[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.a zresztą, gdy nawet wszystkiegonie zjem, to lubię widzieć, że jest dużo i to moje!Panno Lulu, nie chcę pani obrazić, ale powinna pani wiedzieć, że przyjmowaniemężczyzn o tej porze nie jest zbyt na miejscu, Wiem, ale nie rozumiem dlaczego? Dlaczego mogę z mężczyzną zjeść kolację wrestauracji o dwunastej, a nie mogę przyjąć go u siebie o dziesiątej.Popatrzył długo i badawczo, ale wytrzymała wzrok spokojnie i nawet ślad cienia niezmącił jasności jej oczu. Czy pani udaje naiwną, czy istotnie sprawy sobie nie zdaje z niebezpieczeństwa jakiepani grozi? Niebezpieczeństwa? Pan ma na myśli pocałunki Mój Boże! Już tylu mężczyzn mniecałowało, że mi już nic nie grozi, a zresztą, czy we dwoje koniecznie się trzeba całować?Na to %7łarnowski nie znalazł odpowiedzi, patrzył tylko na spokojną śliczną twarzyczkęLulu i myślał: Czyżby wyrafinowana komediantka?.Czyżbym się mylił?Bez słowa doszli do mostu i przystanęli, patrząc na fale przyprószone srebrnym pyłemksiężycowych blasków.Niewypowiedziany czar w bezmiernych kwietnych dniach początekbiorący, czas nocy wiosennej, kołyszącej się teraz leniwie na falach, spowinął młodych lśniącymtumanem.Tadeuszowi zdawało się, że obok stojąca smukła dziewuszka jest istotnie czystą i słodkąduszą, mogącą dać szczęście ukochanemu mężczyznie.Ona zaś myślała, jakby to było dobrzeoprzeć głowę na piersiach tego spokojnego człowieka, i przypomniała sobie nagle Kazika.Twarzyczka dotąd łagodnie rozmarzona przybrała tak tragiczny wyraz, że Tadeusz spytał cicho: Co pani? Nic, nic.wspomnienie! i z oczu spadły dwie ogromne łzy.Potrząsnęła głową.A teraz mimo cnotliwego oburzenia i protestu zabieram pana do siebie na kolację.Poszedł.Sam nie wiedział, dlaczego jej ulegał.Otworzyła im drobna mizerna kobiecina. O, Jezu! Tak wczas.dopiero co uprzątłam.przyszłam pózno z prania& ani nietknęłam kolacji. To lepiej Michalinko, bo trzeba zrobić większą porcję, mam gościa, który też uwielbiafaszerowane jajka, a jak spróbuje arcydzieła Michalinki, to mi ją porwie. O, panienka to tyż.zawsze do śmiechu! Jak ten szpaczek.A jak będzie trochę swęduto nic.można okno otworzyć. Weszła za firankę. Widzi pan mam tylko jeden pokój, więc zrobiłam sobie za firanką kuchnię, aMichalina gotuje mi śniadania, kolacje i sprząta.Proszę tu, na kanapce będzie panu wygodniej. Panno Luizo& chciałbym zapytać& pani miała narzeczonego? Nie, to nic był narzeczony, tylko kochanek, nie zaręczyliśmy się.Kochałam goszalenie& los nas rozdzielił, Dlaczego? Bo ja chciałam zostać jego żoną, a on chciał mnie kochać bez ślubu.więc odeszłam.Fala krwi opłynęła serce Tadeusza.Ucieszył się.głupio.głupio uradował, dlaczego, niewiedział. Czy to dawno? Spuściła niziutko głowę: Nie.bardzo niedawno!Zaczął rozmowę na inny temat.Zza firanki szły zachęcające zapachy.Wkrótce Michalina ustawiła talerze i młoda gospodyni zaczęła serdecznie gościaczęstować.Zapanował wesoły nastrój.Lulu dokazywała jak pensjonarka.Tadeusz śmiał się bezprzymusu.Gdy wreszcie zdecydował, że pora odejść, ucałował drobne rączki i rzekł z pewnymwahaniem: Jeżeli pani pozwoli przyjdę we wtorek przed południem.Może wybierzemy się nadalszy spacer. Dobrze.dobrze.dobrze.Przy samych drzwiach już odwrócił się i spojrzał w oczy dziewczyny.Uśmiechała się jakdziecko.