[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Pomóc ci w czymś? pyta Natalie. Nie, zatrudniłam organizatorkę, wszystko będziezałatwione. Na imprezę dla dziecka? Natalie unosi brwi aż do liniiwłosów. Dużo pracuję, Nat.A to przyjęcie musi się udać, więc tak,zatrudniłam fachowca uśmiecham się radośnie. Już nie mogęsię doczekać! Ja chyba będę zajęty. Luke nerwowo przeczesuje włosypalcami i rozgląda się niespokojnie. O nie, nie ma mowy, będziesz tam. Aypię na niegogroznie. To właściwie babska impreza wtrąca Nate. A ty po czyjej jesteś stronie rzucam do niego. Luke a odpowiada rzeczowo. To babska impreza. Luke jest ojcem! Opieram ręce na biodrach i przyglądamsię gniewnie obu upartym facetom.Natalie się śmieje. I Luketam będzie.Zresztą, będą też moi bracia i rodzice i jego rodzina,więc to przyjęcie koedukacyjne. Na różowo? dopytuje się Nate. Natalie urodzi dziewczynkę.Oczywiście, że na różowo.Patrzę na niego jak na głupka. Czyli babska impreza orzeka. Babska impreza, na którą przyjdziesz wtrąca się Luke.O nie.Przerażona patrzę na Natalie, która się uśmiecha. Sama nie wiem, czy to dobry pomysł& Rozglądam siępo pokoju.Nate marszczy brwi. Dlaczego nie? Nie wiem, czy jestem gotowa na to, żeby cię przedstawićmojej rodzinie odpowiadam cicho. Dlaczego? powtarza.Wzruszam ramionami. Trochę na to za wcześnie. Zaledwie dziesięć minut temu nazwałaś mnie swoimfacetem. Bo nie wiedziałam, jak inaczej to określić. Wzruszamramionami i nagle znajduję się w jego ramionach, czuję jegodłonie, jedną we włosach, drugą u nasady pleców, przyciąga mniedo siebie i całuje mocno, desperacko.Jezu, te usta.A potem równieszybko jak zaczął, puszcza mnie i się odsuwa. O rany mruczy Natalie. Będziemy o drugiej! woła za nami Luke, uśmiechając sięszeroko. Rozdział 12Podczas kolacji właściwie się nie odzywam.Kiedywróciliśmy do mnie, zamówiliśmy pizzę, włączyliśmy film akcji iusadowiliśmy się na kanapie z pizzą i kilkoma puszkami piwa.Ale dzisiejsza scena w jego gabinecie nie daje mi spokoju.Nie powiedział mi, że był żonaty; czego jeszcze o nim nie wiem?Nate ogląda film, ja tymczasem zanoszę talerze do kuchni iwkładam resztki jedzenia do lodówki. Idę pod prysznic mówię cicho, mijając go w drodze dołazienki. Co jest, Julianne? Aapie mnie za ręce i przyciąga dosiebie.Wzruszam ramionami. Sama nie wiem. Bzdura.Nadal jesteś na mnie wściekła za dzisiaj.Marszczy brwi, gdy wyrywam dłoń z jego uścisku i odsuwam się.Chcę zachować choćby minimalny dystans. Jestem nie tyle wściekła, ile zagubiona.Dlaczego mi niepowiedziałeś, że byłeś żonaty? Przyglądam mu się badawczo,gdy przeczesuje palcami te cudowne czarne włosy i klnie podnosem. Szczerze mówiąc, ogóle o tym nie myślałem. Słuchaj, rozumiem, że to było dawno temu, wierzę, że niespałeś z nią, odkąd się znamy, i niczego takiego ci nie zarzucam.Ale czułam się fatalnie, kiedy weszłam do twojego gabinetu izobaczyłam piękną kobietę z dłonią na twojej twarzy, zwłaszcza potym wszystkim, co się wydarzyło w ciągu minionego tygodnia.Więc rzeczywiście, masz rację, nadal jestem zdenerwowana. Przecież przeprosiłem i wszystko ci wytłumaczyłem. Fakt.Co jeszcze będziesz tłumaczył? Za co jeszczebędziesz mnie przepraszał, Nate? Jakie jeszcze kościotrupyukrywasz w szafie? Podrywam się z kanapy, chcę uciec podprysznic, choć na kilka minut oddalić się od niego, ale znowu łapiemnie za rękę. Nie uciekaj ode mnie, nie po raz kolejny.Nie mam przedtobą żadnych tajemnic.Ona już na pewno nie jest tajemnicą; jesttylko częścią mojej przeszłości.Patrzę w szarosrebrne oczy i odrobinę mięknę.Na jegotwarzy maluje się niepokój.Wysuwam dłoń z jego uścisku.Marszczy brwi, chce cośpowiedzieć, ale muskam opuszkami palców jego policzki, ujmujęjego twarz w dłonie, patrzę mu w oczy.Czuję, jak kotłują się wemnie słowa i emocje, jak malują się na mojej twarzy.W końcuNate łapie mnie za nadgarstek i całuje wnętrze mojej dłoni, całyczas patrząc mi w oczy. Mów do mnie szepcze.Siadam mu na kolanach.Splata swoje palce z moimi.Patrzęna nasze dłonie, leżące między nami na jego kolanach. Ej powtarza. Mów do mnie, Julianne.Patrzę mu w oczy i zaczynam szeptem: Chyba dzisiaj w końcu dotarło do mnie, jak bardzo możeszmnie zranić. Och, skarbie. Przyciąga mnie do siebie, obejmuje.Ukrywam twarz na jego szyi, wciągam czysty, zmysłowy zapach.Mógłbym powiedzieć to samo.Kiedy widziałem, jak wychodzisz zmojego gabinetu, kiedy wiedziałem, że cię zraniłem, a potem niemiałem pojęcia, gdzie jesteś& Pękało mi serce.Bardzo cięprzepraszam, i obiecuję, żadnych tajemnic.Całuje moje włosy, ja muskam ustami jego szyję, jego zapachmnie odurza i nagle wiem, że go pragnę, tu i teraz.Lekko gryzę go w ucho, odgarniam jego piękne włosy.Zsuwa dłonie na moje pośladki, przyciąga mnie do siebie, aż czujęmiędzy nogami jego nabrzmiały członek, jeszcze ukryty wspodniach. Chcę cię szepczę mu do ucha i czuję, jak przeszywa mniepłomień, gdy odpowiada gardłowym odgłosem.Oplatam jegoszyję ramionami, wędruję ustami wzdłuż szczęki, całuję go,najpierw lekko, pieszczotliwie.Patrzę mu w oczy, błękit łączy się zszarością
[ Pobierz całość w formacie PDF ]