[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Rzeczywiście, wyleciało mi to z głowy.Więc przez cały dzień byłaś sama?- Owszem, i nudziłam się śmiertelnie.- Zrobiła zbolałą minę.- Tak mi ciebie brakowało!- A mnie ciebie.- Odprowadził ją z powrotem na fotel.-Zapomniałem już, jak nudna potrafi być resztaświata!- Jak to, czyżby nasz drogi lord Jan i lady Parker byli dla ciebie niemili? - Anuncjata uśmiechnęła sięzłośliwie.- O, tak, mili, aż za bardzo! Tyle tylko, że lord Jan ledwo zjadł obiad, od razu zasypiał, a lady Parker wkółko opowiadała jedną i tę samą historyjkę o tym, jak to służąca spaliła jej najlepszą koszulężelazkiem do rurkowania! Wyraziłem jej współczucie dokładnie sto trzydzieści dwa razy.Wiem, boliczyłem.- A panienki? Przecież oni mają trzy piękne córki! - rzuciła obojętnym tonem hrabina.- Piękne? Dyskutowałbym.Powiedzmy, że niebrzydkie, szczególnie w oczach kogoś, kto nigdy niewidział piękniejszych.- No, ale one na pewno były dla ciebie miłe?Zanim Marcin odpowiedział, podniósł do ust rękę macochy i pocałował ją.- Jedna przez cały czas chichotała - opowiadał ze śmiechem.- Druga śpiewała, ale straszniefałszowała, a trzecia grała na klarnecie! W ciągu pierwszej godziny wyczerpały swój repertuar i niewiedziały, co robić dalej.A mnie się marzyła jakaś budująca rozmowa! Bałem się, że przy nich do cnazgłupieję, ale wystarczy kwadrans spędzony z tobą, żebym odzyskał władze umysłowe.A ty czym sięzajmowałaś pod moją nieobecność?- Pisałam listy, sporządzałam plany budowy, bawiłam się z dziećmi.Wiesz, że nie wiążę zbytwielkich nadziei z intelektem Artura, ale przypuszczam, że wyrośnie z niego dobry jezdziec.Wczorajpróbował dosiąść Fanda, więc zabrałam go do stajni i posadziłam na Bannera.I wiesz, ani trochę sięnie bał! Dorcas wybiegła za mną przestraszona, ale Birch wciągnęła ją z powrotem do domu.Powiedziała jej, że im wcześniej mały lord Rathkeale nauczy się jezdzić konno jak szlachcic, tym le-piej! - Roześmiała się na samo wspomnienie tej sceny.- Birch jest taka zabawna! Nie rozstałabym sięz nią za żadne skarby świata, chociaż coraz gorzej widzi.Potrafi nawet nałożyć mi suknię tyłemnaprzód lub do góry nogami!- Widać, że jesteś szczęśliwa, i do twarzy ci z tym.- Marcin uśmiechnął się.- Jesteś teraz taka piękna.Ale ty na pewno o tym wiesz.Silne jak na tę porę roku słońce przeświecało przez jej czarne, lśniące włosy, tworząc wokół nich złotąaureolę; nawet rzęsy wyglądały jak pozłocone.W takim momencie Marcinowi trudno było uwierzyć,że Anuncjata jest o trzynaście lat od niego starsza.%7ływił względem niej tak opiekuńcze uczucia, żewydawała mu się nawet młodsza!- No, niechbym tylko poczuła się zanadto szczęśliwa, zaraz Karolek zbroiłby coś takiego, cościągnęłoby mnie na ziemię! - odpowiedziała ze śmiechem.- Doprawdy, nie wiem, co robić z tymchłopcem.Któregoś dnia albo sam się zabije, albo któryś rozwścieczony sąsiad zabije go pierwszy!- Och, chłopak ma po prostu temperament! - uspokajał ją zięć.- Na pewno z tego wyrośnie, bylebyznalazł sobie jakieś ciekawsze zajęcie.Nauka przychodzi mu łatwo, więc rozpiera go energia iprzychodzą mu do głowy różne głupstwa, na szczęście nieszkodliwe.- Najgorsze, że zawsze potrafi mnie tak rozśmieszyć, że nie umiem się na niego gniewać! - wyznałaAnuncjata.- Ty potrafisz upomnieć go lepiej, łagodnie i zarazem stanowczo!- Zważywszy na to, co on wyprawia.- Marcin uśmiechnął się szeroko.- Jak na przykład to, że na pasterkę wprowadził do kaplicy wołu i osła! - przypomniała hrabina.- Do dziś nie wiem, jak udało się nam wyprowadzić stamtąd tego osła.A jak kopnął księdza, o małonie złamał mu nogi!