%7łarnowski nie wątpił, że był pod wpływem uroku Luizy.Sam nie wiedział, kiedy to sięstało.Od owego pamiętnego zebrania cały tydzień walczył z sobą, nim zdobył się na wysłanielistu.Ale pociągało go coś nieokreślonego w oczach Luizy, coś co mówiło, że tancerka w gruncierzeczy jest szczerym, niezepsutym stworzeniem, takim właśnie jak jej przedziwny, niezrównanyuśmiech.Z drugiej zaś strony, nie chciał wpaść w sidła wyrafinowanej kokietki, która mogłamieć przecież tysiące sposobów wyłudzania pieniędzy i zdobywania laurów.Jasne było, żewielbiciele tancerki nie zadowalają się chyba tylko uśmieszkami i spojrzeniami.Tymczasempostępowanie Luizy wytrąciło go z równowagi.Spodziewał się perfidnej kokieterii, znalazł nadnie szczerego uśmiechu głęboki smutek.Wieczór spędzony z Luizą wywarł na nim wrażenie smugi jasnego, ciepłego światła.Musiał podziwiać wdzięk dziewczynki, szczerość i brak pozy.A przecież wyraznie powiedziała:miałam kochanka.całowało mnie wielu.Jeśli więc miała kochanka, to zna już życie, a jeśli jezna, to w jakim celu udaje naiwną? Miała kochanka i odeszła, bo nie chciał się z nią ożenić.Więcjest dumna i uczciwa.Uczciwa? A któż zaręczy, że na miejsce tego jednego nie ma terazkilkunastu, których nie kocha.A mimo tych wszystkich refleksji we wtorek do Luizy poszedł.Otworzyła mu drzwi uśmiechnięta, zalana rumieńcem. Jaki pan punktualny.to rzadka cnota. Tylko przyzwyczajenie, a zatem idziemy do Aazienek!O, jasny, w seledyny spowity dzionku wiosenny.W oszałamiającym tumanie woni, wzłocistym krysztale rozsłonecznionego powietrza, w dzwięcznych falach ptasiego gwaru, wcudownym uniesieniu młodych, bijących serc jest twoje królestwo.Uśmiechasz się jednakowo dowszystkich; do bladej kwiaciarki i zgrzybiałego nieszczęśnika inwalidy.do robotnicy oczerwonych zmęczonych oczach i dziewczyny obsypanej pudrem i karminem.O, jasny wiosennydniu! Jesteś jak srebrny dzwon budzący uśpione na dnie duszy ludzkiej porywy, które przysypałpopiół szarzyzny dnia.W dłonie zapachem fiołków przesycone bierzesz serca ludzkie, do słońcaje wznosząc.O, jasny, wiosenny dzionku!Luiza milczała.Szli alejami, które tonęły w słońcu i zapachu.Dziewczyna zupełniewidocznie była wzruszona. Ach, żeby pan wiedział jak mi dobrze rzekła wreszcie zupełnie, jakbym miałaskrzydła, tak mi lekko.W tej chwili jestem prawie szczęśliwa.zapominam o wszystkim, comnie boli, nie mam nawet do nikogo żalu ani nienawiści. Czyż pani w ogóle jest nieszczęśliwa? Młoda, piękna, otoczona hołdami.dziwne! A pan myśli, że hołdy zastąpią jedno wierne kochające serce.pan myśli, że takiegorączkowe z dnia na dzień życie nie męczy na dalszą metę?.pan sądzi, że jeśli kobietauśmiecha się i żartuje, to już koniecznie musi pogodę i w duszy nosić.Ja nie umiemwypowiedzieć tego, co czuję, wiem tylko, że jestem skrzywdzona, że wszyscy otaczający mnieludzie w gruncie rzeczy są mi obcy.Chciałam zapomnieć swój ból i tęsknotę udało mi się, aleniezupełnie. Pani myśli o zerwaniu z tamtym człowiekiem. Tak, ale i poza tym cierpiałam dużo niezasłużenie.Dlaczego, na przykład, rodzinazabroniła mi występować w klubie, kiedy to była moja jedyna przyjemność.Ja kocham taniec,kocham sławę.Dlaczego ludzie nieznający mnie pisali do dziadka anonimy.zasypywali mnieobelgami.Ja jeszcze wtedy nie byłam upadłą dziewczyną.że chodziłam do cukierni irestauracji.to co?.A moje koleżanki nie chodziły? Ale przecież właśnie one zapoznały mnie zżyciem światowym, z gabinetami i kolacyjkami.%7łarnowski zmarszczył czoło, a ona ciągnęła, Ale gdy się przekonałam, że zawsze mają zamiar mnie całować, dałam parę razy wpapę i już
[ Pobierz całość w formacie PDF ]