[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Etain chwyciła plecak i po-rozmiękłe zbocze, opadające do samego brzegu rzeki.W jednym miejscu zbocze two-biegła skrajem parowu.Komandos ruszył za nią.Pięćdziesiąt metrów.sto.dwieście.rzyło naturalny taras, pod którym widniał niewielki parów.Kiedy komandos się obej-Przystanął, obejrzał się i zobaczył, że zza krawędzi wyłania się smukła metalowa płytkarzał, zobaczył Etain dwa kroki za nim.Nie spodziewał się, że dotrzyma mu kroku.twarzy pierwszego robota.- Biegnij dalej! - wydyszała padawanka.- Nie oglądaj się na mnie!- Padnij! - wykrzyknął i ścisnął ukryty w dłoni detonator.Blasterowe błyskawice ścigających ich robotów trafiały w gałęzie zbyt blisko, że-Kawałek Qiilury uniósł się w powietrze i zaczął się rozpadać z prędkością bliskąby się mogli czuć bezpieczni.Kiedy dotarli na wierzchołek wzgórza, Darman po prostuośmiu tysiącom metrów na sekundę.Darman usłyszał huk, ale nie mógł oglądać jegopchnął padawankę w dół.Etain walczyła chwilę, żeby zachować równowagę, zanimrezultatu, bo leżał z twarzą wciśniętą w miękką glebę i głową osłoniętą skrzyżowanymirunęła i zaczęła się staczać po pochyłości.Komandos także skoczył i po-turlał się zarękami.Nakazywał mu to zwykły instynkt przetrwania.Powinien był uprzedzić Etain,nią.żeby przynajmniej zasłoniła uszy, chociaż niewiele by jej to pomogło.Powinien był teżMógł liczyć, że ochronę zapewni mu udoskonalona zbroja typu Katarn, ale Etainwcześniej jej powiedzieć, żeby uciekała.Powinien był zrobić wiele rzeczy - na przy-nie chronił żaden pancerz.Kiedy znieruchomieli na dnie parowu, okazało się, że pada-kład zignorować radę Jinart i skupić się na wykonaniu zadania.wanka po drodze zgubiła płaszcz, a na twarzy miała mnóstwo zadrapań.Ocalały jednakNie zrobił tego.Zamierzał przemyśleć to kiedy indziej.Janko5 Janko5Karen Traviss Komandosi Republiki Bezpośredni kontakt141 142Na kilka chwil grzmot eksplozji przeciążył obwody jego hełmu, a pózniej zapadła zapadła cisza.Od czasu do czasu przerywał ją tylko trzask rozłupanych drzew, któregłucha cisza.W końcu jednak dzwięki pojawiły się na nowo.Komandos poczuł, że na poddawały się grawitacji i spadały po rumowisku.plecach jego pancerza rozbryzgują się jak ciężkie krople deszczu grudki rozmiękłego Darman spojrzał na Etain.Padawanka miała zamknięte oczy i z wysiłkiem oddy-gruntu.Kiedy uklęknął, żeby się rozejrzeć, zobaczył zupełnie inny krajobraz.Ze stro- chała.mego, ogołoconego z roślinności zbocza wystawały pod dziwacznymi kątami szczątki - Nie sądziłam, że dam radę to zrobić - odezwała się w końcu.drzew.Niektóre miały jeszcze gałęzie, ale pnie większości były połamane albo rozsz- - Co takiego?czepione.Z rumowiska wystawała samotna metalowa noga jakiegoś robota.Ze zbocza Etain otworzyła oczy i spojrzała na niego.Komandos zdjął hełm, żeby mogła wi-odpadały raz po raz grudki gruntu podobnego do wilgotnego permabetonu, a jedno z dzieć jego usta.drzew powoli chyliło się ku upadkowi.- Co.zrobiłaś? - powtórzył, przesadnie akcentując sylaby.Zauważył, że młodaDarman rozejrzał się w poszukiwaniu Etain i zobaczył ją kilka metrów dalej.Pa- Jedi nie odrywa spojrzenia od jego warg.dawanka klęczała i przyciskała dłoń do ucha.Kiedy podszedł bliżej, zobaczył, że po jej - Wpłynęłam na nich - oznajmiła.- Na obu.policzku ścieka strużka krwi.- Czy to jakaś myślowa sztuczka Jedi? - zapytał komandos.- Nic ci nie jest? - zapytał.Jego towarzyszka patrzyła na niego niepewnie.Wyglądało na to, że słabo czyta zEtain spojrzała na miejsce, w którym powinny się znajdować jego usta.ruchu warg.