[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ależ czego? Czego?- %7Å‚e Horacio wiedziaÅ‚ o tym, zanim jÄ… porzuciÅ‚.- Przecież ja - zaczÄ…Å‚ Gregorovius - przecież ja w ogóle.- Niech pan nie bÄ™dzie obrzydliwy - powtórzyÅ‚a monotonnie Maga.- Dlaczegochce pan pogrążyć Horacia? Nie wie pan, żeÅ›my siÄ™ rozstali, że poszedÅ‚ sobie w takideszcz.- Ja niczego nie chcÄ™ - powiedziaÅ‚ Osip wtulajÄ…c siÄ™ gÅ‚Ä™biej w fotel.- Ja niejestem taki, Luisa.Pani siÄ™ upiera, żeby mnie zle zrozumieć.Powinienem rzucić siÄ™ nakolana, jak w swoim czasie kapitan Gräffïn , bÅ‚agać, żeby mi pani uwierzyÅ‚a i żeby.- Niech mi pan da spokój - powiedziaÅ‚a Maga.- Najpierw Pola, teraz pan.Teplamy na Å›cianach i ta noc, która nie chce siÄ™ skoÅ„czyć.Pan byÅ‚by w stanie uwierzyćnawet w to, że to ja zabijam PolÄ™.- Nigdy w życiu nie przeszÅ‚oby mi nic podobnego przez gÅ‚owÄ™.- Dosyć, dosyć.Horacio nigdy mi tego nie przebaczy, mimo że już nie jestzakochany w Poli.Zmiechu warte, gówniana maÅ‚a laleczka, którÄ… zrobiÅ‚am z wosku zeÅ›wieczek na choinkÄ™, z delikatnego, zielonkawego wosku, przecież pamiÄ™tam.- Luisa, nie mogÄ™ uwierzyć, żeby pani.- On mi nigdy tego nie przebaczy, chociaż nie mówiliÅ›my o tym.Ale wie, bowidziaÅ‚ i laleczkÄ™, i szpilki.RzuciÅ‚ jÄ… na ziemiÄ™ i zdeptaÅ‚.Nie wiedziaÅ‚, że to jeszczegorzej, że tym tylko wzmógÅ‚ niebezpieczeÅ„stwo.Pola mieszka na rue Dauphine, onchodziÅ‚ do niej niemal codziennie po poÅ‚udniu.MyÅ›li pan, że opowiedziaÅ‚ jej o tejzielonej laleczce? Jak siÄ™ panu wydaje Osip?- Możliwe - odparÅ‚ Osip, wrogi i peÅ‚en pretensji.- Wszyscy jesteÅ›my zdrowokopniÄ™ci.- Horacio mówiÅ‚ o nowym zakonie, o możliwoÅ›ci znalezienia jakiegoÅ› innegożycia.Zawsze siÄ™ powoÅ‚ywaÅ‚ na Å›mierć, kiedy mówiÅ‚ o życiu, nie mogliÅ›my wytrzymać,żeby siÄ™ nie Å›miać z tego.PowiedziaÅ‚ mi, że sypia z PolÄ…, i wtedy zrozumiaÅ‚am, że onwcale nie uważa za konieczne, żebym siÄ™ o to rozgniewaÅ‚a i zrobiÅ‚a mu scenÄ™.A jarzeczywiÅ›cie nie byÅ‚am wcale rozgniewana, ja także mogÅ‚abym w tej chwili iść zpanem do łóżka, gdyby mi przyszÅ‚a ochota.Nie umiem tego wytÅ‚umaczyć, to niechodzi o zdrady i takie rzeczy.Horacio nienawidzi sÅ‚owa zdrada, oszustwo.MuszÄ™przyznać, że jak tylko poznaliÅ›my siÄ™, powiedziaÅ‚ mi, że nie czuje siÄ™ do niczegozobowiÄ…zany.Ja zrobiÅ‚am laleczkÄ™, bo Pola wpakowaÅ‚a mi siÄ™ do pokoju, tego już byÅ‚oza dużo, wiedziaÅ‚am, że byÅ‚aby w stanie zabrać moje rzeczy, nosić moje poÅ„czochy,używać mojej pomadki, karmić Rocamadoura.