[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozluznieni, bawią się coraz lepiej, więc wystarczy; że jadołączam się ze śmiechem w odpowiednich miejscach.Kiedy Gareth wreszcie wstaje, ziewając, ogień ledwie się tli.- Trzeba iść spać, skoro mamy jutro rano wcześnie wstać.A musimy.- Kiwa głową wnaszą stronę.Nawet w bladym świetle ogniska dostrzegam w jego oczach porozumiewawczebłyski.- Zostawiam was, żebyście mogli spokojnie powiedzieć sobie dobranoc.Idzie do jednego z namiotów, zostawiając nas samych pośród chłodnej nocy.Dimitriśmieje się znacząco niskim głosem.Wyciąga rękę, pomaga mi wstać i przyciąga do siebie.- Przypomnij mi pózniej, żebym podziękował Garethowi.Nie muszę pytać, skąd ta chęć składania podziękowań.Dimitri szuka ustami moich ust,czule, lecz uparcie, więc rozchylam je i pozwalam, żeby cały świat zniknął.W ramionachDimitriego znajduję spokój, którego brakuje mi wtedy; gdy myślę racjonalnie.Pozwalamsobie na ten moment zapomnienia, chcę czuć jego ciało przy swoim i delikatność jegopocałunków.Rozdzielamy się dopiero z inicjatywy Dimitriego.- Lia, odprowadzę cię do twojego namiotu.- Pociera mój policzek swoim, a ja dziwię się,jak to możliwe, że krótki zarost może być i kłujący; i zmysłowy.- Możesz zostać u mnie? - Nie wstydzę się o to spytać.Teraz już nie.- Tego bym chciał najbardziej, ale nie położę się spać w nieznanej okolicy.- Podnosigłowę i patrzy w ciemność rozciągającą się poza kręgiem ogniska.- Przecież dopieroszukamy zaginionych stron.Uważam, że będzie rozsądniej, jeżeli posiedzę na straży przedtwoim namiotem.- Nie możesz poprosić Garetha? - Poczynam sobie bardzo śmiało, ale nie dbam o to.Dimitri patrzy mi w oczy; a potem całuje mnie w usta, tym razem mocno.- Twojego bezpieczeństwa nie powierzę nikomu - uśmiecha się.- Mamy mnóstwo czasu.Całą przyszłość, tyle nocy, ile zechcesz.A teraz pora położyć cię spać.Tej nocy, choć bezpieczna przy cieniu Dimitriego odbijającym się na ścianie namiotu, niemogę jednak zasnąć.Jego słowa wciąż powracają do mnie echem, bo wiem, że się myli.Nie mamy tyle czasu, ile zechcemy.Mamy tylko tyle, ile da nam proroctwo.Tylko tyle,ile zagarniemy.To czas między dziś a tym dniem, kiedy trzeba będzie pogodzić przeszłośćspędzoną z Jamesem i przyszłość obiecaną Dimitriemu.* * *Nasz obóz jest niewielki, łatwo więc go zwinąć.W jednej chwili siedzimy na koniach iznowu pędzimy przez pola.Po mgle, jaka nas opadła przy dobijaniu do plaży, słońce jest prawdziwymbłogosławieństwem.Zamykam oczy na długie momenty, wystawiając twarz w kierunkupromieni i pozwalając, by ich ciepło wnikało w moją skórę.Czuję przy sobie obecność osób,które wcześniej były uwikłane w proroctwo.Tworzymy jedność, choć nie zamieszkujemyjednego świata.Ta świadomość napełnia mnie spokojem.Po raz pierwszy od wielu dni jestempogodzona ze swoim przeznaczeniem, bez względu na to, jakie się okaże.Podczas jednej z takich chwil zauważam, że otacza mnie całkowita cisza.Nie słychaćtętentu kopyt ani odgłosów przeżuwania.%7ładnej pogawędki Garetha i Dimitriego.Kiedyotwieram oczy, okazuje się, że znajdujemy się w maleńkim zagajniku, do którego z łatwościąwnika słońce.Dimitri i Gareth zatrzymali już swoje konie, ale nie zsiedli.Ja także ściągam wodzeSargentowi.- Dlaczego się zatrzymujemy? - pytam.Gareth omiata spojrzeniem otaczające nas pola i zagajnik.- Obawiam się, że tu musimy się rozstać.Szkoda, że na spotkanie z waszym następnymprzewodnikiem nie wybrano jakiegoś bardziej zacisznego miejsca.- Wzrusza ramionami.-Ale ponieważ nie ma tu lasu, pewnie tylko tyle dało się zrobić.Staram się ukryć swoje rozczarowanie, bo przyzwyczaiłam się do Garetha i ufałam mu.- Kiedy przyjedzie ten następny przewodnik? - dociekam.- Zapewne niedługo, ale nie wiem tego na pewno.Przy tego typu zadaniach nie znamynawzajem ani swoich personaliów, ani godzin spotkań
[ Pobierz całość w formacie PDF ]