[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy rakieta zgasła, zapanowała całkowita ciemność.- Ona mnie chciała zabić.- Beth zamknęła oczy.Czuła się tak, jakby miałazaraz zwymiotować.- Ocaliłeś mi życie.O Boże, Moira!Przerażona rozglądała się dookoła, ale nigdzie nie widziała Moiry.Zdjętapaniką, szukała po omacku dookoła siebie latarki, którą upuściła.Wreszcie jąznalazła i pobiegła kilka kroków do tyłu.Moira leżała skulona na ścieżce.- Moira, nic ci nie jest? - W świetle latarki Beth zobaczyła krew sączącą sięprzez ubranie, płynącą po skale, wsiąkającą w trawę.Bez wątpienia Moira nie żyła.- Giles! - Krzyk Beth był tylko szeptem.Rozpłakała się,- Chryste! Co my teraz zrobimy? - Giles stanął nad Moira i patrzył na niąprzez chwilę, a potem ukląkł obok i zrozpaczony ujął zimną rękę, starając sięwyczuć puls, Nie czuł nic.Popatrzył w górę, na gęsto padający deszcz.- Biedna Moira - westchnął głęboko.Potem znów rozejrzał się dookoła.- Lepiej pójdę zobaczyć, co się stało z Brid.- Z trudem podniósł się zklęczek i zrobił jeden krok, potem następny.Nogi drżały mu tak bardzo, że ledwosię poruszał.Z latarką Moiry w dłoni doszedł wolno dróżką aż do miejsca, w którymspalone gałęzie i trawa wskazywały miejsce, gdzie upadła rakieta.Szukał dokładniewokoło, oświetlał grzbiety skał, zaglądał do wody i za omszałe świerki, międzyskały.Nie było śladu Brid,- Nie ma jej tutaj.Nie pozostał żaden ślad.Odeszła.Odeszła tam, skądAnula & ponaousladanscprzyszła, gdziekolwiek to jest.Wrócił do Beth.- Dobrze się czujesz, kochanie?Stała oparta o skałę.Kiedy oświetlił ją latarką, ujrzał bladą twarz i łzyspływające po policzkach.Powoli otworzyła oczy, Z trudem odetchnęła głęboko.- Jesteś pewien, że odeszła? - Trzęsła się.Skinął głową.- Nie ma żadnych śladów, żadnych szczątków ubrania.Nic.Gdyby ją tarakieta poparzyła, byłaby nieprzytomna albo jęczałaby z bólu.Wierz mi, onaodeszła.- Ujął ją za ramiona i uścisnął uspokajająco.- Przynajmniej na razie.Adam omal nie popełnił znowu błędu.Za każdym razem, kiedy czuł, że opuszcza swoje ciało, szok i zaskoczenie, żejego technika zadziałała, a potem jeszcze wynikające z tego podniecenie i poczucietriumfu były tak wielkie, że się odprężał, a wtedy powracał znów do swego ciała ileżał z sercem tłukącym o żebra, zastanawiając się, czy nie dostanie zawału.Z początku traktował Brid jak ducha, zjawę, która może być przywołana zeświata umarłych, i stracił wiele cennych miesięcy, szukając wyjaśnień wstarożytnych tekstach o nekromancji, czyli czarnej magii.Potem jego umysł odrzuciłtę koncepcję.Brid była kapłanką.Adeptką wiedzy tajemnej jednego znajpotężniejszych kultów, jakie świat zachodni kiedykolwiek znał.Nie była zjawą.Nie była także martwa, nie była upiorem.Była podróżniczką w czasie, nadal pełnążycia!Udoskonalenie opracowanej techniki zajęło Adamowi wiele czasu.W różnychksiążkach znajdował różne wskazówki, ale żadne z nich nie były wystarczające.Przypuszczał, że wiele z nich, zwłaszcza te, które klasyfikował jako celtyckie,zostały napisane przez ludzi, którzy tych metod sami nigdy nie wypróbowali.Ale onwytrwale kontynuował badania.Jeśli Brid potrafiła to robić, on także potrafi.Klu-czem do eksperymentów, jakie zamierzał przeprowadzić, była, używającnowoczesnej terminologii, autohipnoza, twórcze wyobrażenie, połączone z odrobinąmagii.Ale studiował także przeniesienia Grimoiresa.I Johna Dee.I Crowleya.ICastenady.I w końcu udało się.Uniósł się w powietrze, pod sufit sypialni, i po razpierwszy patrzył na swoje ciało na pozór śpiące w łóżku.Nauczył się ostrożnieporuszać, unosić naprawdę bezwładnie, a potem oglądać cały dom, pokój po pokoju.Anula & ponaousladanscA w końcu odważył się opuścić dom i unosić się ponad ogrodem.Jedna rzecz nadalgo przerażała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]