[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niósł sporych rozmiarów płócienny węzełek i widocznie sięzmęczył, bo całą twarz miał usianą kropelkami potu. Bronek-Cerber domyślił się Wojtek już wraca od mamy, straciłem wyrko nadzisiejszą noc.Gdzie ja będę spał? Może na łóżku Pioruna, jeśli nie wróci z terenu.Skierkagościnnie chce odstąpić mi swoje wyrko, ale to jakoś głupio pozbawiać go noclegu. Dzień dobry mruknął niepewnie przybysz. Dzień dobry powiedział Wojtek. Kolega Bronek? Aha, a wy kto? Wojtek.Bronek wyciągnął spoconą dłoń. Cześć.Czemu masz taką obandażowaną głowę? Nic ważnego.Miałem wczoraj wypadek. Mieszkasz u nas? Chwilowo. Jest kto w izbie? Nie ma nikogo.Dziś ja pełnię straż. To dobrze.Wiesz, zawsze się martwię, że nas okradną, gdy tak wszyscy wyruszamyz rana. Nie zamykacie? Zamykamy.Klucz się chowa pod progiem, ale cóż to taka kłódeczka dla złodzieja. Czy złodziejowi opłaciłoby się do was przyjść? Nawet by mu się nie wróciło za faty-gę zażartował Wojtek. Wszystko się ludziom może przydać.A po wojnie ludzie zrobili się strasznie chciwi. Wojna nie skończona sprostował Wojtek wprawdzie nie ma jej na naszej zie-mi, ale pod Berlinem nasi walczą.Bronek nie odpowiedział i wszedł do Hadesu.Nadciągnęły z zachodu wełniaste chmurki, powiało chłodem.Pimpuś wstał, przeciągnąłsię i skoczył do sionki.Wojtkowi przypomniała się nienawiść między Bronkiem i Pimpusiem,więc w obawie, aby Cerber nie pokrzywdził kota podczas nieobecności Skierki, poszedł zanim.Bronek-Cerber siedział na swoim łóżku i połykał wielkie kęsy bułki z szynką.W przy-zwoitej odległości na łóżku Skierki Pimpuś obserwował Cerbera z godnością i spokojem.Odczasu do czasu oblizywał się różowym, cienkim językiem. Apetyt musi ci się rozejść po kościach, Pimpusiu pomyślał Wojtek od tegogrubasa nawet na polizanie nie dostaniesz, to pewne.Bronek, zobaczywszy Wojtka, rękę z bułką schował do kieszeni i śmiesznie, szybkoporuszył szczękami, by przełknąć ostatni kęs.Wojtek podszedł do kotła, zaczerpnął kubek zimnej kawy, wypił wolno, wziął Pimpusiana rękę i wyszedł przed sień.Obżerający się ukradkiem Cerber wydał mu się niesympatycznyi postanowił nie wracać do Hadesu, dopóki nie przyjdą inni chłopcy.Nie czekał długo.Wkrótce nadszedł kędzierzawy Piotrek-Hefajstos i ucieszył się, zoba-czywszy Wojtka siedzącego na dworze. Już ci lepiej, co? To morowo.Wiesz, kupiłem pół kilo kaszanki, chodz do sali, od-grzeję ją i zjemy.Jestem głodny, a do kolacji daleko.Ach, jakie u rzeznika były fajne parów-ki, mówię ci.Zapach od nich szedł, aż mnie skręcało.Minęli się we drzwiach z Cerberem. Bronek, jeszcze wychodzisz? Tak, idę matkę odprowadzić na dworzec.Na noc wrócę. Wiesz, bracie mówił marzycielsko Piotrek, układając grube plastry kaszanki napatelni, gdzie skwierczała żółta słonina jak tylko zarobię więcej forsy, to kupię trzy kiloparówek i wszystkim zrobię bal.Takie tłuste, chrupiące parówki.Gryziesz, bracie, a tu sosspływa ci po brodzie, po palcach, że nie nadążysz zlizywać.I do tego białe, prawdziwekajzerki.Wojtek spojrzał na ciemne, ze śladami smarów ręce Piotrka i mimo woli zapytał: A czemu ty, bracie, łap nie myjesz, kiedy wracasz ze szkoły? I ty też się czepiasz odpowiedział z łagodną wymówką Hefajstos, ale spojrzał naswoje dłonie i roześmiał się. Myślisz, że to taka łatwa sprawa? Posiedz tak ze cztery godzi-ny w warsztacie przy tokarce albo frezarce, to i twarz zrobisz sobie na Murzyna, rodzonamatka ciebie nie pozna. Byłeś dziś w warsztacie? Nie, dziś były tylko lekcje, zajęć praktycznych nie było. Więc od wczoraj nosisz te smary? A, od wczoraj.No, niech tam, zrobię ci przyjemność.Piotrek dość długo szorował ręce proszkiem do prania i pumeksem, potem wytarł je zwidocznym zadowoleniem. Patrz, jakie białe i delikatne, panienka by się nie powstydziła.Tylko te paznokcietrochę za czarne, z żałobą po zdechłym szczurze, jak mówi Skierka.Kaszanka odsmażyła się, ukroili sobie po dużej pajdzie dynamitu i zaczęli wcinać. Słuchaj, albo tak kupić parę kilo schabu, udusić razem z cebulką.Do tego gorącekartofle i kiszone ogórki. wrócił do ponętnych marzeń Piotrek. Pójdę znowu do pracy, to za pierwszą wypłatę kupię trzy kilo parówek dla wszy-stkich powiedział Wojtek z duszeniem schabu za dużo kłopotu.Kędzierzawy Hefajstos zawstydził się. Ja tylko tak o tych parówkach i schabie.poetycznie.bo lubię pomarzyć.Przecieod wyzwolenia ani razu głodny nie byłem.Nie masz pojęcia, co to jest głód.W takiej chwilito nawet dynamit byłby marcepanem. Ba, pewnie uśmiechnął się Wojtek. Choćby mi skąd forsa wpadła, to parówek i tak nie kupię zaczął zwierzać sięHefajstos bo widzisz, bracie, ja składam na samochód.Wojtek roześmiał się. Wszyscy się śmieją, jak o tym mówię Piotrek przerwał ugniatanie kulek z glinia-stych okruszyn chleba i spojrzał na Wojtka żałośnie. A ja samochód mieć będę, zobaczysz.Przecie mam cały kosz różnych części.Nawet motor od citroena, tylko wał korbowy w nimpęknięty i brak mu tłoka.Mam też nowy klucz francuski. Jak masz klucz, to i o samochód będzie łatwiej zażartował Wojtek. No, widzisz! zawołał z zapałem Hefajstos. Jeszcze ja ciebie do twoich rodzi-ców własnym samochodem odwiozę. Och, moi rodzice daleko.pod Niborkiem. Co to znaczy dla samochodu.guzik.Będę miał takiego packarda. Przecież motor masz od citroena. Głupstwo.Motor wymienię na inny w jakimś warsztacie samochodowym.Karose-rię fajną sobie upatrzyłem. Gdzie? Na Miodowej.Pomożesz mi przyciągnąć? Za parę dni chcę iść po nią
[ Pobierz całość w formacie PDF ]