- Przecież pani powiedziaÅ‚a, że jej pani nie zna?- TkwiÅ‚a w Horaciu, gÅ‚upi, gÅ‚upi Osip! Biedny Osip, taki gÅ‚upi.W jegokanadyjce, w futerku jego koÅ‚nierza, przecież pan widziaÅ‚, że Horacio ma futrzanykoÅ‚nierz.I Pola tam tkwiÅ‚a, kiedy wracaÅ‚, i tkwiÅ‚a w jego spojrzeniu, kiedy siÄ™rozbieraÅ‚, tu w tym kÄ…cie, i kiedy stojÄ…c myÅ‚ siÄ™ w tej misce.Nie wiem dlaczego,przecież w koÅ„cu naprawdÄ™ kochaliÅ›my siÄ™.Nie wiem dlaczego.Dlatego, że ja nieumiem myÅ›leć i on mnÄ… pogardza.Dlatego.(28)28KtoÅ› szedÅ‚ po schodach.- Może Horacio - powiedziaÅ‚ Gregorovius.- Może - powtórzyÅ‚a Maga.Ale raczej ten zegarmistrz z szóstego.Zawsze póznowraca.Nie miaÅ‚by pan ochoty posÅ‚uchać muzyki?- O tej porze? Dziecko siÄ™ obudzi.- Nie, nastawimy cichutko i posÅ‚uchamy sobie kwartetu, bÄ™dzie przyjemnie.Można tak Å›ciszyć, że nikt poza nami nie bÄ™dzie sÅ‚yszaÅ‚.Zobaczy pan.- Nie, to nie Horacio - powiedziaÅ‚ Gregorovius.- A bo ja wiem - mruknęła Maga zapalajÄ…c zapaÅ‚kÄ™ i patrzÄ…c na stos pÅ‚ytleżących w rogu pokoju.- Może usiadÅ‚ za drzwiami; od czasu do czasu potrafi takzrobić.Czasem podchodzi pod same drzwi i nagle zmienia zdanie.Niech pan wÅ‚Ä…czyadapter, tu, ten biaÅ‚y guziczek obok kominka.StaÅ‚o tam coÅ› w rodzaju pudeÅ‚ka od butów; Maga na klÄ™czkach naÅ‚ożyÅ‚a pÅ‚ytÄ™,macajÄ…c w ciemnoÅ›ciach, a wtedy pudeÅ‚ko od butów wydaÅ‚o z siebie lekkie brzÄ™czenie,daleki akord zawisÅ‚ w powietrzu niemal w zasiÄ™gu rÄ™ki.Gregorovius zabraÅ‚ siÄ™ donabijania fajki, ciÄ…gle jeszcze trochÄ™ zgorszony.Nie podobaÅ‚ mu siÄ™ Schönberg, alechodziÅ‚o o co innego: o porÄ™, o chore dziecko, o sam rodzaj wykroczenia.Tak,wykroczenia.Idiotyczna myÅ›l.Ale od czasu do czasu miewaÅ‚ ataki tego rodzaju:wydaÅ‚o mu siÄ™, że jakiÅ› bliżej nie okreÅ›lony porzÄ…dek powinien siÄ™ mÅ›cić za caÅ‚kowitelekceważenie go.WyciÄ…gniÄ™ta na ziemi, z gÅ‚owÄ… niemalże w pudeÅ‚ku od butów, MagawyglÄ…daÅ‚a na Å›piÄ…cÄ….Od czasu do czasu sÅ‚ychać byÅ‚o lekkie chrapniÄ™cie Rocamadoura, aleGregorovius zaczÄ…Å‚ zagÅ‚Ä™biać siÄ™ w muzyce, gubić w niej, odkrywajÄ…c, że można bezprotestu dać siÄ™ porwać zmarÅ‚emu i pogrzebanemu wiedeÅ„czykowi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]