[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trzymaj się tylko mnie i wszystko będzie dobrze.Obiecałem, ze będę cię pilnował.-Obrysował oko czarnym ołówkiem.- I zamierzam dotrzymać obietnicy, nawet gdybyś próbowała mi touniemo\liwić.Nawiązywał do mojego buntu poprzedniego wieczora.Celowo fałszywie go interpretował; wiedziałprzecie\ doskonale, \e wcale nie o siebie się martwię.Czy musiałam mu to powiedzieć bezniedomówień? W obecności Dennisa?-Jean Guy - zaczęłam nerwowo.- Nie sądzisz, \e.-Co?Najwyrazniej postanowił mi wszystko utrudnić.(Pózniej tłumaczył, \e nic chciał, \ebym się załamałaprzed występom.i to w dodatku bez powodu.Przynajmniej on takiego powodu nie dostrzegał).Ja bymsię przecie\ nie załamała!To raczej Jean-Guy doprowadzał mnie do rozpaczy swoim zachowaniem!-Posłuchaj - powiedział i po raz pierwszy oderwał oczy od lustra.- Nie ma się, czym martwić.-Rozumiesz?-Ale.-Omówimy to wszystko pózniej.Przy kolacji.Zgoda?- Nie był niemiły, ale dał mi wyraznie dozrozumienia, \e wybrałam nienajlepszy moment na tę rozmowę.Nie pozostawało mi nic innego jakwyjść.Jean-Guy zachowuje się podobnie jak wszystkie gwiazdy, choć wcale nie jest szczególnienieprzystępny.Z drugiej strony, gdy u\ywa tak stanowczego tonu, najmądrzej jest nie podejmowaćdyskusji.Poszłam z powrotem na górę do własnej garderoby.Na po\egnanie Dennis obrzucił mnieoskar\ycielskim spojrzeniem.Zapewne nie \yczy sobie, aby ktokolwiek zawracał jego gwiazdom"głowę jakimiś głupstwami.Kontakt z takimi miernotami jak ja uwłacza bowiem ich godności.A zatemrównocześnie godności Denisa.-Słyszałaś? -zawyła Suzie, gdy siadałam obok niej przed lustrem.- Jeszcze jeden trup!-Wiem.Widziałam.- Broniłam się rozpaczliwi, przed kolejnymi straszliwymi szczegółami.Niechciałem tego wszystkiego wysłuchiwać przed występem, ale niestety morderstwo to dla wielufascynujący temat.-Policja - ciągnęła Marca - apeluje do ludności o informacje.Wcią\ nie udało się zidentyfikować wieluciał-Ta ostatnia to chyba Angielka - syknęła Suzie Miała na sobie bieliznę od Marksa i Spencera.Oczywiście dodała pospiesznie - nie nale\y się tym sugerować.Nie w naszych czasach.Przecie\sklepy Marksa i Spencera są wszędzie.-W Pary\u na pewno.Sama wdziałam - mruknęła Josie -I to na pewno nie był jedyny taki sklep-No właśnie.- Suzie z trudem powstrzymała westchnień ulgi.Trudno uznawać kogoś za Anglikawyłącznie na podstawie bielizny.Mogę się zało\yć \e nawet prezydent Francji nosi podkoszulki tejfirmy.-A jak się nazywa prezydent Francji? - spytałam, ale \ąda, z dziewcząt nie wiedziała, i nie była tymzresztą zainteresowana.Wszystkie skupiły się wyłącznie na ostatnim ponurym odkryciu.-Metr sześćdziesiąt pięć - powiedziała któraś, zerkając Marcii przez ramię.- Ile to jest metrsześćdziesiąt pięć?- tego równie\ nikt nie wiedział.-Jakieś pięć Stóp i pięć cali - obliczyła posłusznie Marcia.-Metr sześćdziesiąty pięć.Warzyła pięćdziesiąt cztery kilo.-Około stu dziewiętnastu funtów.-Ale gruba!Jak na tancerkę.Ja mam te\ pięć stóp i pięć cali i wa\ę tylko czterdzieści dziewięć kilo, a w dobre dninawet czterdzieści siedem.Ale dla normalnych ludzi pięćdziesiąt cztery kilo przy takim wzroście toprzecie\ nic.Zapewne tyle właśnie wa\yła w sam raz.W Ubraniu trudno powiedzieć.Co innego wgetrach-Ciało le\ało w Lasku co najmniej trzy, czy cztery dni.- Marcia znów zajrzała do gazety.- Wedługdetektywa prowadzącego śledztwo, zamordowana nie jest zapewne ostatnią ofiarą mordercy.Mamy tudo czynienia z psychopaty, który najprawdopodobniej zaatakuje raz jeszcze.Stojąca za moimi plecami Suzie dawała Marcii płaczliwe znaki, by zamilkła (widziałam ją wyraznie wlustrze obok).Marcia jednak ani na chwilę nie przestawała mówić.Nie nale\ała najwyrazniej do szczególnietaktownych osób.Skóra hipopotama.- Było to szczególnie bru..-Czy naprawdę musimy to robić? - spytałam szybko.Ręce mocno mi dr\ały.-Sądziłam, \e jesteś ciekawa.-Nie przed występem - błagała Suzie.-Tak czy inaczej - powiedziała Carmen - ju\ raz to słyszeliśmy.-Vix nie.Jej tu nie było.-Ale prze\yje bez tych informacji - mruknęła Suzie.-Przecie\, powinna wiedzieć.Przy najmniej będzie uwa\ać.W przeciwnym wypadku mogłaby sięnarazić na niepotrzebne ryzyko.Jean-Guy na pewno by jej na to nie pozwolił - mruknęła któraś zdziewcząt.-Pewnie, \e nie.Jest jak kwoka - dodała inna.-To naprawdę urocze - powiedziała Suzie.-Z pewnością - mruknęłam.- 0 ile ktoś lubi odgrywać małą kobietkę, która wymaga męskiej opieki.-Ja nie miałabym absolutnie nic przeciwko temu wyznała szczerze Carmen.-Ja te\ nie.- Suzie odwróciła głowę i sprawdziła, czy szew rajstop znajduje się dokładnie na swoimmiejscu. Zwłaszcza gdyby miał to być Jean-Guy.Temat Rzeznika został na szczęście wyczerpany.Poprzysięgłam sobie solennie, \e ju\ nigdy nie będęsię rozkoszować filmami typu Milczenie owiec.Takie okropieństwa zaczęły stanowczo za bardzodotyczyć mojego \ycia.Na stole do sekcji mogła bowiem le\eć nie niezidentyfikowana ofiara , alemoja własna siostra
[ Pobierz całość w formacie PDF ]