[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odkręca termos i nalewa do kubka kakao. Proszę zwraca się do mnie wprowadz to do środka.Podaje mamie pół kanapki. Ach, nie broni się mama przecież może pan to zanieść do domu dzieciom. Mam dwóch synów, proszę pani, walczą w siłach Jego Królewskiej Mości króla Anglii.Jeden był w Afryce z Montgomerym, a drugi jest w Birmie czy w innym takim cholernymmiejscu, za przeproszeniem.Otrzymaliśmy wolność od Anglii i teraz staczamy dla niejwojny.Więc niech pani wezmie ten kawałek chleba.Rozbłyskują światła na pulpicie. Jedzie pani pociąg. Bardzo dziękuję, szczęśliwych świąt! Szczęśliwych świąt i dla pani, i dobrego Nowego Roku! Młodzieńcze, uważaj nadrabinie, pomóż mamie! Bardzo panu dziękujemy.Znowu czekamy na peronie, aż pociąg wtoczy się na stację.Otwierają się drzwi wagonów,wysiada kilku mężczyzn z walizkami, spieszą się do wyjścia.Słychać brzęk baniek zmlekiem.Mężczyzna i dwóch chłopców rozładowują gazety i czasopisma.Ojca nigdzie nie widać.Mama przypuszcza, że śpi w którymś z wagonów, wiemy jednak,że niewiele sypia nawet we własnym łóżku.Prom z Holyhead mógł się spóznić i tata niezdążył na pociąg.Morze Irlandzkie jest straszne o tej porze roku. Mamo, on nie przyjedzie.Nic go nie obchodzimy.Upija się tam w Anglii. Nie mów tak o swoim ojcu.Już się nie odzywam.Nie mówię, że chciałbym mieć takiego ojca jak ten człowiek wnastawni, który rozdaje kanapki i kakao.Następnego dnia tata staje w drzwiach.Nie ma górnych zębów, a pod lewym okiem widaćolbrzymi siniak.Twierdzi, że Morze Irlandzkie było wzburzone i kiedy wychylił się za burtę,wypadła mu szczęka. A czy przypadkiem nie spowodował tego alkohol, co? Albo bójka? pyta mama. Och, nie, Angela. Tato, obiecałeś, że coś nam przywieziesz mówi Michael. I przywiozłem.Wyciąga z walizki pudełko czekoladek i podaje mamie.Mama otwiera pudełko i pokazujenam zawartość: połowy czekoladek brakuje. Nie mogłeś dowiezć w całości? pyta.Zamyka pudełko i stawia nad kominkiem.Jutro po świątecznym obiedzie zjemy czekoladki.Mama pyta, czy przywiózł pieniądze.Tata odpowiada, że czasy są ciężkie, trudno dostaćpracę. Wyśmiewasz się ze mnie czy co? Toczy się wojna i w Anglii jest wyłącznie praca.Przepiłeś pieniądze, prawda? Tato, przepiłeś pieniądze! Tato, przepiłeś pieniądze! Tato, przepiłeś pieniądze!Krzyczymy tak głośno, że Alphie zaczyna płakać. Chłopcy, chłopcy, dajcie spokój.Szanujcie ojca!Kładzie czapkę.Musi się spotkać z jakimś człowiekiem. Idz się spotkać z tym swoim człowiekiem, ale nie wracaj wieczorem do domu pijany inie wyśpiewuj Roddy ego McCorleya ani niczego innego.Wraca do domu pijany, ale spokojny i wali się na podłogę przy łóżku mamy.Następnego dnia jemy obiad świąteczny dzięki kuponowi ze Stowarzyszenia ZwiętegoWincentego.Jest głowa barania, kapusta, białe, sypkie kartofle i butelka cydru, bo to przecieżBoże Narodzenie.Tata mówi, że nie jest głodny, napije się tylko herbaty, pożycza od mamypapierosa. Zjedz coś.Są święta mówi mama.On znowu jej powtarza, że nie jest głodny, ale zje baranie oczy, jeśli nikt ich nie chce.Twierdzi, że oczy są bardzo pożywne, na co wszyscy wydajemy odgłosy obrzydzenia.Tatapopija oczy herbatą i wypala resztkę woodbine s.Kładzie czapkę i idzie na górę po walizkę. Dokąd się wybierasz? pyta mama. Do Londynu. Dzisiaj? W pierwszy dzień świąt? Najlepszy dzień na podróż.Ludzie z samochodami zawsze podwiozą robotnika doDublina.Pamiętają o trudnościach Zwiętej Rodziny. A jak się dostaniesz na statek do Holyhead bez pensa w kieszeni? Tak jak przyjechałem.Zawsze zdarza się moment, kiedy nikt nie patrzy.Tata całuje każdego z nas w czoło, przypomina, żebyśmy byli grzeczni, słuchali mamy iodmawiali modlitwy.Mamie obiecuje, że będzie pisał. Jasne, tak jak zawsze.Tata stoi przed nią z walizką w ręku.Mama wstaje, bierze pudełko czekoladek i częstujewszystkich po kolei.Sama wkłada do ust czekoladkę i za chwilę wyjmuje, bo czekoladka jestza twarda, nie może jej pogryzć.Mnie się dostała miękka, proponuję zamianę, bo twardą jesię dłużej.Jest śmietankowa^ smaczna, z orzechem w środku.Malachy i Michael skarżą się,że nie dostali orzecha, dlaczego Frankowi zawsze trafia się orzech? Co to znaczy zawsze? pyta mama. Przecież po raz pierwszy jemy czekoladki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]