[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wynoś się! Znikaj, zanim cię utłukę!! ryknął mag, unosząc pięść.Obcy parsknął nieładnym śmiechem i rzeczywiście zniknął.Słony, oddychającciężko, patrzył w miejsce, gdzie chwilę temu stał Wędrowiec. Tato, coś ty zrobił! załkała Jagoda. Coś ty zrobił!Ujawnili się oczom Mówcy.Zobaczył swą córkę zapłakaną i drżącą w ramio-nach młodego mężczyzny, który obejmował ją.jak swoją własność.To narzuciłomu się pierwsze.Dopiero w następnym momencie dotarła do niego treść lamentu,wstrząs i nieufność w szeroko otwartych oczach Kamyka. Co ty zrobiłeś.?! Jak mogłeś, Słony.? Jagoda, do domu! zażądał gniewnie, czując wstręt do samego siebie. Nie! krzyknęła.Do domu powtórzył, wiedząc już, że ona nie posłucha.Postąpił krok ku tam-tej parze.Kamyk stanął między nim a Jagodą.To już nie chłopiec uświadomiłsobie Słony z cała jasnością.Już nie ten wychudzony dzieciak, którego ocalił naWyspie Szaleńca.Nie chłopak, którego można było zmusić do uległości samymautorytetem.Dorosły mężczyzna. Więc tak to się kończy pomyślał ze smutkiem.Nagle poczuł się strasz-nie stary.Nie zrobił nic.Odwrócił się i odszedł przygarbiony, jakby na barkachzłożono mu ogromny ciężar.* * * Nie, nie jest nam za ciasno powiedziała Jagoda do Srebrzanki Chłop-35cy poprzesuwali trochę sprzęty i moje lóżko zmieściło się akurat w kacie.Obie siedziały przed domem Stworzyciela.Jagoda obierała owoc na sałatkę.Srebrzanka trzymała na kolanach córeczkę i karmiła ją piersią.Różyczka ssała,bawiąc się jednocześnie warkoczem matki, do którego przyczepione były ozdobyz mosiądzu i perłowych muszli. Jak to, wy nie śpicie RAZEM?! odezwał się Nocny Zpiewak.pojawia-jąc się znienacka.W jego głosie było tyle afektowanego oburzenia i niewiary, żeJagoda musiała się roześmiać.Rzuciła w niego łupiną. Ty wstrętny podsłuchiwaczu! Tati, tati! pisnęła Różyczka, wyciągając łapki do ojca. Kicia!Srebrzanka wytarła jej buzię i podała dziecko Nocnemu Zpiewakowi. Moje śliczności! entuzjazmował się.Aaskotał malutką nosem po brzusz-ku, a ta zanosiła się perlistym śmiechem. Moje słoneczko! Całe dwie godzinycię nie widziałem.Strasznie długo!Postawił wreszcie córeczkę na tarasie, a sam przysiadł na schodku.Różyczkaruszyła dziarsko na wędrówkę wzdłuż balustrady zdobnej w rzezbione liście tkwiaty. Osobne łóżko, Jagódko? zapytał znów Nocny Zpiewak. Fe, toż tonieprzyzwoite! Sam jesteś nieprzyzwoity! fuknęła Jagoda. Mądrala! Spróbuj zmie-ścić się razem z Kamykiem na tym wąskim wyrku.Jak, mianowicie, miałoby sięto udać? Warstwowo odrzekł Nocny Zpiewak z pełną powagą, a Jagoda sama jużnie wiedziała, złościć się czy śmiać.Różyczka tymczasem dotarła do nasłonecz-nionej części tarasu.Rozgrzane kamienne płyty sparzyły jej bose stopki. Be! orzekła stanowczo dziewczynka i schroniła się na ojcowskich kola-nach. Co robi reszta? spytała Jagoda. Wiatr i Pożeracz Chmur na warcie.Pozostali kotłują się w Labiryncie,Uciekłem, bo już nie mogłem słuchać ich pomysłów.Jeden był głupszy od dru-giego.Mianem Labiryntu określano starą sieć korytarzy, którą pocięte było wnętrzepobliskiej góry.Miał niewiele wejść, obszerne wnętrza i w miarę potrzeby mógłsłużyć jako twierdza.Zresztą zapewne w tym celu został wykonany przez staro-żytnych Stworzycieli.Było to najbezpieczniejsze miejsce na wyspie.Jeśli zapo-mniało się o zdolnościach Wędrowców, oczywiście. Niech wybiją sobie z głowy, że będę siedzieć z dzieckiem w jakiejś dziurzebez okien jak osaczony szczur! rozzłościła się Srebrzanka. Mieliśmy tu spo-kój przez prawie dwa lata i wątpię, żeby miało się to zmienić w ciągu najbliższychtrzech dni!36 Pewnie.To samo im powiedziałem zgodził się jej mąż. Nie martwsię, oprzytomnieją.Na razie są po prostu trochę ogłupiali, jak mrówki, którymktoś rozwalił mrowisko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]