[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Słuchaj, nie wiem, o co ci chodziło, kiedy podałeś się za mojego adwokata.Wkażdym razie nim nie jesteś.Mam dużo pracy. Znacząco spojrzała na drzwi.Zrozumiał aluzję. No cóż.nie ma sprawy. Zasalutował żartobliwie. Jeszcze się zobaczymy. I wyszedł.Dzięki Bogu.Zamknęła za nim drzwi i opuściła żaluzję.Nie chciała widzieć nikogo więcej.Zmusiła się, by zachować spokój, usiadła za biurkiem i przeanalizowała całydzień, od rana: obudziła się, wstała, wzięła prysznic, ubrała się, przyszła dopracy, pogadała z Suzanne, dowiedziała się, że wypadł jej miesiąc z życiorysu,zaatakowała faceta, którego prawie nie zna, i odpowiadała na pytania policjantaw sprawie zabójstwa człowieka, o którym w życiu nie słyszała.No, bomba, kiedy to wszytko przemyślała, oczywiście do razu poczuła sięlepiej.Wyobraziła sobie twarz zamordowanego, powtarzała w głowie jego nazwisko. Frank Tempie.Frank Tempie". Cholera! Nic.Zaczęła od początku.Pobudka, prysznic, ubieranie się, praca.nie, chwileczkę.Wstąpiła do Starbucksa.Kupiła.Spojrzała na biurko i zobaczyła stertę gazet.Dlaczego kupiła aż tyle?I znowu to niepokojące uczucie.Czyżby szukała w nich czegoś konkretnego?Rozłożyła je na biurku, przebiegła wzrokiem pierwsze strony.Czekała, aż cośzaskoczy.Nic.Stopy procentowe, skandale polityczne, kłótnie, walka zterroryzmem, morderstwa, repertuar kin.Nic.Więc dlaczego kupiła ich aż tyle, do cholery? Miała uczucie, że musi cośprzeczytać, coś powiedzieć.RSWściekła i bezradna jednym ruchem zrzuciła gazety z biurka.Ukryła twarz w dłoniach i stłumiła kolejny krzyk.Zlepy zaułek.Gazety to ślepy zaułek.A co z Suzanne i jej rewelacją?Suzanne.Błyskawicznie zamknęła antykwariat, porwała torebkę i wpadła przezwewnętrzne drzwi do Retro.W sklepie nie było nikogo.Margo bez wahania szarpnęła za zasłonęoddzielającą zaplecze od frontu. Suzanne? Już idę! Suzanne wyjrzała zza zasłony.Otaczał ją zapach kukurydzyprażonej w mikrofalówce.Margo zrobiło się niedobrze.Błysk przed oczami.Ciemnowłosa uśmiechniętakobieta.Przeszyła ją panika, nagła, przerażająca.Obraz zaraz się rozpłynął, alestrach pozostał. Co jest? zapytała Suzanne.Margo podeszła do drzwi. Możemy wyjść na zewnątrz? Na chwilę.Muszę z tobą porozmawiać. A nie możemy tutaj? Przełknęła z trudem. Popcorn. Chcesz trochę? Nie! No dobrze, dobrze.I tak bym ci nie dała. Uśmiechnęła się i posłała Margospojrzenie zdające się mówić: dziwnie się zachowujesz.Margo nie mogła temuzaprzeczyć.Na dworze łapczywie wdychała powietrze i spaliny, szczęśliwa, że niknąłzapach popcornu. Co jest? Suzanne wskazała sklep. Boisz się, że zainstalowali nampodsłuch? %7łe mam pluskwy w broszkach? Bardzo zabawne. Więc?Margo wycelowała w nią oskarżycielsko palec. Powiedziałaś, że pojechałam do Hiszpanii.Suzanne spojrzała na palec i przeniosła wzrok na twarz Margo. No tak.Sama tak mówiłaś. A wiesz, po co? Wiesz co, to naprawdę bardzo dziwny dzień. Uważnie przyglądała sięMargo. A ty nie wiesz?Margo uniosła głowę obronnym gestem. Chcę wiedzieć, co ci powiedziałam. Co mi. Suzanne skrzyżowała ręce na piersi, co było oznakązniecierpliwienia. Wiesz co? Masz szczęście, że się przyjaznimy.No dobra.Chodziło o książkę.Taką jakie lubisz.Starą zakurzoną.Wartą milionydolarów. Lekko przechyliła głowę. Wiesz co, będzie lepiej, jeśli tylko.Postawiła kołnierzyk blezera Margo i cofnęła się, żeby podziwiać efekt.RSMargo nie zwracała na to uwagi. Wybierałam się do Hiszpanii po książkę? Chyba Don Kichota.Tak przynajmniej mówiłaś.Zresztą zawsze wyjeżdżaszpo książki, prawda?Coś kliknęło w głowie Margo.Spokojnie.Kawałek układanki trafił na miejsce. Tak, dlatego zawsze wyjeżdżam.Suzanne skinęła głową i podciągnęła jej rękawy. Po książki. Przyjrzała się swojemu dziełu i z zadowoleniem skinęła głową.O wiele lepiej.A co z przystojniakiem i lunchem?Margo zamrugała szybko. No, ten facet powtórzyła Suzanne jak do dziecka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]