- A smród do dziś się nie ulotnił! - westchnęła Anuncjata.-Chyba będę musiała wysłać go doOksfordu, niech zacznie studiować razem z bratem, to może się ustatkuje, choć wcalemi nie spieszno z nim się rozstać! W Oksfordzie stanie się mężczyzną i więcej nie będzie już moimmałym Karolkiem!- To teraz rozumiesz, jak się czułem, kiedy musiałem rozstać się z Daisy?- To nie to samo - żywo zaprzeczyła Anuncjata.- Daisy była dużo starsza, no i dla ciebie to tylkosiostra, a nie rodzone dziecko.A skoro już mowa o niej, jest bardzo szczęśliwa w małżeństwie.Wlistach ciągle wychwala swojego Jana", który chyba okropnie ją psuje.- Nikt na świecie nie jest w stanie zepsuć Daisy! - oświadczył stanowczo Marcin.- A teraz, pani, czymogę liczyć na jakiś obiad, czy mam pędzić Pod Białego Zająca", żeby zjeść porcję za sześć pensów?Od razu poderwał hrabinę do działania.- Zaraz powiem w kuchni, żeby się pośpieszyli - obiecała.-Tak się cieszę, że przyjechałeś,przynajmniej nie będę musiała już jeść sama.A po obiedzie pojedziemy.- Znowu mam gdzieś jechać? - jęknął zięć.- Przez ostatni tydzień prawie nie schodziłem z siodła.- To nic.- Anuncjata bynajmniej nie przejęła się jego słowami.- Chciałabym zasięgnąć twojej opiniina temat budowy nowego dworu w Shawes.Chodzi o to, czy stawiać go na tym samym miejscu, costary, czy bliżej strumienia?- Coś mi się nie wydaje, żebyś kiedykolwiek ukończyła tę budowę - drażnił się z nią Marcin.- No, alena razie nie chcę rozwiewać złudzeń.Wrócili z Shawes, kiedy już mocno się ściemniło.We dworze, gdzie płonące kominki i zapaloneświece stwarzały przytulną atmosferę, zastali dzieci, które zdążyły już przyjść ze szkoły.Anuncjatęucieszyło radosne przywitanie, jakie Karolek i Maurycy zgotowali Marcinowi.Dowodziło ono, żechłopcy kochali go i szanowali.Prawie nie odczuwali braku naturalnego ojca - Marcin łatwo mógł imgo zastąpić.Anuncjata pamiętała, że Hugo w dzieciństwie także uważał przyrodniego brata za swójwzór i tylko to podobało się jej w charakterze syna.- Jak to się stało, że wróciliście razem? - zainteresował się Karolek.- Przecież pani matka niewyjeżdżała dziś do Leeds!- To ja wróciłem dziś na tyle wcześnie, że zdążyliśmy jeszcze obejrzeć fundamenty nowego domu wShawes! - wyjaśnił mu z powagą Marcin.- Widzisz, twoja matka interesuje się architekturą.Zaczęłaod gołębnika projektu pana Wrena, a teraz myśli o łazni w barokowym stylu, według pomysłu panaWebba.Reszta domu może poczekać.Tyle tylko, że będziemy mieli strasznie daleko, żeby sięwykąpać.- Wszystko jedno, będę miała taką łaznię! - oświadczyła ze śmiechem hrabina.- Nawet z fontannami!Lepiej powiedz mi, Karolku, co dziś spsocileś?- Nic, pani matko! - zapewnił ją syn, po czym szybko dodał: - Za to Maurycy dostał pochwałę zatłumaczenie z greki!Odwrócił tym uwagę matki, więc wieczór minął przyjemnie.Po kolacji wszyscy trochę posłuchalimuzyki, a potem udali się na spoczynek.Następnego dnia z samego rana Anuncjata namówiła Marcina, aby znów pojechał z nią do Shawes.Tym razem wrócili wcześniej, bo już w porze obiadu, i w wielkiej sali zastali oczekującą ichdelegację.W jej skład wchodził dyrektor szkoły Zwiętej Anny, jeden z bakałarzy od ZwiętegoEdwarda i jacyś dwaj obcy panowie.Na ich twarzach malowało się oburzenie pomieszane zzakłopotaniem, więc Anuncjata od razu domyśliła się, z czym do niej przyjechali.- Wybaczcie, pani, że zakłócamy wasz spokój o tej porze -mitygował się dyrektor - ale wczoraj wnaszej szkole dopuszczono się obrazy moralności, a sprawców wykryto dopiero dziś.Przykro nam,pani, że musimy was o tym powiadomić, ale nie ma wątpliwości, że to byli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]