[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Otworzył drzwi, wyszedł i wtedy ją zobaczył.Klęczała przy krzaku dzikiej róży, odwrócona do niego plecami, wsłomkowym kapeluszu z dużym rondem ocieniającym twarz od słońca.Nie ruszył się, nie odezwał słowem, ale Genevieve musiała wyczuć jegoobecność, bo odwróciła się.- Och - powiedziała, ściągając pospiesznie rękawiczki i otrzepując suknięz ziemi.- Nie wiedziałam, że przyjechałeś.Pewnie wyglądam cudacznie, aleciągle nie wiem, jak Angielki ubierają się do pracy w ogrodzie.Laura Ashleywydała mi się odpowiednia, ale zdążyłam już zmarnować trzy jej suknie.-trajkotała nerwowo.Peter zrobił kilka kroków i zatrzymał się.Zauważyła, że utyka.Po raz pierwszy w życiu zabrakło jej słów.Nie wiedziała, co powiedzieć.Peter uśmiechnął się mimo woli.Stał i czekał.- Cieszę się, że wreszcie postanowiłeś wrócić do domu - odezwała się podługiej chwili wesołym głosem.- Nie wiem, czy starczy jedzenia dla nas dwojgana kolację.W razie czego podjadę do sklepu.Na co miałbyś ochotę?Nie odpowiedział, bo odpowiedz przyprawiłaby ją o szok.Podeszła do niego.- Nic nie powiesz? - zapytała.- Nie zapytasz, co tu robię? Nie każesz misię wynosić?- Nie.- Dlaczego?- Bo tu jest twoje miejsce - powiedział i otworzył ramiona.- 256 -SR
[ Pobierz całość w formacie PDF ]