[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dla niej było to zupełnie inne określenie dla innej osoby.Gdy wróciła do salonu, tata i Tina ubierali się do wyjścia.Tata trzymał neseser, który wyglądał na ciężki.- Nie będzie mi szkoda wyjeżdżać stąd dzisiaj wieczorem - powiedział.Jamie też tu się nie podobało.Wiedziała, że fajnie jest mieszkać zaledwie przecznicę od Central Parku, ale mieszkanie okazało się ciemne i zagracone, meble były stare, a dywan miał dziurę.Tata powtarzał ludziom,pokazującym im inne mieszkania, że bardzo chcą mieć naprawdę eleganckie lokum w Nowym Jorku.- Tina i ja wychodzimy na jakiś czas - powiedział tata Jamie.- Zamknę drzwi na obydwa zamki, żebyś była bezpieczna.Poczytaj sobie albopooglądaj telewizję.Pózniej Tina zabierze cię do sklepu, żeby kupić lekkie ubrania na wyjazd.Będziesz mogła wybrać sobie parę świątecznychprezentów.Będzie fajnie, prawda?Jamie zdołała odpowiedzieć mu uśmiechem, chociaż w tej samej chwili rzuciła wzrokiem na telefon.Tata zapomniał go zamknąć, pomyślała.Kiedy wyjdą, znowu zadzwonię do mamy.Chcę zapytać mamę, co będzie z Gwiazdką.Tata o niczym się nie dowie.Odczekała kilka minut, żeby się upewnić, że już poszli, a potem podniosła słuchawkę.Każdego wieczora bez wyjątku powtarzała sobie numerprzed zaśnięciem, żeby go nie zapomnieć.Wiedziała nawet, że najpierwtrzeba wybrać jedynkę.Powtarzając na głos cyfry - jeden.trzy, jeden,dwa, pięć, cztery.- zaczęła wykręcać numer.Usłyszała obrót klucza w zamku i przekleństwo taty.Rzuciła słuchawkę, zanim zdążył ją jej wyrwać.Przycisnął słuchawkę do ucha, usłyszałsygnał wybierania, po czym odłożył ją i zamknął zainstalowany przy telefonie zamek.- Przyrżnąłbym ci, gdyby to nie była Wigilia - powiedział.Znów sobie poszedł.Jamie skuliła się w wielkim fotelu, objęła nogiramionami i złożyła głowę na kolanach.Wiedziała, że jest za duża, żebypłakać.Miała prawie cztery i pół roku.Mimo to musiała przygryzć wargę, żeby jej nie drżała.Minutę pózniej zdołała jednak zmusić się do zabawy na niby.Była z mamusią i czekała je ta wyjątkowa Wigilia.Najpierw miałyprzejechać się po Central Parku.Konie będą pobrzękiwać dzwoneczkami.Potem we dwie zjedzą obiad w wielkim hotelu.Jamie ze zmartwieniempomyślała, że nie potrafi przypomnieć sobie jego nazwy.Zmarszczyłabrwi, starając się ze wszelkich sił przywołać ją z pamięci.Oczyma duszy widziała ten hotel.Namówiła tatę, żeby go jej pokazał.Mogła sobie przypo-mnieć.Właśnie: Płaza.Po obiedzie miały przejść na drugą stronę ulicy,do sklepu z zabawkami.FAO Swarzzz.Miała wybrać sobie dwie rzeczy.Nie, pomyślała Jamie, mama powiedziała, że mogę wybrać sobie trzy. Przejdziemy się Piątą Aleją, żeby odwiedzić Dzieciątko Jezus, a potem."Tina mówiła, że Jamie to zaraza, bo zawsze dopytuje się, gdzie co jest.Teraz jednak dziewczynka dokładnie wiedziała, jak dostać się z mieszkania na Piątą Aleję i jak odnalezć wszystkie miejsca, które zamierzały zobaczyć razem z mamą.Mama chodziła do szkoły w Nowym Jorku, leczto było dawno.Może już zapomniała, jak odnalezć właściwe miejsca,ale Jamie wiedziała.Z zamkniętymi oczami wsunęła rączkę w dłoń mamy i powiedziała:- Wielka, piękna choinka jest dokładnie tutaj.W stopce zamieszczono numer telefonu redakcji magazynu.Palce Susan zatańczyły na klawiaturze telefonu: Nie zwracając uwagi na to, żepracownicy biura gromadzą się wokół niej, czekała, aż rozlegnie się sygnałpołączenia.Niech tylko ktoś będzie w redakcji.Niech tylko ktoś podniesie słuchawkę.Zgłosiła się operatorka.Starała się być pomocna.- Przykro mi, prawie nikogo już nie ma.Dziecko-model? Mogłabypani dowiedzieć się tego w dziale księgowości, ale jest zamknięty.Możepani zadzwonić dwudziestego szóstego?Susan zalała ją potokiem słów, opowiadając o Jamie.- Bezwzględnie musi mi pani pomóc.Jak płacicie dzieciom, które pozują do zdjęć? Rejestrujecie ich adresy?- Niech pani zaczeka - przerwała jej operatorka.- Musi być jakiśsposób, żeby się tego dowiedzieć.Mijały minuty.Susan ściskała słuchawkę, niejasno zdając sobie sprawę, że ktoś trzyma ją za ramię.Joan, droga Joan, która przypadkiemczytała właśnie ten artykuł.- Skontaktowałam się z jedną z redaktorek w domu - powiedziaławreszcie z triumfem operatorka.- Dzieci, których fotografie wykorzystaliśmy w tym artykule, są zatrudniane przez Agencję Modelek Lehman.Podam pani numer.Susan dodzwoniła się do Dory Lehman.W tle słychać było odgłosyświątecznego przyjęcia.- Pewnie, Jamie to jeden z moich dzieciaków - odparła przenikliwym,ale przyjaznym tonem właścicielka agencji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]