nic przeciwko temu, by mieszkańcy jak w każdą niedzielęudali się do kościoła.Po tej rozmowie odezwały się dzwony, a na placu przed świąty-nią stanęli dwaj zwiadowcy, mający zapewnić bezpieczeństwo wiernym i wezwaćpomoc w wypadku pojawienia się Niemców.W południe do Rudy Różanieckiej przybył Podkowa w towarzystwie Sasa ,oficera kierującego wywiadem 9 pułku AK.Przywiezli oni kolejne wiadomości oprzeciwpartyzanckim sztabie generała Mosera w Zamościu oraz informacje o koncen-trujących się w rejonie Puszczy Solskiej niemieckich oddziałach.Werszyhora zrozu-miał, że winien jak najprędzej opuścić niebezpieczny teren.Sytuacja dywizji stawałasię coraz trudniejsza.Partyzanci codziennie musieli zmieniać miejsce postoju, a jed-nocześnie nie mogli ruszyć w dalszą drogę, gdyż czekali ciągle na przybycie samolotuz amunicją i materiałami wybuchowymi.Ostatecznie dowódca postanowił, że udadząsię do lasów sieniawskich.Odjeżdżającym oficerom AK wręczyli kowpakowcy kilka tysięcy ulotek, wzywa-jących legionistów wschodnich różnych narodowości do przechodzenia na stronępartyzantów.Liczyli na to, że przynajmniej ta część, która zgodziła się służyć Niem-com, by uratować swe życie, zrezygnuje z dalszej walki u boku faszystów.Podpo-rucznik Sas obiecał, że przy pomocy swych wywiadowców podrzuci te ulotki dokoszar legionistów.Po południu rozpogodziło się i zza ołowianych chmur zaczęło nieśmiało wyłaniaćsię słońce.W pewnej chwili partyzanci usłyszeli warkot silników samolotowych.Wydawało się, że nadlatuje cała eskadra, toteż dowódcy dali sygnał alarmu przeciw-lotniczego.Na horyzoncie ukazał się jednak tylko jeden samolot - transportowiecMe-323 Gigant.Leciał on na wysokości kilkuset metrów.Lenkin od dłuższej chwili obserwujący niebo przez lornetę polową postanowił po-straszyć intruza.Kazał otworzyć do samolotu ogień z cekaemów i rusznic przeciw-pancernych swego dywizjonu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]