[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Gdzie do diabła są& ?Mieliśmy się nigdy nie rozstawać.Kumple na zawsze.Jedna szkoła, jedna droga do sukcesui jedna& Zmierć? Właśnie. Mieliście się razem zabić? Mrowienie podchodziło do uda.Julia napięła pośladek, zabolałtuż przy kości ogonowej. Nie.To ja chciałem.On nic o ty m nie wiedział.Aż do dziś.Gotował i pomagał mi w my ciu.Wiedział, że długo nie pociągnę, ale nie sądził, że wszy stko skończy się tak szy bko.Przy zwoity by łz niego gość. A matka? Co z matką?Zaszeleścił czy mś plastikowy m.Julia dostrzegła, że trzy ma w ręku opakowanie ze strzy kawką. Poznałaś ją? Pewnie poużalałaś się nad nią.Spotkała ją taka krzy wda.Biedna starawy rzucona na bruk z roboty, którą tak kochała. Zaśmiał się nerwowo, ale zaraz spoważniał.Powiedziałem, że mam opiekę.Przy jdzie dopiero jutro, kiedy będzie już po wszy stkim.Dokuśty kał do łóżka i zbliży ł igłę do ręki Julii. Wy starczy na kolejne pół godziny.Nic nie poczujesz. Poczekaj. Julia powstrzy mała go miękkim głosem. Najpierw chcę wiedzieć, po co torobisz.Potrząsnął strzy kawką i zapatrzy ł się w białawą ciecz. Razem tam chodziliśmy, Elvis i ja.Szkoła ekspery mentalna.Brzmi niezle, co? Pierwszynabór do fabry ki talentów.By liśmy jak bracia, ciągnęło nas do siebie.Nie, nie w ty m sensie.Poprostu obaj mieliśmy coś, co nas wy różniało.Podniósł do góry ręce i pomachał w powietrzu palcami. W ty m by ła nasza siła.Już w pierwszy m półroczu wy słano nas na wojewódzki konkursmalarski.Mieszkaliśmy w jedny m pokoju.Wtedy jeszcze nam się chciało, w coś wierzy liśmy.%7ładen z nas nie wy grał.Wszy stko by ło ustawione na długo, zanim konkurs wy startował.Tozabolało.Niesprawiedliwość, rozumiesz?Kiwnęła głową. Co by ło potem? Nic.Przez długi czas.Po kilku kolejny ch miesiącach zawiezli nas na między szkolny konkursdla dzieci do lat dwunastu. Znów to samo?Chłopak pogładził opuszką palca igłę. By liśmy najlepsi, ale i ty m razem ktoś zadecy dował, że nic nam się nie należy.Wtedy Elvispowiedział, że jeszcze im wszy stkim pokażemy.Miał pomy sł.Założenie własnej szkoły, kiedybędziemy dorośli.Takiej, gdzie nie będzie szwindli i załatwiania pod stołem. Szlachetne. Tak.Taki by ł Elvis. W końcu dorośliście.Zabrakło pieniędzy ?Z podniesionej igły wy pły nęła kropla leku.Otarł ją rękawem. Nie chodziło o kasę.Rok pózniej wy lądowałem na badaniach.Nowotwór kości.Niezływy rok, co?Parsknął śmiechem i zakry ł dłońmi oczy. Po jakimś czasie matka postanowiła, że wy pisze mnie ze szkoły.Mówiła, że to z troski.Taknaprawdę nie wierzy ła, że dam radę.Pewnego dnia powiedziała, że ludzie wolą oglądaćzdrowy ch, a nie patrzeć na inwalidów.%7łe kaleki do niczego nie dochodzą.Zabolało, i to mocno.Tewszy stkie przegrane konkursy mniej mnie obeszły niż jej słowa.Wy dała na mnie wy rok, zanimzaczęło się dziać ze mną naprawdę zle.Schowała w ty ch murach, żeby nie wy ty kano mniepalcami.Początkowo rak rozwijał się powoli, czasem my ślę, że robił jej na złość. Chłopakpoprawił się na wersalce, pozostawanie przez dłuższą chwilę w tej samej pozy cji sprawiało muból. Zmarnowałem ty le lat, siedząc cicho i robiąc to, co mi kazała. %7ładna matka nie chce zle dla swojego dziecka.Poza ty m nie trzy mała cię przecież podkluczem. Nie musiała.Kiedy od dziecka sły szy sz, że lepiej się schować przed ludzmi, bo mogą cięskrzy wdzić, zaczy nasz w to wierzy ć.My ślisz sobie, że matka wie, co mówi, ma rację.Potemzaczy nasz się przy zwy czajać.Tak jest do dnia, w który m zdajesz sobie sprawę z tego, że jesteśjak marionetka.Już nie kierujesz sobą, ktoś inny robi to za ciebie.Moja matka kontrolowaławszy stko: co jem, kiedy jem, kiedy śpię i ile razy na dobę siadam na kiblu.Nie mówiąc o ty m,gdzie chodzę i z kim się spoty kam.Cholerna inwigilacja, kapujesz? Odetchnąłem, kiedy Elviszabrał mnie do Zakopca.Ty lko na trzy dni, ale to zawsze coś, gdy całe ży cie siedzi się na dupiew jedny m miejscu.Chciał postawić mnie na nogi.Dosłownie.Powtarzał, że wy jdę z tego gówna.Wtedy by ło już ze mną zle.On o ty m dobrze wiedział, ale udawał, że wszy stko gra.Chłopak wy puścił powietrze z płuc i poruszy ł plecami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]