[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skierowali się na schody.Maggiepodeszła do nich. Hej, hej! odezwał się jeden z nich, mrużąc oczy i wpatrując się wnią z takim trudem, jakby znajdowała się na drugim końcu teleskopu. Dokąd się wybierasz?Maggie uśmiechnęła się. Na imprezę odpowiedziała, jakby to było oczywiste.A onwyszczerzył się do niej, z zaczerwienionymi, podpuchniętymi oczami ijedną ręką na ścianie dla utrzymania równowagi, mówiąc, że to musi byćjego szczęśliwy dzień.Impreza.Oczywiście, że była impreza, ponieważ mimo faktu, że toIvy League, ciągle jednak był to po prostu college, co oznaczało, że zawsze219RLTmożna było liczyć na jakąś imprezkę.Ta, na którą trafiła Maggie, odbywałasię na ostatnim piętrze, w czymś w rodzaju małego mieszkania.Był tamsalon z kanapą i wieżą stereo, dwie sypialnie z piętrowymi łóżkami wkażdej, a pomiędzy nimi wanna pełna lodu z niezbędną baryłką w środku. Przynieść ci coś do picia? zaoferował jeden z facetów poznanychna schodach; może ten, który mówił o szczęśliwym dniu, a może któryś zjego kolegów.W przyciemnionym świetle, przy całym tym hałasie itłoczących się ludziach, nie była pewna, ale skinęła głową, pochylając się doniego i pozwalając, by jej usta musnęły leciutko jego ucho, gdy szepnęła: Dzięki.Do czasu, gdy dobrnął wreszcie z powrotem, wylewając po drodzepołowę piwa na podłogę, przysiadła w rogu kanapy, zakładając swoje długienogi jedna na drugą. Jak masz na imię? zapytał.Był niski, miał raczej drobne kości iloki w kolorze blond (które bardziej pasowałyby jednej z tych sześcioletnichkrólowych piękności niż facetowi w college u), okalające czujną, lisią twarz.Była przygotowana na to pytanie. M odparła.W pociągu postanowiła, że nie będzie dłużej Maggie.Jako Maggie nie zdobyła bogactwa ani sławy.Od teraz będzie po prostu M.Blondas zmrużył oczy. Em jak ciocia Em?Maggie zmarszczyła czoło.Czy ona miała ciocię Em? A on? Po prostu M powiedziała. Nie ma sprawy wzruszył ramionami. Nie widziałem cię tuwcześniej.Co studiujesz? Wybiegi i podstępy.Pokiwał głową, jakby zrozumiał.No, cóż, pomyślała Maggie, może220RLTrzeczywiście mają tu taki kierunek.Będzie musiała to sprawdzić. Ja jestem na politologii poinformował, po czym fantastycznie musię odbiło. Sorry OK powiedziała Maggie, jak gdyby gazy jelitowe były jedną znajbardziej fascynujących i czarujących rzeczy na ziemi. Jak ty masz naimię? Josh. Josh powtórzyła Maggie, jakby to również było fascynujące. Chcesz zatańczyć? zapytał Josh.Maggie wypiła mały łyczek piwai wręczyła mu kufel, który uprzejmie opróżnił.Stali twarzą w twarz itańczyli.Lub raczej Josh wykonywał ruchy drgające do tyłu i w przód można było odnieść wrażenie, że poddany został elektrowstrząsom o niezbytwysokim napięciu, podczas gdy Maggie powoli kręciła biodrami. No, no. powiedział z uznaniem.Objął ją rękami w talii iprzycisnął do wybrzuszenia w spodniach. Wspaniale tańczysz.Mało brakowało, żeby się roześmiała.Dwanaście lat lekcji tańca, balet,jazz dance i step, i coś takiego uchodziło za wspaniały taniec.Dupek.Jednak zamiast wyrażenia irytacji, odchyliła głowę do góry w jego stronę,celując ustami i swoim ciepłym oddechem jeszcze raz w jego ucho, ale tymrazem pozwalając ustom lekko musnąć jego szyję. Czy moglibyśmy pójść w jakieś spokojniejsze miejsce? minęłookoło minuty, zanim przekaz do niego dotarł, ale zaraz potem oczy mu sięzaświeciły. Jasne! wyszczerzył się lubieżnie. Mam jedynkę. Bingo! , pomyślała Maggie. Może jeszcze jedno piwo? zapytała swoim głosem małejdziewczynki.Przyniósł dwa i skończył na wypiciu swojego oraz większej221RLTczęści jej piwa, a potem ponownie objął ją w talii, zarzucił sobie na ramię jejplecak i poprowadził do schodów oraz do rozkoszy, która, jak sądził,czekała w jego jednoosobowym pokoju w akademiku o nazwie Blair. Blair , powtarzała sobie Maggie, idąc obok zataczającego się Josha
[ Pobierz całość w formacie PDF ]