[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To tutaj.Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.Azyldla duszy umęczonej wyzwaniami świata.%7łartobliwie wzniosła wzrok ku niebu i rozejrzała się pookolicy.Stare gospodarstwo rolne położone było z dala od brzegurzeki, na wzniesieniu, co zabezpieczało je przed powodzią.Ja-kieś sto lat wcześniej osiadł tu ranczer z rodziną i próbowałzarobić na życie, uprawiając ziemię na odludziu.Widać byłopozostałości sadu i grządek kwiatowych.Kamienne niskiemurki wskazywały zasięg pól uprawnych.Przez chwilę kontemplowali w milczeniu zdziczały kraj-obraz.- Przyjrzyjmy się domowi.Radzę ci zmienić buty już te-raz.Możemy trafić na uśpione węże.Kiedy zmieniała pantofle na ciężkie buty sportowe, Lancewysiadł z samochodu i otworzył jej drzwi.- Popatrz, sumak jadowity.- Wskazał pobliski krzew.Kiedy przechodzili przez zwalony pień, wziął ją za rękę,jednak zaraz uwolniła dłoń, tak na wszelki wypadek, żebyza długo nie czuć ciepła jego skóry i męskiej siły.Poszli za-136SRrośniętą ścieżką w stronę piętrowego domu, ukrytego w cieniudrzew.Krista przystanęła na obszernym ganku wychodzącym narzekę, podziwiając piękny widok.- Ten dom wymaga gruntownego remontu.Niewykluczo-ne, że taniej wyszłoby, gdyby to wszystko zburzyć i na tymsamym miejscu wybudować coś nowego.- Dom podupadł, ale fundamenty są zdrowe - stwierdził,znów biorąc ją za rękę, ponieważ zaczęli wchodzić na prze-gniłe stopnie schodów.- Szkielet budynku wygląda nie naj-gorzej.Resztę rzeczywiście trzeba odnowić.Trzeba wymienićpodłogi, osuszyć ściany, założyć kanalizację, nową instalacjęelektryczną.- Poważny projekt.Masz już na oku jakąś firmę budowla-ną?- Nie.Zamierzam dużo rzeczy zrobić sam.- Oczy Lance'azdradzały, że zapaliły się do tego planu.- Sam?- W studenckich czasach zatrudniałem się na budowach.Lubiłem pracować własnymi rękami.- Niewielu łowców firm może się pochwalić podobnymidoświadczeniami.Patrzył na nią badawczo, nieodgadnionym wzrokiem.%7ła-łowała swojej lekkomyślnej wypowiedzi, ale zanim zdecydo-wała się powiedzieć coś, co złagodziłoby trochę jej niepo-trzebnie ostrą ripostę, Carrington uśmiechnął się i otworzyłdrzwi od frontu.Zauważyła uszkodzoną framugę.Ktoś włamał się dośrodka.- Nawet nie potrzeba klucza - powiedziała półgłosem.-.Oszczędność czasu.137SRZachichotał i wyjął z kieszeni staromodny klucz, przycze-piony do drewnianego breloka.- Ten brelok został wyrzezbiony podczas ostatniego re-montu budynku, ponad sześćdziesiąt lat temu.Krista studiowała misterny wzór zdobiący drewnianą deszczułkę.Przedstawiał solidny dom w czasach jego największejświetności.Bezpieczne miejsce dla rodziny.Poczuła nagleukłucie w sercu i tęsknotę za utraconym domem dzieciństwa.- Mamy kilku bardzo dobrych architektów w Grand Jun-ction.Są wśród nich laureaci konkursów krajowych.Przyno-szą dumę temu w sumie niewielkiemu miastu - odezwała sięsztucznie rzeczowym tonem, żeby zagłuszyć ból wywołanywspomnieniami sprzed lat.- Ale pewnie raczej wynajmieszkogoś z Denver.Duża firma z dużego miasta chętnie przyjmie prestiżowezlecenie.- Nie jestem pewien, czy w ogóle potrzebuję architekta.Nie zamierzam zmieniać kształtu domu, tylko zrekonstruowaćte elementy, które można ocalić.Przywołała w pamięci radosne dni, kiedy pomagała wuj-kowi dobudować do domu nowe skrzydło z czterema sy-pialniami, tak, by pracownicy opieki społecznej przestali ichwreszcie gnębić.Uwielbiała prace murarskie i wykończenio-we, ponieważ brała w nich udział cała rodzina.Zacisnęła usta.%7łałowała, że poprzedniego wieczora niezadzwoniła do brata.Tony zawsze dobrze ją rozumiał, kiedywpadała w dołek psychiczny.- Sądziłam, że ludzie tacy jak ty zaczynają od zrównania zziemią tego, co zastali, i opracowania projektu nowej budowli.138SRNie wiedziała, dlaczego to powiedziała.Przecież wcaletak nie myślała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]