[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może jakaś burza magnetyczna.- Możliwe.* * *Portrety.Chociaż są tylko trzy, wydaje się, jakby ich wzrok podążał za namiwszędzie.Młoda dziewczyna nie odrywa ode mnie oczu.Jednym razem spojrzeniejest pełne zdziwienia, drugim - odrobinę ironiczne, a jeszcze innym - spokojne.Zupełnie takie samo jak na TYM obrazie.Kim jest ten wampir? Trzeba, to było od razu wyjaśnić z chłopakami.A terazjeszcze i oni, nowi.I dlaczego tylko im dał skosztować swojej krwi?Chociaż.Za tydzień przemiana dokona się ostatecznie: wyrosną kły, pojawi sięmoc.Za tydzień znów odwiedzimy tego.człowieka.Kimkolwiek jest.* * *Zanim minęła ósma, rodzice wyszli do pracy, a Romek natychmiast dorwał się dokomputera, żeby ubijać gobliny, trolle i tym podobne poczwary.Biedulek, trzy dni bezInternetu.Ciekawe, jak udało mu się przeżyć w tak nieludzkich warunkach.Wróciłem do pokoju, rozebrałem się i wskoczyłem do łóżka.Miałem szczerąnadzieję, że tym razem pośpię przynajmniej do czwartej.Nie byłoby z tym żadnegoproblemu, gdybym miał normalnego brata.Rzecz jednak w tym, że Romek nie jestnormalny, o czym się przekonuję każdego dnia.Braciszek zabijał gobliny do pierwszej po południu.Kiedy mu to obrzydło,postanowił pobawić się z psami.Piłeczką.Jeżeli ktoś będzie próbował wam wmówić, że ciao-ciao są z natury flegmatyczne,nie wierzcie.Być może w Azji (bo chyba stamtąd pochodzą) tak, ale te w naszymmieszkaniu - z pewnością nie.Zaczęło się od tego, że ktoś, nie będę wytykał palcami, trafił mnie w czołopogryzioną zabawką.Pózniej poczułem, jak wbiega na mnie piętnaście kilo żywegopsa.Nie wiedziałem, co się wokół mnie dzieje.Podskoczyłem na łóżku i zacząłem sięrozglądać.Mruczuś jak opętany drapał łapami po kołdrze, chcąc wykopać piłeczkę,która znikła nie wiadomo gdzie.Romek chichotał w zaciśniętą dłoń, a wokół niegoskakał Kiciuś, radośnie poszczekując.- Kretyn! - wrzasnąłem, rzucając w Romka poduszką.Liczyłem, że trafię go prosto w zakuty łeb, ale nie wziąłem pod uwagę udziałupoplecznika chaosu w postaci Kiciusia.Poduszka już miała wylądować na twarzybrata, gdy ciao-ciao podskoczył jak na sprężynach, chwycił ją zębami za róg i zacząłnią potrząsać, wściekle warcząc.Romek zamarł i wlepił we mnie gały.Mruczuś też znieruchomiał, po czym ruszył w stronę Kiciusia, oczywiście znówmnie tratując.Teraz jestem już pewien: jeżeli w ciągu tego miesiąca nie nabawię sięschizofrenii, to wrzodów żołądka i zapalenia wyrostka robaczkowego z pewnością.Mruczuś wbił zęby w drugi koniec poduszki i oba psy pociągnęły ją do siebie.Rozległ się głośny trzask i.Cały pokój wypełniły puszyste płatki pierza.Zgłupiałem.I na czym ja teraz będę spać?!Romek zlustrował pokój, a potem spojrzał na mnie i roześmiał się na całe gardło.- Czego rżysz?!- Andriej, tylko spójrz na siebie!Wygramoliłem się z łóżka i poszedłem do sypialni rodziców, ostrożnie omijająckundle, które nie przestawały potrząsać resztkami poszewki.(Kto je tam wie, a nużktóryś złapie mnie za nogę? Niby mam dwie, ale obie są dla mnie cenne jak rodzinnepamiątki).Naprzeciwko łóżka rodziców znajduje się ogromna toaletka.Stanąłem przed nią ispojrzałem na odbicie w lustrze.Tępy oczywiście nie jestem, ale zanim w mojej głowie zaświtała pierwsza myśl,minęło całe pięć minut, nie mniej.A brzmiała ona mniej więcej tak: Dokąd pojechałcyrk i dlaczego mnie nie zabrali?!.Przed lustrem stało COZ DZIWNEGO.W samych spodenkach.Tylko trzydniowyzarost zdradzał moją płeć.Twarz przypominała o wiecznej tragedii rosyjskiegonarodu, którego martyrologię można streścić w słowach: Pić należy mniej albochociaż zagryzać!.Choć właściwie po trzech dniach trudno mówić o objawach kaca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]