[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Muszę przyznać, \e w końcu nawet Clara nie mogłapohamować moich wybuchów złości.Po wypadku, którego doznałem, ktoś inny pozostałbyna zawsze kaleką, lecz mnie pomogła siła rozpaczy.Myślałem o matce, siedzącej w fotelu na92kółkach i gnijącej za \ycia, i to sprawiło, \e wykrzesałem z siebie upór, wstałem i zacząłemchodzić, co prawda klnąc przy tym jak szewc.Sądzę, \e ludzie się mnie bali.Nawet Clara,która nigdy nie bała się mojego złego humoru, po części dlatego, \e wystrzegałem się obracaćgo przeciwko niej, była wystraszona.Gdy widziałem, \e się mnie lęka, ogarniała mniewściekłość.Clara zmieniała się stopniowo.Wyglądała na zmęczoną i zauwa\yłem, \e oddala się odemnie.Ju\ nie miała do mnie sympatii, moje dolegliwości nie wywoływały u niej współczucia,lecz niechęć, i zdałem sobie sprawę, \e mnie unika.Zmiem twierdzić, \e w tym czasie czułemsię lepiej dojąc krowy z Pedrem Drugim ni\ dotrzymując jej towarzystwa w salonie.Imbardziej Clara stroniła ode mnie, tym większą odczuwałem potrzebę jej miłości.śeniąc sięnie ukrywałem, \e jej pragnę, chciałem posiąść ją całkowicie, a\ do ostatniej myśli w jejgłowie, lecz ta przezroczysta kobieta przechodziła obok mnie jak powiew wiatru i choćbymchwycił ją obiema rękami i uścisnął brutalnie, nie mogłem jej uwięzić.Jej dusza nie była przymnie.Gdy się mnie bała, nasze \ycie zamieniało się w czyściec.W ciągu dnia ka\de z naszajmowało się swoimi sprawami.Oboje mieliśmy du\o roboty.Spotykaliśmy się jedynie przykolacji, a wtedy tylko ja prowadziłem rozmowę, poniewa\ ona zdawała się bujać w obłokach.Mówiła niewiele i zatraciła świe\y i śmiały uśmiech - tę pierwszą zaletę, która mi się w niejspodobała, nie odrzucała ju\ głowy do tyłu i nie śmiała się pokazując wszystkie zęby.Ledwiesię uśmiechała.Myślałem, \e dzieli nas wiek i moje niedołęstwo po wypadku, \e nudzi ją\ycie mał\eńskie, to przytrafia się wszystkim parom, a ja nie byłem delikatnym kochankiem,z tych, którzy co chwilę dają kwiaty i ładnie mówią.Starałem się jednak zbli\yć do niej.MójBo\e, jak się starałem! Zjawiałem się w jej pokoju, gdy była zajęta swoimi pamiętnikami lubtrójno\nym stoliczkiem.Nawet usiłowałem dzielić z nią te strony jej egzystencji, lecz nielubiła, by czytano jej zapiski, a moja obecność odbierała jej natchnienie, gdy rozmawiała zduchami, tote\ musiałem zrezygnować z moich zabiegów.Zrezygnowałem równie\ z zamiaruuło\enia sobie dobrych stosunków z Blanką.Moja córka od małości była dziwna, nigdy niebyła czułą i tkliwą dziewczynką, jak tego pragnąłem.W rzeczywistości wyglądała na dzikiezwierzątko.Odkąd pamiętam, była szorstka w stosunku do mnie i nie musiała przezwycię\aćkompleksu Edypa, poniewa\ nigdy go nie miała.Lecz była ju\ panienką, na swój wiekwydawała się inteligentna i dojrzała i była bardzo przywiązana do matki.Sądziłem, \e mo\emi pomóc, i usiłowałem pozyskać w niej sojuszniczkę, robiłem jej prezenty, starałem się\artować z nią, ale i ona mnie unikała.Teraz, gdy jestem bardzo stary i mogę mówić o tymnie tracąc głowy z gniewu, uwa\am, \e temu wszystkiemu była winna jej miłość do PedraTrzeciego Garcii.Blanca była nieprzekupna.Nigdy o nic nie prosiła, mówiła jeszcze mniejni\ matka i gdy zmuszałem ją, by mnie pocałowała na powitanie lub po\egnanie, czyniła to ztaką niechęcią, \e bolało mnie to jak policzek. Wszystko się zmieni, gdy wrócimy do stolicyi zaczniemy znów \yć w sposób cywilizowany - mawiałem wówczas, lecz ani Clara, aniBlanca nie okazywały \adnego zainteresowania wyjazdem Z Las Tres Marias.Przeciwnie,ilekroć napomykałem o tym, Blanca mówiła, \e \ycie na wsi przywróciło jej zdrowie, alejeszcze nie czuje się dość silna, a Clara przypominała mi, \e na wsi jest wiele do zrobienia, \enie zostawia się połowicznie załatwionych spraw.Nie tęskniła za wyrafinowanymimanierami, do których była przyzwyczajona, i gdy do Las Tres Marias przyszedł ładunekmebli i sprzętów gospodarstwa domowego, które zamówiłem, by sprawić jej niespodziankę,ograniczyła się do stwierdzenia, \e wszystko jest bardzo ładne.Sam musiałem zdecydować,gdzie ustawić meble, poniewa\ zdawała się nie przywiązywać do tego najmniejszej wagi.Nowy dom obrósł w luksusy, których stary nigdy nie posiadał, nawet w dawnych czasachsplendoru, nim ojciec doprowadził go do ruiny.Sprowadziłem wielkie meble kolonialne zezłocistego, ręcznie ciosanego dębu i drzewa orzechowego, cię\kie wełniane kobierce, lampy z\elaza i kutej miedzi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]