- Nie słyszę cię - powiedziała, krzywiąc się z bólu.Nie odrywała dłoni od ucha.- Tak, coś w tym rodzaju - przyznała.- Huk eksplozji rozerwał ci bębenek - wyjaśnił komandos.- Nie przejmuj się.Darman zwalczył chęć parsknięcia śmiechem.Sytuacja nie była wcale zabawna.Bez sensu.Nie mogła go usłyszeć, a hełm uniemożliwiał czytanie z ruchu jego Etain osiągnęła wynik, który według niego graniczył z czarami.W ich sytuacji było towarg.Wypowiedział te słowa machinalnie.Chciał sięgnąć po atomizer z pianką bacta, najlepsze rozwiązanie.o wiele lepsze niż posłużenie się wszystkimi materiałami wy-ale Etain gorączkowo zaczęła mu pokazywać coś, co znajdowało się za nim.Darman buchowymi, jakimi jeszcze dysponował.Czegoś takiego nie potrafiłby dokonać nawetsię obejrzał i zobaczył, że nad górnym skrajem osypiska pojawił się kolejny robot.Wy- Kai Skirata.glądało na to, że ich nie widzi.Przeżyli.Mogli iść dalej.Komandos nie wiedział, ile ich jeszcze mogło zostać na górze.Już miał wypuścić - Dobra robota, pani oficer - pochwalił komandos.- Bardzo sprytna sztuczka.-zdalniaka, ale zadał sobie pytanie, co zrobi, jeżeli stwierdzi, że w jego stronę maszeruje Przyłożył rękawicę do skroni i wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.- Doprowadz-sto innych blaszaków.Nie miał pojęcia, dokąd mógłby przed nimi uciec.Prawdopo- my się do porządku, dobrze? - zaproponował.dobnie dałby radę powstrzymać je jakąś godzinę, ale pózniej musiałby polegać tylko na Wyjął pakiet medyczny i wyciągnął dwa zestawy środków uśmierzających bólswoim wibroostrzu i świetlnym mieczu Etain.oraz atomizer z pianką bacta.Postanowił zająć się najpierw własnym ramieniem.WbiłChwilę potem usłyszał okrzyk: igłę w błękitną żyłę w zgięciu lewego łokcia, żeby środek zaczął szybciej działać.Mi-- Roboty, meldować! mo to kiedy spryskał ranę po blasterowej błyskawicy pianką bacta, w jego oczach za-Rozpłaszczył się obok Etain na zboczu wzgórza.Słyszał głosy, których padawan- kręciły się łzy.ka nie słyszała.Młoda Jedi spojrzała w górę zbocza i zamknęła powieki.W pierwszej Obserwująca go z ponurą rezygnacją Etain przełknęła z wysiłkiem ślinę.chwili Darman pomyślał, że to ze strachu.Nie miałby jej tego za złe.Bądz co bądz - Teraz ty - odezwał się komandos.- Nie ruszaj się.wysadził w powietrze pół wzgórza, ale mimo to nie powstrzymał bojowych robotów.Wymierzył dyszę atomizera niczym lufę pistoletu w jej lewe ucho.Zaczynał się czuć nieswojo.Nie miał pojęcia, że Jedi potrafią płynnie kląć po huttańsku, ale z każdą minutąSkupił uwagę na głosach, żeby odgadnąć liczbę mówiących osób.Rozróżnił dwie dowiadywał się o nich coraz więcej.O wiele więcej.osoby.-.zostało zaminowane.Robot wydobywczy nie omijał żadnej dziury w nawierzchni ani koleiny, jakich-.widzisz coś? pełno było na drodze między Imbraani a przetwórnią rudy.Za każdym razem Niner-.na dole nic się nie rusza.Darman wstrzymał oddech.także podskakiwał.Zagrzebany w czerpaku pod warstwą drobnych odłamków skał, w- Nie, zniknęli.Musieli mieć skutery.bezpośrednim sąsiedztwie materiałów wybuchowych, które mogły zrównać z po-- Roboty, utworzyć szyk i zawrócić.wierzchnią gruntu wszystko w promieniu pięciuset metrów, czuł się.co najmniej nie-Metalowa głowa zniknęła, a chór cichnących klekotów oznajmił uciekinierom, że swojo.roboty odeszły.Po chwili rozległ się pomruk silnika rakietowego skutera, a w końcu Detonatory były rozbrojone
[ Pobierz całość w formacie PDF ]