[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Tak? Dlaczego? Prawdopodobnie będę usiłował cię zabić.Tego dnia czarodzieje opuścili wieżę póznym wieczorem, Moroski poszedł prosto do pokoiAdesiny, Kai zaś wyruszył na poszukiwanie czegoś do zjedzenia.Dotychczas ledwie miałokazję pozdrowić swoich gospodarzy, więc najpierw poszedł odwiedzić Ansara.Tam spotkałGemmę, która zaproponowała, że zabierze go do kuchni, by mógł tam się pożywić.Niezmiernielubiła młodego czarodzieja, pamiętając go z jego wcześniejszych, jakże częstych wizyt naHealdzie.Był taki śmieszny i zawsze chętny do wymyślania nowych zabaw.Nawet te jegopszczoły takie fascynujące& Toteż czuła się niezwykle zawiedziona, gdy się dowiedziała, żezostały w pracowni.Ręka w rękę szli korytarzem. Zostajesz na dłużej? zapytała z nadzieją w głosie. Nie wiem. Czy jutro się ze mną pobawisz? Jeśli znajdę czas.Nie była to dostatecznie entuzjastyczna odpowiedz.Gemma spojrzała na niego, lecz Kaipatrzył przed siebie, niemal nie zwracając na nią uwagi. Obudz się! protestowała, ciągnąc go za rękę. Co? Kai wyglądał na zmieszanego. Przepraszam cię, Gemma.Chyba jestem zmęczony.Uśmiechnął się. Muszę coś zjeść. O co babcia i tato kłócili się wczoraj w nocy? zapytała chwilę pózniej Gemma. Nie wiem. Chociaż się domyślam", przemknęło mu przez głowę. Lepiej zapytaj o tobabcię. Ma zamiar wyjść za Moroskiego, prawda? Wszyscy tak mówią.Kai spojrzał na nią zaskoczony.Najwyrazniej niewiele z tego, co działo się w pałacu, umykałouwagi Gemmy. To dobra wiadomość, prawda? dodała. Kai, czy ożenisz się ze mną, kiedy będę starsza? To niezwykle atrakcyjna propozycja odparł i jestem nią zaszczycony.Obawiam sięjednak, że czarodzieje się nie żenią. A Moroski!? On nie chce być już dłużej czarodziejem objaśnił Kai, zastanawiając się, jak wiele jejpowiedzieć.Gemma zmarszczyła brwi. Czy to znaczy, że nie będzie mnie już mógł wyleczyć z bólu zęba? zapytała z powagą.Moroski i Adesina obudzili się równocześnie.Przez jakiś czas leżeli w milczeniu obejmującsię, a potem Moroski się poruszył. Kai będzie czekał.Lepiej się przygotuję. %7ładnych wątpliwości? %7ładnych.Wstali, ubrali się i wyszli z komnaty.Teraz, kiedy ten dzień wreszcie nadszedł, zdawało się, żenie ma potrzeby się spieszyć.Moroski polecił przekazać wiadomość Kaiowi, a potemzaprowadził Adesinę na blanki.Przez jakąś godzinę spacerowali pod chłodnym, bladoniebieskimzimowym niebem, spoglądając na wszystko tak, jak gdyby widzieli to pierwszy raz.Niewielemówili, zbyt przepełnieni uczuciami, by przekładać je na słowa. Wracaj już powiedział w końcu czarodziej. Powiedz Kaiowi, że niebawem u niego będę.Najpierw jednak muszę się z kimś pożegnać.Adesina ucałowała go delikatnie i odeszła.Zdołała jeszcze zobaczyć, jak z góry spada Atlantai siada na blankach przy swoim panu.Adesina wiedziała, jak głęboka jest więz międzyczarodziejem a jego przyjacielem ptakiem.To, że Moroski był gotów, wraz z całą resztą,wyrzec się dla niej tej więzi, stanowiło zarazem wspaniałe potwierdzenie jego miłości, jak ipotworne obciążenie.Odwróciła wzrok i ruszyła wolno do wieży, pozostawiając swegokochanka pogrążonego w rozmowie, w której nie mogła brać udziału.Wiesz, co mam zamiar zrobić?Tak odparła sokolica z oczami utkwionymi w oczach czarodzieja. Umilkniesz.Jak wszyscyinni. W głosie Atlanty brzmiał smutek, ale nie słychać było urazy.Gdyby istniał jakiś inny sposób& zaczął Moroski.Tak bardzo pragniesz piskląt?Dzieci? Tak.Nie rozumiem, dlaczego nie możemy dłużej latać razem.Straciłam już swój własny rodzaj.Rozdarty między swoimi pragnieniami a uczuciem, że zdradził Atlantę, Moroski nie potrafiłznalezć słów wyjaśnienia.Zamiast tego powiedział tylko:Przykro mi.Co zrobisz?Atlanta zaskoczyła go natychmiastową odpowiedzią.Polecę do białego czarodzieja w górach.Milknącego? Moroski nigdy nie spotkał się z pustelnikiem ani nie odwiedził jego cudownejpieczary w arkijskich Górach Mroznego Wiatru, ale słyszał wiele dziwnych rzeczy od tych,którzy to uczynili.Z opowieści wynikało między innymi, że człowieka tego cechowała wręczniesamowita zdolność zjednywania sobie sympatii wszystkich zwierząt.Sama Atlanta była wsiedzibie odludka wiele lat przedtem.Czy potrafi z tobą rozmawiać? zapytał z nadzieją czarodziej.Nie tak jak ty odparła sokolica, ale rozumie mnie.To sprawiło, że Moroskiemu zrobiło się odrobinę lżej na sercu.Jeśli w ogóle gdziekolwiek, totylko u Milknącego Atlanta mogła znalezć trochę spokoju i szczęścia.Kiedy odlecisz?Po tym jak odejdziesz odparła. Zostanę aż do końca.Być może będę mogła pomóc.Czarodziej miał ściśnięte gardło.Nie mógłby odezwać się na głos; nawet w przekaziemyślowym nie potrafił ukryć swoich uczuć.Chodzmy, więc powiedział łamiącym się głosem.Po raz ostatni Atlanta zasiadła na swoim zwykłym miejscu na barku Moroskiego i razemposzli do wieży, gdzie mieli rozdzielić się na zawsze.Adesina i Kai unieśli z niepokojem wzrok, kiedy czarodziej wszedł do pracowni.Atlantaopuściła swoje miejsce na jego ramieniu i podleciała do okna.Trzy pary oczu obserwowały, jakzasiadała na parapecie, a potem wszyscy zajęli się tym, co ich tam prowadziło. Gotowy? zapytał Kai. Tak.A ty? Zawsze chciałbym być taki gotowy. Jego radosny ton brzmiał głucho i nieszczerze. Lepiej będzie, jeśli nas opuścisz zwrócił się Moroski do Adesiny. Chcę zostać. Pozwól jej wtrącił Kai. Kiedy skończymy, może będziemy potrzebowali kogoś, by przezchwilę potrzymał nas za ręce.Tak długo, jak będzie trzymała się na uboczu& Widzę, że uknuliście spisek.Dobrze.Choć to może nie być przyjemne dodał Moroski,biorąc Adesinę w ramiona. Jeden pocałunek na szczęście powiedział, uśmiechając się.Spełniła jego prośbę. Mnie też! domagał się Kai
[ Pobierz całość w formacie PDF ]